Скачать книгу

na terenie środkowego Teksasu. Przedmiotem zainteresowań autora jest między innymi pewien niewielki wąwóz, który trwa we względnie dzikim stanie tylko dlatego, że jego obecność podnosi wartość rynkową gruntu. Gehlbach obserwuje różne gatunki dzikich zwierząt i roślin, analizując ich szanse na przeżycie w obliczu wszechobecnych kosiarek do trawy, trutek na szczury, kotów i braku wolnej przestrzeni. Jego doświadczenie „dziczy” jest odwrotnością tego, które przypadało w udziale dziewiętnastowiecznym traperom. O ile ci drudzy tworzyli ludzkie osady wśród bezkresnych zdawałoby się dzikich przestrzeni, współczesny przyrodnik poszukuje coraz rzadszych naturalnych nisz, gdzie życie może płynąć w sposób niezmodyfikowany przez zetknięcie z cywilizacją.

      Ilustracją drugiej z wyodrębnionych przez Raglon kategorii jest książka Meadowlands Roberta Sullivana. Ten autor z kolei eksploruje silnie zanieczyszczone okolice Nowego Jorku. Są to przede wszystkim łąki i obszary bagienne, które przyjęły napór miejskich śmieci i toksyn. Sullivan opisuje między innymi spływ cuchnącą i pełną śmieci rzeczką, która toczy swoje wody przez tereny dziś całkowicie wyjałowione, a niegdyś zamieszkiwane przez niezliczone gatunki zwierząt, ptaków i ryb (Sullivan zauważa z przekąsem, że wciąż można tam zapewne spotkać wiele mustangów – tyle że na autostradzie). Podczas tej wędrówki autor odkrywa, że do rzeki wpływa maleńki strumyk, który przynajmniej na pierwszy rzut oka wydaje się niezanieczyszczony. Ta odrobina czystej wody w wyniszczonej przez człowieka przestrzeni wywołuje ogromne zaskoczenie. Strumyk zasila rzekę, a zatem jego czyste wody po chwili bezpowrotnie mieszają się z cuchnącą, chemiczną zupą wypełniającą jej koryto. Jednak zanim to się stanie, woda jest przejrzysta. Kto wie, może nawet dobra do picia?

      Trzecia kategoria, czyli „postnaturalny rezerwat dzikiej przyrody”, jest chyba najbardziej paradoksalną z opisywanych przez Raglon przestrzeni. Okazuje się bowiem, że obszary, w których nie mogą mieszkać ludzie, na przykład na skutek toksyczności spowodowanej jakąś katastrofą ekologiczną albo z powodów politycznych, zamieniają się w enklawy, w których kwitnie dzikie życie. Wykorzystując ten fakt, czasami tworzy się w takich miejscach rezerwaty. Przykładem może być zdemilitaryzowana strefa pomiędzy Koreą Północną a Południową. Raglon wspomina również o Rocky Flats61 w Kolorado, a także o okolicach Czarnobyla, gdzie zaobserwowano prawdziwy rozkwit flory i fauny oraz wzrost bioróżnorodności. Być może zatem raj jest w końcu możliwy – ale bez ludzi?

      W książce Discordant Harmonies: A New Ecology for the 21st Century Daniel B. Botkin pisze: „Natura XXI wieku będzie naturą stworzoną przez nas; pozostaje kwestia tego, czy to modelowanie będzie rozmyślne czy nierozmyślne, korzystne czy niekorzystne”62. Zdaniem Botkina w XXI wieku będą istniały trzy rodzaje dzikiej przyrody: obszary dziczy, gdzie nie ma śladów ludzkiego działania, przyroda w stanie przedrolniczym oraz rezerwaty.

      Pierwszy rodzaj dzikiej przyrody spełni funkcję bazy porównawczej umożliwiającej naukowcom obserwowanie efektów ludzkich działań w innych, niechronionych, miejscach. Takie tereny pomogą również w utrzymaniu bioróżnorodności. Atrakcyjność tych obszarów dla ludzi (na przykład ich walory estetyczne) są bez znaczenia. Niektóre mogą nie przypominać niczego, co mogliśmy dotąd zobaczyć, ponieważ przyroda pozostawiona samej sobie rzadko kiedy zachowuje się zgodnie z przewidywaniami. Drugi rodzaj dziczy, przyroda w stanie przedrolniczym, to krajobrazy, które odpowiadają naszym wyobrażeniom o dzikiej przyrodzie, czyli reprezentują pewien „styl” dziczy. W Ameryce, jak dowodzi Botkin, ulubionym typem stylizacji dla dzikiej przyrody jest krajobraz z XVII wieku. Wreszcie trzeci rodzaj dziczy to rezerwaty, czyli miejsca służące ochronie konkretnych gatunków zwierząt i roślin. W rezerwatach najczęściej potrzebna będzie przemyślana interwencja ludzi63.

