dreszcze.
– Zdrzemnij się, synku. Nie musisz nic robić. Jeśli bierze cię jakaś choroba, to sen pomoże ją zwalczyć. – Pocałowała go w policzek, a potem poprosiła Kubę, żeby pobawił się grzecznie sam i nie zawracał bratu głowy.
– Zabieram się za przygotowanie rosołu. To najlepsza potrawa na wszelkie dolegliwości. A ty już idź, bo się spóźnisz. – Teresa, pod której opieką mieli zostać chłopcy, zmieniła zdanie co do zupy, jaką będzie gotować tego dnia.
Anna spojrzała na zegarek. Rzeczywiście zostało jej zaledwie pół godziny do spotkania w prokuraturze. Przeczesała włosy szczotką, rezygnując z planów ułożenia eleganckiego koka.
Niemal w ostatniej chwili dotarła na miejsce. Przywitała ją starsza pani, która przedstawiła się jako prowadząca śledztwo. Najpierw pouczono Annę o odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań lub zatajenie prawdy, a potem spisano personalia.
– Czy wie pani, w jakiej sprawie została tu wezwana?
– Hm… Michała Dawidowicza.
– Tak. O co w tej sprawie chodzi?
– No, że kiedyś zginęła jego dziewczyna. Państwo chcecie ustalić, czy miał z tym coś wspólnego, czy nie. – Anna poczuła, że głos jej drży. O ile od początku trzymała się dzielnie, to w tej chwili serce zaczęło łomotać, a ciało ogarniała panika.
Powiedz, co wiesz, a potem pójdziesz do domu i dadzą ci spokój, uspokajała się w myślach, jednak nerwy już opanowały jej ciało.
– Widzę, że jest pani zdenerwowana. Dlaczego?
– Bo… bo źle się z tym czuję i w ogóle nie mam ochoty zeznawać.
– Z jakiego powodu?
– Nie wiem. Nie mam nic do powiedzenia.
– Zobaczymy. Od kiedy zna pani Michała Dawidowicza i jakie relacje panią z nim łączą?
– Poznaliśmy się przez jego siostrę Agatę. Przyszedł do nas, to jest do mnie i do mojego męża, na przyjęcie. Naszych dzieci nie było jeszcze na świecie. Potem widziałam go parę razy w ciągu kilku lat. Raz byliśmy wspólnie na wakacjach w większej grupie, następnie zaproponował mi pracę u siebie w galerii i wtedy poznaliśmy się bliżej.
– Jak blisko?
– Najpierw się przyjaźniliśmy i spotykaliśmy tylko w pracy, ale potem rozstałam się z mężem i… zbliżyliśmy się do siebie.
– Zamieszkała pani z nim?
–Tak.
– Czy to znaczy, że byli państwo parą?
– Tak. Można tak powiedzieć.
– Czy opowiadał pani o swojej przeszłości? O dziewczynie sprzed lat?
– Michał nie lubił mówić o sobie. Zamykał się, kiedy poruszałam takie tematy. Jakby chciał się odciąć od wcześniejszego życia.
– Dlaczego? Jak pani myśli?
– Nie wiem. Wtedy byłam przekonana, że ktoś go skrzywdził i stara się o tym zapomnieć.
– Tak?
– Opowiadał mi o Nasturcji. Mówił, że był w niej bardzo zakochany, ale ona go zdradzała, a gdy mieli wziąć ślub, nagle odeszła. Zrozumiałam, że ona uciekła. Dopiero potem dowiedziałam się, że nie żyje, to jest że odeszła na zawsze. Myślałam, że chce o niej zapomnieć, ale kiedy dzieci znalazły to pudełko…
– Jakie pudełko?
– Moi synowie bawili się w jego pokoju i wyciągnęli spod łóżka pojemnik ze zdjęciami i listami. Przejrzałam je, bo nie mogłam powstrzymać ciekawości. Był tam też medalion. Przeczytałam listy i trochę się przestraszyłam.
