oliwki, zrobił włoski sos, tosty i kawę. Wrócił do sypialni. Śniadanie położył na stoliku i wsunął się z powrotem pod kołdrę. Nachylił się, muskając ustami jej zamknięte oczy. Wyczuła pieszczotę, wyciągnęła rękę, żeby go przytulić, ale wciąż pozostawała na pograniczu snu. Miała wrażenie, że Grzesiek coś mówi, że kocha ich oboje… uśmiechnęła się i położyła dłoń na brzuchu jakby szukając tego „kogoś”, ale napotkała na pustkę. Rozczarowana otworzyła oczy i spojrzała na pochylającą się, uśmiechniętą twarz własnego męża.
– Myślałem, że nie wstaniesz – szepnął – chyba coś fajnego ci się śniło, bo tak słodko się uśmiechałaś…
– Wiesz, co mi się śniło? – Obróciła się na bok, żeby się wygodniej ułożyć. – Dowiedziałam się, że jestem w ciąży, i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu wezmę na ręce nasze dziecko…
– Kto wie co będzie po dzisiejszej nocy… – uśmiechnął się łobuzersko i poprawił poduszkę, żeby było jej wygodniej – zobacz, co zrobiłem – wskazał ręką na tacę.
– Śniadanie? – Patrzyła z niedowierzaniem. – Co się stało?
– Nic… pomyślałem, że się ucieszysz.
– Bardzo… – pocałowała go w nagie ramię – tylko musimy się pospieszyć. Mieliśmy rano jechać, a trochę pospaliśmy…
– Po ostatnich przeżyciach, chyba nie za długo – przewrócił ją na plecy i nachylił się całując odsłonięty brzuch – poza tym jest wcześnie, zdążymy, cztery godziny i będziemy na miejscu.
– Wariacie, pozwól zjeść, inaczej nie będę miała siły! – Usiłowała się opędzić.
– Grunt, żebym ja miał… – Uśmiechał się, ale posłusznie sięgnął po tacę i postawił obok.
– Jak to ładnie wygląda. – Wyciągnęła rękę i skubnęła kawałek pomidora z brzegu talerza –Zrobiłeś sos… wygląda pysznie.
– No myślę… – wziął widelec i położył na grzance kawałek pomidora z serem. Kropla sosu spadła na jej dłoń, nachylił się i scałował słony smak sosu.
– Przestań… nie ręczę za siebie, – pogroziła palcem, – zjedzmy i zbierajmy się. Na czułości będziemy mieli jeszcze dużo czasu…
– Groźba czy obietnica? – Spojrzał ze śmiechem – Być może będę zmuszony zaopatrzyć się w niebieskie cudeńka.
– Żartujesz? – Zaczęła się śmiać. – Podobno działa też mleko z gipsem, kto wie, może efekt będzie dłuższy i bardziej spektakularny.
– Zołza…
– Lekoman…
Przekomarzali się do dziewiątej. W końcu musiała się podnieść, zdawała sobie sprawę, że jak ona tego nie zrobi, to cały dzień spędzą w łóżku. Odkąd Grzesiek wrócił do sypialni, mogli z niej nie wychodzić. Z domu wyjechali kilka minut po dziesiątej, planowali, że na miejsce dotrą koło trzynastej.
Zanim wyszli z domu, Kaśka zadzwoniła do Agnieszki informując ją o wyjeździe. Siostra życzyła jej powodzenia i stwierdziła, że właśnie dostała nowego klienta – samą siebie i musi się przygotować do rozprawy. Kaśka była spokojniejsza, odkąd wiedziała, że ma siostrę po swojej stronie, i że może się komuś zwierzyć z dręczących problemów. Od kilku dni przygotowywała się na spotkanie z teściową, chciała się jak najwięcej dowiedzieć o chorobach Grześka. Miała nadzieję, że przygotowała się na wszelkie „nieprzewidziane” pytania. Bała się, żeby teściowa się nie domyśliła, o co tak naprawdę chodzi, ale miała nadzieję, że zapatrzona i zakochana we własnym synu nie dostrzeże podstępu.
Grzesiek zaparkował wreszcie na parkingu pod blokiem i spojrzał na zegarek.