      Przykłady przytoczone przez Raglon i argumenty Botkina wskazują na fakt, iż – najogólniej rzecz biorąc – pejzaż ziemski uległ tak daleko idącym zmianom, że sposób, w jaki ludzie wyobrażają sobie swoje związki z pozaludzką przyrodą (lub swoje oddzielenie od niej), uległ całkowitemu przedawnieniu. Wprowadzone przez Raglon pojęcie antropomorficznej dziczy destabilizuje opozycję człowiek/natura, ważną nie tylko dla Miłosza i Wata, a także dla Rousseau i Emersona – wszak aby powracać do natury, trzeba najpierw istnieć jako podmiot od niej oddzielony. Botkin pokazuje, że „dzika przyroda”, jaką lubimy najbardziej, zazwyczaj jest efektem rozmaitych ludzkich ingerencji, jest dziełem ludzi, wziąwszy zaś pod uwagę fakt, iż jej wartość jest zasadniczo estetyczna, można określić ją mianem sztuki. To oczywiście nie znaczy, że wszystko jest sztuczne – zdolność życia do samoregulacji jest zjawiskiem różnym od ludzkiej skłonności do poddawania naturalnych procesów dyscyplinie. Ale z drugiej strony bywa, że dyscyplinowanie procesów naturalnych jest nieuniknione ze względu nie tylko na interes ludzi, ale także innych gatunków. Stwierdzenie, że żyjemy po końcu natury, jest chyba nadużyciem, nie ma jednak wątpliwości co do tego, że w większym niż kiedykolwiek stopniu natura jest obecnie współtworzona przez człowieka, zarazem wyznaczając granice ludzkim możliwościom tworzenia. To współtworzenie odbywa się także w literaturze. Na terytorium literatury to, co dzikie, zawiera sojusz z dyscypliną zaprowadzoną przez techné.

      Od sielanki do apokalipsy

      Sielankowe początki

      Słownik języka polskiego PWN podaje następujące znaczenia słowa „sielanka”: „niczym niezmącone, pogodne, spokojne, beztroskie życie”, „niczym niezmącona, szczęśliwa miłość”, „utwór poetycki, zwykle o charakterze lirycznym, przedstawiający w sposób wyidealizowany uroki życia wiejskiego, często tematy miłosne; bukolika, idylla, pastorałka”. Zarówno w odniesieniu do jakości życia, jak i do gatunku literackiego określenie „sielankowy”, przynajmniej w znaczeniu potocznym, sugeruje sytuację wyidealizowaną, w pełni poddaną panowaniu zasady przyjemności, nieskomplikowaną i, w końcu, nierealną. Przyjął się pogląd, iż literatura określana mianem sielankowej jest niepoważna, skupiona na przeżyciach osobistych bohaterów i co za tym idzie – politycznie wsteczna. Według Słownika rodzajów i gatunków literackich „sielankowa przestrzeń to mikrokosmos, stworzony z tęsknoty za niewinnością i szczęściem”64. Jest to utopia estetyczna i moralna, w której człowiek odnajduje „pierwotną harmonię” z naturą, uciekając przed zgiełkiem cywilizacji i komplikacjami życia społecznego.

      Zazwyczaj wyróżnia się dwa paradygmaty sielankowe – teokrytejski i wergiliański. Teokryt ukazywał scenki z życia pasterzy, ich miłosne perypetie rozgrywające się w przyjaznej, naturalnej scenerii łagodzącej cierpienia złamanych serc. „Utwory miłosne Teokryta – pisał Artur Sandauer – tchną pogodą, czasem melancholią, nigdy powagą wielkich namiętności”65. Ulubiona pora dnia to późne popołudnie, cichy czas, kiedy nawet Pan drzemie. W takim czasie Koźlarz namawia śpiewaka Tyrsisa:

      […] Zaśpiewaj, jak ongi

      Z Chromisem Libijczykiem śpiewałeś w zawody,

      A dam Ci do udoju kozę, co dwa płody

      Ma u wymion i mlekiem napełnia dwie dzieże66.

      Wergiliusz wzbogacił klasyczną sielankę o motyw Arkadii – utraconej krainy szczęśliwości. Sednem wergiliańskiego modelu sielanki jest próba ucieczki od skomplikowanych spraw wielkiego świata i pragnienie powrotu do utraconego raju:

      Siadł Dafnis, kędy szumna cień rzucała jodła;

      Korydona z Tyrsysem, taż chwila przywiodła.

      Tyrsys owce, Korydon przygnał Kozy z mlekiem,

      Oba z pol Arkadyiskich,