mnie nie ma, mój Panie – odpowiedziałam. I tak musiałam wynieść się stąd. Moja osłona wystarczyłaby mi jeszcze tylko na dwie minuty. Zresztą, walka była już słabsza. Większość agresorów wyczerpała w dużym stopniu swoją moc. Teraz raczej się bronili, niż atakowali. Zauważyłam, że coraz więcej osobników rezygnowało z walki, kładąc się na ziemię i krzyżując ręce na karku.
Tak, starcie zbliżało się już do końca. Mogłam spokojnie ewakuować się z tego miejsca.
ROZDZIAŁ 2
Kiedy zmaterializowałam się pod drzwiami apartamentu Króla, odetchnęłam z ulgą. Nikomu ważnemu nic się nie stało. Ani Królowi, ani Straży, ani Wojownikom. Nawet XAWIER nie został ranny. Walka na szczęście nie rozprzestrzeniła się poza salę główną. Służba nie była niczym zagrożona. Spokojnie mogłam się zająć IZABEL. Zdjęłam blokadę i wślizgnęłam się szybko do środka, po czym ponownie starannie zablokowałam drzwi.
Moja przyjaciółka, niczego nieświadoma, spojrzała na mnie zaciekawiona.
– No i jak tam obrady? – zapytała. – Udało ci się czegoś dowiedzieć, KALO? Kiedy wreszcie skończą? Mam nadzieję, że twoje obawy się nie potwierdziły?
– Potwierdziły się, IZI, niestety. Zostaliśmy zaatakowani. – Nie było powodu trzymać tego w tajemnicy. I tak by się dowiedziała. – Tylko spokojnie – zawołałam, widząc jej przerażenie. – Wszystko jest pod kontrolą. Królowi nic się nie stało. Gdy opuszczałam salę, zamachowcy byli pokonani.
Przerażenie znikło z jej twarzy, jednak nadal siedziała wystraszona, wpatrując się we mnie intensywnie. Po chwili podeszła i przytuliła się do mnie mocno, jak małe dziecko, szukające schronienia u matki.
– KALO, jak zwykle miałaś rację. Nie powinno się lekceważyć twoich przeczuć. – Drżała lekko, więc pogłaskałam ją uspokajająco po włosach. – Co się teraz wydarzy? W każdej chwili mogą znów zaatakować – dodała.
– IZI, kochanie, nie bój się. Myślę, że teraz przez dłuższy czas będzie spokój. Nasz wróg wykorzystał zjazd i zaatakował wszystkimi siłami. Użył do tego najsilniejszych osobników po Starszyźnie. Na szczęście byliśmy przygotowani, a on poniósł klęskę. Reszta jest zbyt słaba, by mogła nam zagrozić – pocieszałam ją.
– Więc Starszych nie było między walczącymi?
– Ani Starszych, ani Namiestników. Domyślam się, że atak nastąpił po ich wyjściu. Wszystkiego dowiemy się od Króla. Mam nadzieję, że zaraz się ze mną skontaktuje.
Odsunęła się trochę ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy.
– KALO, nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Królowi coś się stało. Tak bardzo go kocham – wyznała.
– On ciebie też. Gdy tylko się zorientował, że jestem w sali, zapytał o ciebie. Chciał wiedzieć, czy jesteś bezpieczna.
– Naprawdę? – W jej oczach pojawiły się łzy. – Myślisz, że mógłby mnie pokochać, chociaż trochę? Wiem, że nie mam szans, by obdarzył mnie takim uczuciem jak ciebie, ale bardzo pragnęłabym, żeby pokochał mnie choć odrobinę.
– IZI, ty głuptasie! On już od dawna cię kocha! Wierz mi, pogodził się z tym, że nie możemy być parą. Jest bardzo mądrą istotą i dobrze rozumie, że lepiej być moim najlepszym przyjacielem i bratem niż stracić ze mną kontakt całkowicie. Uwielbiam go i kocham, właśnie jak brata. Przecież płynie w nas ta sama krew. – Wytarłam łzy płynące jej po policzkach. – Poza tym to, że darzy mnie uczuciem, nie oznacza, że nie może oddać serca tobie. Znam go, IZI, bardzo dobrze i wiem, co czuje.
– Dziękuję ci za te słowa. Wiesz, że mam do ciebie całkowite zaufanie. – Spojrzała trochę pewniejszym wzrokiem.