– Dlaczego? Co mogło panią przestraszyć?
– Nie umiem tego określić. Niby zwykłe listy miłosne, ale po pierwsze zdziwiło mnie, że to była korespondencja do niej, a przecież zazwyczaj trzyma się listy od kogoś, a nie własne do tej osoby. Wyglądało na to, że nigdy nie zostały wysłane.
– To samo w sobie nie powinno być przerażające, prawda?
– No tak, ale on pisał do dziewczyny tak jakoś… zaborczo. Jakby chciał ją kontrolować.
– I to panią tak zbulwersowało?
– Raczej zaniepokoiło. Skoro chciał zapomnieć o przeszłości, to czemu trzymał te listy przez tyle lat? Nie potrafię powiedzieć, co akurat mnie zaniepokoiło. Po prostu sposób, w jaki pisał, sprawiał, że cierpła mi skóra. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ta dziewczyna nie żyje.
– Jak się pani udało połączyć fakty?
– Pewna osoba powiedziała mi, że rozpoznaje Michała i że miała z nim kiedyś kontakt. Zdradziła, w jaką sprawę był zamieszany. To wyszło przypadkowo. Podzieliłam się z nią tym, co odkryłam. Przypuszczam, że macie wszystkie te listy, ja nie wiem nic ponad to, co wyczytałam.
– Dobrze. A jaki on jest? Jaki ma charakter?
– Dla mnie zawsze był bardzo dobry, opiekuńczy, emanował spokojem.
– Wobec pani dzieci też?
– Tak.
– Czy była pani świadkiem sytuacji, w której byłby zdenerwowany? Pokłóciliście się kiedyś?
Anna zastanowiła się chwilę.
– Właściwie nie. Nie przypominam sobie żadnej kłótni. Michał zawsze był opanowany. To mnie ponosiły nerwy. Jego nie.
– A w stosunku do innych osób? Czy kogoś nie lubił?
– Tak… mojego męża – zawahała się. – Teraz sobie przypominam, że czasem się sprzeczali, ale to normalne, bo obaj czuli się zagrożeni i walczyli o mnie.
– Nic pani nie niepokoiło w jego zachowaniu?
– Nie. Uspokajałam ich obu, bo oczywiście nie podobało mi się to, że są na siebie źli, ale to było naturalne w sytuacji, w której się znaleźliśmy.
– Czy kiedykolwiek poczuła się pani w jego obecności zagrożona?
Anna oblizała wargi. Miała sucho w ustach i z chęcią napiłaby się wody, ale jej nie zaproponowano. Sama nie chciała prosić. Przełknęła więc ślinę i odpowiedziała na pytanie:
– Po śmierci męża zaczęło się między nami psuć. Ja bardzo to przeżywałam, a Michał podchodził jakoś tak luzacko. Miałam do niego żal, bo do tego czasu był zawsze czuły i pełen zrozumienia dla moich spraw, a tu nagle zabrakło mu empatii. Źle się wyrażał o Robercie i nie mógł zrozumieć, że chcę być sama z dziećmi i w spokoju przeżyć żałobę.
– Co takiego robił?
– Czułam się osaczona. Im bardziej chciałam być sama, tym bardziej był zaborczy. Kontrolował mnie, wydzwaniał wielokrotnie, o wszystko wypytywał, a gdy nie chciałam rozmawiać, miał do mnie pretensje.
– Wiem, że nagle wyjechała pani z kraju. Co się stało?
– Nie radziłam sobie z tym. Zaczęłam podejrzewać, że nie powiedział mi prawdy o tamtej dziewczynie, i nie podobało mi się, że zaczął mnie sprawdzać. Chciał zdominować. Spanikowałam. Wyobrażałam sobie za dużo.
– Co pani sobie wyobrażała?
Anna poczuła, że się poci. Jak miała powiedzieć, że myślała, iż Michał zabił swoją dziewczynę, więc