jedna z trudniejszych i emocjonalnych spraw, zdawała sobie sprawę, że prokurator zrobi wszystko, żeby doprowadzić do skazania, a ona musiała temu zapobiec. Zdawała sobie sprawę, że będzie to ciężka przeprawa, tym bardziej, że ona i Rafał Mackiewicz, prokurator wyznaczony do tej sprawy, nie darzyli się sympatią już od czasu studiów. Kaśka pokonała go podczas procesu pokazowego na zajęciach, a Rafał nie potrafił tego zaakceptować. Do zakończenia studiów stale był narażony na docinki ze strony kolegów. Nie potrafił o tym zapomnieć i swoją frustrację przenosił teraz na salę rozpraw.
– Pani Basiu, przejdźmy do wolnej sali, muszę porozmawiać z dziećmi zanim zacznie się rozprawa. Wyjaśnię wszystko. Zrobię wszystko, żeby wróciła pani dzisiaj z dziećmi do domu. – Wskazała kobiecie prawą ręką salę w głębi korytarza, lewą ręką ujęła dłoń Ani, która natychmiast zacisnęła mocno swoje palce na jej dłoni.
– Nie wiem, jak pani dziękować… – Basia powiedziała cicho idąc za Anią i prowadząc obok pozostałą trojkę dzieci.
– Jeszcze nic nie zrobiłam, – Kasia uśmiechnęła się uspokajająco, – ale dam z siebie wszystko, to mogę obiecać.
– Tylko nie mogę pani zapłacić… – chciała jeszcze coś dodać, ale Kaśka przecząco pokręciła głową.
– Proszę zapomnieć o jakichkolwiek pieniądzach, zasłużyła pani na najlepszą obronę. Proszę skupić się na dzieciach, teraz to jest najważniejsze.
– Najgorszy jest powrót do domu, tam wszystko wraca… tamten dzień, tamta sytuacja i jeszcze Bogdan dzisiaj wyszedł ze szpitala. – Kobieta nagle zamyśliła się, nie zdawała sobie sprawy, że mówi na głos, co myśli.
Kasia spojrzała na nią uważnie, zupełnie o tym nie pomyślała, przecież dla nich ten koszmar wciąż trwał, kiedy wracali do swoich czterech ścian. Podjęła decyzję, że najpierw oczyści ją z zarzutów, a później pomoże w znalezieniu innego mieszkania, gdzie będą mogli wrócić do normalności, z daleka od męża, który za wszelką cenę chciał posłać ją za kratki. Może uda się też znaleźć dla niej pracę, musi się tylko dowiedzieć, jakie ma wykształcenie, co potrafi robić. Do tej pory zajmowała się tylko dziećmi i nigdzie nie pracowała, ale może wyjście do pracy podniesie jej samoocenę. Na samej pomocy społecznej nie da się długo ciągnąć, tym bardziej przy czwórce dzieci.
Prawie pół godziny rozmawiała z dziećmi, usiłując wszystko wyjaśnić. W sumie najbardziej obawiała się tego, co powie Tomek. Był w trudnym wieku, impulsywny i uważał, że wszystko wie najlepiej, ale zdawała sobie sprawę, że jedno nieopatrznie rzucone przez niego słowo, Rafał wykorzysta w bezwzględny sposób, byle wygrać sprawę. Dla niego tak naprawdę liczyło się teraz uzyskanie wyroku skazującego, udowodnienie, że jest od niej lepszy. Był tak zacietrzewiony w swojej złości, że mógłby skazać tę kobietę, chociaż to nie jej klientkę powinien oskarżać, ale jej męża. Zanim wyszli z pokoju, wzięła jeszcze Tomka na bok, żeby powiedzieć mu klika słów na osobności. Ostrzegła, że prokurator będzie uważnie analizował każde słowo i jeśli nie chce żeby matka spędziła kilka lat w więzieniu, a on z rodzeństwem w domu dziecka lub z ojcem, ma pilnować tego, co mówi. Pokiwał głową, co by znaczyło, że rozumie, co powiedziała. Miała nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
Kwadrans po jedenastej poproszono wszystkich na salę rozpraw. Sprawie przewodniczyła sędzina Patrycja Trzebiatowska. Miała około pięćdziesięciu lat, za sobą niejedną sprawę, z przemocą domową w tle. Stała po stronie maltretowanych kobiet i w prawniczym gronie była z tego znana, ale musiała też być obiektywna. Dlatego tak ważne były zeznania dzieci, wiedziała, że Rafał też starannie się do sprawy przygotowywał, wezwał świadków. Obecny był też mąż klientki jako poszkodowany. Liczyła się z tym, nie będzie łatwo wygrać. Dzieci i dwie sąsiadki, które w końcu udało się namówić do złożenia zeznań, to byli świadkowie obrony. Niewiele, ale zawsze coś. Rodzina pani Basi odsunęła się od niej, kiedy wyszła za mąż za Bogdana. Byli przeciwni temu małżeństwu, ale ona się uparła, wyprowadziła z domu i została żoną mężczyzny, którego kochała, a który naprawdę na to nie zasługiwał. Dopiero po jakimś czasie zrozumiała, że rodzice mieli rację. Usiłowała szukać u nich pomocy, kiedy zdała sobie sprawę, w co się wpakowała, ale usłyszała, że skoro była taka mądra, kiedy za niego wychodziła, to musi radzić sobie sama. I tak już zostało, aż do teraz.
