ją, że ze względu na fanów musi ogłosić koniec piłkarskiej kariery publicznie. Wszelkie określane przez kontrakt związki z zespołem Nika zerwały się przed miesiącami, kiedy się dowiedziała, że kontuzja, jakiej doznała, uszkodzi trwale jej kolano, jeśli nadal będzie grała.
Ta druzgocąca wiadomość i wypadek Briana sprawiły, że jej życie znalazło się na równi pochyłej. Ogłoszenie końca kariery na konferencji miało być nowym początkiem. Tyle że prasa przypuściła na nią atak w związku z wyskokami jej męża.
A Nikandros tam był.
‒ Wiedziałeś o romansach Briana? Dlaczego mnie nie uprzedziłeś? – Zacisnęła palce na jego koszuli. – A może zdecydowałeś, że zasługuję na poniżenie ze względu na domniemane grzechy wobec swojego męża?
Ścisnął jej ramiona, a ciepło jego ciała dziwnie ją pobudzało.
‒ Nie wiedziałem, co wyjdzie na jaw. Nie wiedziałem, co… robił z tymi wszystkimi kobietami. Ja… powiedziałbym mu, że ma problem.
‒ Nie chce mi się uwierzyć, że przysięga małżeńska znaczy cokolwiek dla takiego kobieciarza jak ty.
‒ Kto teraz osądza?
Patrzył na nią twardo, zaciskając palce na jej ramionach. Uwolnił długo wstrzymywany oddech. Zraniła go?
To była najbardziej bezsensowna myśl podczas tego najbardziej dziwacznego wieczoru w jej życiu.
Z drugiej strony, gdyby był takim człowiekiem, jak sądziła, nigdy by jej nie zaproponował pomocy. Zwłaszcza że w jego przekonaniu odepchnęła Briana.
Ale Nikandros nigdy nie udawał, że się z nią przyjaźni. Zawsze zachowywał stosowny dystans.
‒ Więc dlaczego tam byłeś? Sprzedałeś drużynę. Mówi się, że opuszczasz Florydę, może nawet Stany. Rzuciłeś swoją ostatnią dziewczynę. – Dowiedziała się tego wszystkiego z mediów społecznościowych. – Musiałeś wiedzieć… Nie okłamuj mnie. Błagam, nie zniosę więcej kłamstw.
Zamknęła oczy. Musiała zmierzyć się z czymś, czemu próbowała zaprzeczyć – że coś w niej ożyło tego wieczoru, w samochodzie. Z powodu nieustraszonego księcia.
Więc kiedy się odezwał, a jego oddech owionął jej skórę, kiedy przyciągnął ją do siebie, kiedy jego siła i żar rozbudziły w niej rozpaczliwą tęsknotę, zanurzyła się w niej bez reszty.
Czuła na sobie jego mocne ramiona, gwałtowne westchnienie, gdy zanurzył twarz w jej włosach, i zapragnęła przywrzeć do niego bezwstydnie całym ciałem.
‒ Przyszedłem, bo musiałem się pożegnać.
Parsknęła śmiechem.
‒ Nie wierzę ci. Nigdy się nawet ze mną nie przyjaźniłeś. Nie mogłeś znieść myśli, że Brian mnie poślubił. Ty…
Odepchnął ją od siebie z gwałtownością o wiele bardziej przerażającą niż ta, jaką okazywał wobec niej Brian.
‒ Nie mogłem znieść tej myśli, bo… chciałem cię dla siebie. Gdy przed laty po raz pierwszy wyszłaś na boisko niczym błyskawica, z radością na twarzy i pasją do gry… zapragnąłem tego wszystkiego.
Mia gapiła się na niego.
‒ Co?
Zapomniała nagle o fiasku swojego małżeństwa, zdradach Briana.
‒ Kiedy się z tobą ożenił, myślałem, że to zauroczenie tobą… przeminie. Przez lata wmawiałem sobie, że cię nienawidzę za to, że go odpychasz i że miałem w gruncie rzeczy szczęście. Nic nie pomagało. Zjawiłem się dzisiaj, bo… nawet teraz, po jego śmierci, nie mogę przestać o tobie myśleć. – Przyciągnął ją do siebie. Blask jego niebieskich oczu… Mia nigdy nie widziała niczego równie pięknego. – Zjawiłem się, by pożegnać się z dziesięcioletnią obsesją. Tym szaleństwem. Wystarcza ci taka szczerość?