– Wiem, kochanie. – Głaskałam jej piękne włosy blond.
Była jedyną kobietą, która znała moje sekrety. Prawdziwą przyjaciółką.
Przypomniałam sobie, jak walczyłam o nią z ojcem. Nie zgadzał się na jej przemianę. Dobrze, że w końcu uległ. Nie mogłabym patrzeć spokojnie, jak umiera zżerana przez cholerną chorobę, na którą nie zasłużyła. Nie zniosłabym takiej straty wiedząc, że można jej pomóc. Była jedną z najważniejszych istot w moim życiu.
– KALO, co u was? Wszystko w porządku? – usłyszałam w głowie głos Króla.
– Tak, oczywiście. Co się dzieje? – zapytałam.
– Już prawie zrobiliśmy porządek – odpowiedział. – Dziesięciu przywódców jest uwięzionych. Trzech z nich jest poważnie rannych, a dwóch nieprzytomnych. Z naszej strony tylko dwóch Strażników jest lekko rannych, ale Wojownicy już ich regenerują.
Odetchnęłam z ulgą, słysząc takie dobre wieści. IZABEL patrzyła na mnie bardzo uważnie, więc uśmiechnęłam się do niej uspokajająco. Wiedziała, że rozmawiam z Królem.
– Całe szczęście, że tobie, Panie, nic się nie stało – odezwałam się do niego. – IZABEL była taka przerażona.
– Ucałuj ją ode mnie. Na razie nie mogę do was przyjść. Razem z Mistrzem odczytujemy pamięć pozostałych przywódców Klanów. Wszyscy, którzy poddali się bez walki, są najprawdopodobniej niewinni. Wielu przywódców, zaskoczonych sytuacją, nie wiedziało, co się dzieje, zatem atakowali i bronili się na oślep.
– Ja też miałam takie wrażenie. Większość nie miała pojęcia, co się dzieje. Co z nimi zrobicie?
– Tych, którym odczytujemy pamięć i są niewinni, odsyłamy do domów. Jeśli któryś okaże się winny, zostanie uwięziony. Dlatego nie czekajcie na mnie, bo to zajmie nam trochę czasu. Zajmijcie się sobą. Zjawię się najszybciej, jak będę mógł. Muszę kończyć – powiedział i przerwał połączenie.
Uściskałam IZABEL z radości i pocałowałam gorąco w usta.
– Król kazał cię ucałować, więc na pewno chodziło mu o taki pocałunek – zawołałam wesoło, ponieważ spoglądała na mnie zdziwiona. – Już się nie martw, sytuacja opanowana całkowicie. Trochę czasu zajmie im przeglądanie pamięci buntowników, więc możemy zająć się sobą.
Widziałam jak opada z niej całe napięcie. W jej oczach znów pojawiły się łzy.
– Nie jest ranny?
– Nie! Nic mu nie jest i jak widzisz, nawet w ciężkich chwilach myśli przede wszystkim o tobie. Jeśli nadal uważasz, że nie jesteś kochana, to znaczy, że masz nierówno po sufitem – rzuciłam.
Uśmiechnęła się do mnie przez łzy. Były to łzy szczęścia.
– No, to co robimy, mazgaju? – zapytałam.
– Może powspominamy nasze paryskie przygody? Miałyśmy wtedy takie cudowne i zwariowane życie.
– Nie zaprzeczam, byłyśmy strasznymi wariatkami – zaśmiałam się.
Wspaniale było przypomnieć sobie wspólnie spędzone lata. IZABEL, jako człowiek, żyła na pełnych obrotach, spontanicznie i żywiołowo. Podobnie jak ja. Uzupełniałyśmy się nawzajem. I takiej IZABEL brakowało mi teraz. Chociaż dzisiaj rozkręciła się bardzo, do dawnej, szalonej dziewczyny było jeszcze daleko.
Trajkotałyśmy tak co najmniej przez kilka godzin. Zaaferowane przypominaniem sobie naszych przygód, nie zauważyłyśmy, kiedy zjawił się Król. Gdy go poczułam, stało się dla mnie jasne, że musiał się zjawić trochę wcześniej i ukryć to. Wykorzystał moje chwilowe odprężenie i po prostu nas podsłuchiwał.
Odwróciłam się do niego i zapytałam:
– Ładnie to tak szpiegować i podsłuchiwać?
Mimo