ROZDZIAŁ TRZECI
Wyszła z sądu po trzeciej. Czuła, jakby została przeciśnięta przez praskę do ziemniaków. Rafał nawet na chwilę nie odpuszczał, atakował świadków, musiała czuwać, żeby żadne słowo, które padało nie zostało źle zinterpretowane. Prokurator powołał na świadków znajomych z pracy i rodzinę męża klientki. Bogdan z miną niewiniątka i bez mrugnięcia okiem oskarżał żonę. Twierdził, że on całymi dniami ciężko pracował na utrzymanie rodziny, a jego żona nawet obiadu nie ugotowała. Mówił, że nie dbała o dom ani o dzieci. Właściwie to nie wie, co się wtedy stało, że go zaatakowała, przecież kocha ją i dzieci, nigdy w życiu nie podniósł na nich ręki. Oczywiście wszyscy świadkowie, których wezwał prokurator, potwierdzili to, co Bogdan mówił. Opowiadali, jaki z niego jest dobry mąż, ojciec i oczywiście przyjaciel. Wszyscy zgodnie twierdzili, że jego żona siedziała w domu, bo ponieważ nie chciała pracować i od tego nicnierobienia poprzestawiało się jej w głowie. Padło też stwierdzenie, że celowo zraniła męża, który zastanawiał się nad rozwodem, ale wstrzymywał się ze względu na dzieci. Po zeznaniach dorosłych świadków, sędzina zdecydowała, że dzieci będą zeznawały w osobnym pokoju pod okiem psychologa. Chciała uniknąć konfrontacji dzieci z ojcem i jego rodziną. Kaśka dziękowała Bogu, że tak się stało. Dzieci opowiadały, co się działo w domu, nawet Tomek odpowiadał bardzo rzeczowo na zadane pytania, nie powiedział nic, co mogłoby zaważyć na wyniku sprawy. Psycholog jednoznacznie stwierdziła, że dzieci mówią prawdę. Po przeszło czterech godzinach zapadł wyrok. Jej klientka została uniewinniona, wszystkich poddano pomocy psychologicznej w ośrodku interwencji kryzysowej, dodatkowo Bogdan dostał zakaz zbliżania się do rodziny. Rafał wyglądał, jakby po raz kolejny dostał w twarz, przegrał, mimo, że tak bardzo się starał. Nie dość, że nie doprowadził do skazania jej klientki, to ona osiągnęła w trakcie rozprawy wszystko, co zamierzała. Po ogłoszeniu wyroku wyszedł z sali trzaskając drzwiami.
Coś ostatnio często zdarza mi się słyszeć, takie odgłosy, – Kaśka uśmiechnęła się ironicznie, – najpierw Grzesiek, teraz Rafał. Wkurza ich to, że i tak zawsze stawiam na swoim. Jeden się o tym przekonał po raz kolejny, drugi dopiero się o tym przekona – pomyślała z mściwą satysfakcją. Wygrana sprawa dodała jej sił, aby walczyć o to, co uważała za najważniejsze.
– Pani mecenas – głos klientki wyrwał ją z zamyślenia, odwróciła się w stronę kobiety, która szła w jej stronę – nie wiem, jak mam dziękować za wszystko.
– Dobrze, że sprawa tak się skończyła. – Uśmiechnęła się. – Przy okazji, czy spotkałaby się pani ze mną, powiedzmy w przyszły poniedziałek? Mam pewien pomysł, ale potrzebuję kilku dni, żeby się we wszystkim rozeznać.
– Mamy jeszcze jakieś problemy? – W oczach kobiety pojawiła się panika.
– Nie. Ta sprawa już jest skończona. Chodzi o zupełnie coś innego. Chciałabym pani pomóc, ale najpierw muszę się wszystkiego dowiedzieć. Proszę mi zaufać.
– Dobrze. Spotkajmy się w poniedziałek.
– Przyjadę do pani o trzynastej trzydzieści. Możemy się tak umówić?
– Tylko wie pani u mnie jest…
– Proszę się niczym nie martwić, jeśli wszystko uda się załatwić już niedługo zaczniecie nowe życie. – Kaśka mocno uścisnęła jej zimne dłonie, usiłując dodać otuchy.
Pożegnały