ROZDZIAŁ DRUGI
Krople wody spadały z jej mokrych włosów na zbyt obszerny podkoszulek, który sięgał jej do połowy uda. Wytarła głowę i wrzuciła ręcznik do kosza.
Pływała przez godzinę, jakby chciała uciec przed samym diabłem.
Chciałem cię dla siebie…
Godzinami rozważała ich wzajemne relacje. Tak jak powiedział, znali się od dziesięciu lat. Tyle wspomnień, tyle rzeczy, które teraz widziała inaczej.
Chciała wierzyć, że powiedział to wszystko, ponieważ litował się nad nią, ale ten ogień w jego oczach… jakby stanowiła dla niego kolejne wyzwanie.
Nie pamiętała, jak wsiadła do samochodu ani co mówiła, kiedy ją tu przywiózł. Uciekła do sypialni, a potem, o północy, wskoczyła do basenu.
Korytarz prowadził do ogromnego otwartego salonu z olśniewającym widokiem na zatokę Biscayne z jednej strony i Miami Beach z drugiej.
Krążyła po penthousie, podminowana po doznanej klęsce.
Była tam piwniczka na wino, zewnętrzny taras, basen i jacuzzi z pomostem.
Jej stopy zanurzyły się w grubym ciemnym dywanie, kiedy weszła do sali multimedialnej. Po wielkim ekranie przesuwały się bezgłośnie barwne obrazy, migocząc na ścianach pomieszczenia.
Było to nagranie jednego z jej meczów – finał Pucharu Świata sprzed trzech lat.
Poczuła nagły ból.
Zauważyła, że siedzi między rzędami foteli. Kruczoczarne włosy połyskiwały wilgocią. Obok, na dywanie, stała opróżniona do połowy butelka ze złotym trunkiem.
Jakby na dany sygnał Mia na ekranie posłała potężnym kopnięciem piłkę, która poszybowała w stronę siatki i minęła ręce bramkarki. Dźwięk był wyłączony, ale w jej uszach rozbrzmiał ogłuszający aplauz, jakby stała teraz na boisku w promieniach hiszpańskiego słońca.
Pojawiło się jej zbliżenie, spoconej i radosnej. Po chwili zrobiła zwycięską rundę wokół boiska, no i wreszcie ten idiotyczny taniec i kręcenie tyłkiem…
Nagranie zatrzymało się na tym obrazie.
Nikandros oglądał mecz z uwagą świadczącą o obsesji. Był znany jako zapalony kibic i można by pomyśleć, że to mecz przyciąga jego uwagę.
Ale nie, on patrzył na nią, na Mię.
Zeszła niżej, czując łomotanie serca.
‒ Wyłącz to.
Odwrócił się i popatrzył na nią, obrzucając ją uważnym spojrzeniem od stóp do głów. Usta zdradzały diaboliczne rozbawienie.
‒ Tylko mi nie mów, że to twoje kolejne dziwactwo… nie oglądać własnej gry.
‒ Kolejne?
‒ Lubisz popływać sobie o północy. Odosobnienie przed wielkim meczem.
Wzruszyła ramionami. To, jak bardzo był świadomy jej nawyków, jak bardzo interesował się jej karierą piłkarską, było niczym narkotyk uderzający do głowy i… działający na inne części ciała.
‒ Dopiero przed kilkoma miesiącami pogodziłam się z myślą, że nigdy więcej nie wyjdę na boisko. – Patrząc na ekran, czuła ból, który nigdy nie przeminął. – Ta część mojego życia dobiegła końca.
Odwróciła się i wyszła na korytarz.
Coś się zmieniło tej nocy, może nawet w ciągu kilku ostatnich minut – została przekroczona linia między egzystowaniem a życiem. Otępienie, które ją od dawna prześladowało, jakby zaczęło ustępować. Zatrzymał ją ucisk silnej dłoni na ramieniu.
‒