– Przez te cholerne korki coraz dłużej się jeździ. – Uśmiechnął się zmęczony.
– Spodziewałeś się czegoś innego w piątek? – Spojrzała zdziwiona. – I tak szybko dojechaliśmy, po południu pewnie jechalibyśmy jeszcze ze dwie godziny, więc nie jest wcale tak źle.
– Pewnie masz rację. – Wyjął z bagażnika torbę z rzeczami. – Teraz mnie tylko ciekawi, co staruszkowie powiedzą jak nas zobaczą.
Kasia mimowolnie spojrzała w okna na pierwszym piętrze. Były otwarte, firanka jak zawsze lekko przesunięta, żeby przeciąg przypadkiem jej nie przyciął w oknie. Na balkonie zwisały ze skrzynek kolorowe kaskady surfini.
– Idziemy najpierw do rodziców, – zadecydowała szybko i poszła przodem, – potem wpadniemy na górę do twojej mamy.
– No to zróbmy im niespodziankę! – Grzesiek zaczął się śmiać. Wiedział, że matka o tej porze pewnie jest na zbiegach.
– I dobrze! – Puściła porozumiewawcze oczko i zadzwoniła do drzwi. Usłyszeli szybkie kroki zbliżające się po drugiej stronie i zgrzyt przekręcanego zamka.
– Zgadnij, kto was odwiedził? – Kaśka nie dopuściła mamy do głosu, kiedy ta zaskoczona otworzyła drzwi.
– Dzieci, co tutaj robicie, dlaczego nie zadzwoniliście?
– Chcieliśmy zrobić niespodziankę… – Grzesiek uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.
– Przecież coś bym przygotowała gdybyście powiedzieli, że przyjedziecie.
– Właśnie dlatego nie dzwoniliśmy, żebyś nie spędziła pół dnia w kuchni. – Kasia zakończyła dyskusję.
– Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście. – Lila otworzyła drzwi do małego pokoju. – Możecie się rozpakować. Pokój zawsze na was czeka.
– To ja zrobię kawę. – Kasia poszła z mamą do kuchni zostawiając Grześka w pokoju.
Nastawiły wodę i usiadły przy stole.
– Kasiu, coś się stało, że przyjechaliście tak bez uprzedzenia? – Lila spytała cicho, żeby Grzesiek nie usłyszał.
– Po prostu dawno tu nie byliśmy. Poza tym miałam w pracy kilka ciężkich tygodni i chciałam odpocząć. – Uśmiechnęła się uspokajająco.
– Wystraszyłam się, że macie jakieś problemy. – Lila odetchnęła z ulgą.
– Mam dzisiaj wolne, Grzesiek pracował dłużej w tygodniu, dzięki temu zrobiliśmy nieco dłuższy weekend, dlatego postanowiliśmy wpaść na stare śmieci. Chyba nie popsuliśmy wam planów?
– Nie żartuj. Tata niedługo wróci z pracy, poza tym nic specjalnego nie planowaliśmy.
– To dobrze. Wiesz… – Kasia uścisnęła mamę za rękę – wieczorem Grzesiek chce się spotkać ze znajomymi. Pomyślałam, że może w tym czasie zadzwonię do Małgosi i się z nią spotkam. Brakuje mi jej.
– Ostatnio pytała, czy nie planujesz przyjazdu, ale powiedziałam, że nic o tym nie wiem.
– Czyli trafiłam w dziesiątkę.
– Chyba tak. Na pewno się ucieszy. Kochanie, widziałaś się może z Agnieszką? – Mama zmieniła temat – Rozmawiałam z nią dwa dni temu i wydaje mi się, że jest przemęczona. Odniosłam wrażenie, że nie ma czasu na odpoczynek.
– Widziałyśmy się kilka dni temu. Dobrze wygląda, tylko ma teraz sesje a wiesz, że ona nie znosi fuszerki. Zawsze musi być najlepsza, zresztą wybrała uczelnię, gdzie lewusy nie mają czego szukać. Sesja minie, Aga odpocznie. Nie martw się.
– Jest moją córką tak samo jak ty. Martwię się o was obie. – Lila wstała żeby zalać kawę. Postawiała na stole trzy szklanki