…jeśli efemerydy zaburzą równowagę…
– …nie możemy…
– …nie mogą…
– Nagrywa pani to wszystko? – spytał Gray.
– Oczywiście. Pan nie?
– Tak. Dobrze jednak mieć kopię zapasową. Może odbiera pani fragmenty, które przegapi moje oprogramowanie.
– Słusznie.
– Konstantin powinien być to później w stanie rozszyfrować, ale chciałbym wiedzieć już teraz, o co się kłócą.
– Proszę spytać Agletsch.
– Cholera. Oczywiście. – Zmienił kanał. – Aar’mithdisch? O co spierają się Sh’daar? Wyjaśnij proszę to mojemu biednemu, nierozwiniętemu mózgowi.
– Nie spierają się… nie do końca. Wystąpiły wątpliwości co do tego, czy obrazy przywiezione z dalekiej przyszłości rzeczywiście przedstawiają faktyczne zdarzenia. Adjugredudhra i Baondyeddi uważają, że galaktyczna sfera Dysona może być dziełem przyszłych potomków Społeczności Sh’daar. Jeśli tak jest w istocie, nie mają czego się obawiać… tak-nie?
– Dane Glothrów wskazują, że gatunki Sh’daar uciekają z Galaktyki.
– Termin „Sh’daar” może nie mieć żadnego znaczenia za kolejne cztery obroty Galaktyki. Poza tym inni twierdzą, że miliard lat to zbyt długi czas, by się przejmować, co wtedy się stanie. Zamieszkane światy uciekające w międzygalaktyczną przestrzeń mogą być przyszłym odpowiednikiem Outsiderów, pokonaną frakcją… albo czymkolwiek innym. Niemal miliard lat to naprawdę długi czas, przez który cywilizacje mogą zmienić się nie do poznania.
– Jak… efemeryczne.
– Niektóre z gatunków Sh’daar są niezwykle długowieczne – kontynuowała Agletsch. – Patrzą na wszystko z dłuższej perspektywy… nie bez powodu. Większość jednak czuje, że to dzisiejsze problemy dostatecznie zaprzątają im uwagę… tak-nie?
– Podróże w czasie zmieniają jednak perspektywę, nieprawdaż? – zwrócił uwagę Gray. – To, co Sh’daarowie robią tu, w Chmurze N’gai, ma skutki w moim czasie.
– Oczywiście. Ale co ważniejsze, technicznie zaawansowane gatunki z dalekiej przyszłości mogą przenieść się w przeszłość i mieć wpływ na to, co dzieje się teraz. Glothrowie wyraźnie to potrafią. Wy, ludzie, zrobiliście to za pomocą cylindrów AGTR. Społeczność przeraża możliwość, że ktoś… wy, Glothrowie, Obcy z Rozety… cofnie się do tego czasu lub wcześniejszego i zniszczy to, co tu zbudowali.
– Dlaczego? Co takiego istotnego budują?
Miał to być rodzaj żartu, tłumaczka jednak odpowiedziała.
– Chcą cofnąć osobliwość technologiczną, która zniszczyła ich dawną totsch.
Słowo nie było łatwo przetłumaczalne. Według bazy danych Konstantina-2 zawierało elementy „chwały”, „reputacji”, „skuteczności”. Gray uznał, że dobrym odpowiednikiem będzie „twarz”.
Czy taka była odpowiedź? Sh’daar wyruszyli na antyosobliwościową krucjatę, bo zostali zawstydzeni? Bo stracili twarz?
Nie brzmiało to rozsądnie. A jednak, biorąc pod uwagę przyczyny tak wielu wydarzeń w historii ludzkości, nie powinno go to aż tak dziwić.
– Sama wojna może być fenomenem emergentnym – szepnął mu w myślach Konstantin-2, niemal jakby je czytał.
– Co masz na myśli?
– Społeczność składa się z kilku różnych gatunków, z których każdy ma własne cele. Każdy członek tych gatunków też posiada własne dążenia i żądze, które kolidują ze sobą w nieprzewidywalny sposób. Świadczą o tym Sh’daarowie popierający osobliwość, którzy nas zaatakowali.
– Tak?
– Zachowania emergentne to większy wzorzec zachowań, wynikający z interakcji między mniejszymi lub prostszymi elementami, które same go nie wykazują. Umysł powstający spośród bilionów połączeń nerwowych to jeden z nich. Samo życie, powstające z połączenia komórek w organizmie, także.
– Dobra, dobra. Rozumiem. Ale wojna?
– Ewidentnie żaden z gatunków Sh’daar nie rządzi ani nie dominuje nad pozostałymi. Wszystkie boją się powtórki z ostatniej osobliwości i chcą ją powstrzymać. Ich wzajemne interakcje mogą jednak prowadzić do społecznej akceptacji wojny jako środka do celu, a nastawienie pozostałych gatunków wspiera powstającą grupową etykę.
– Jak rozwścieczony, żądny linczu tłum.
– Właśnie. Jeden człowiek może nie chcieć zabić drugiego, ale większa grupa, której członkowie nawzajem się motywują, nie będzie się wahać. Ludzie zademonstrowali tę zasadę wielokrotnie. W nazistowskich Niemczech, w Związku Radzieckim, w Hegemonii Chińskiej…
– Co więc możemy z tym zrobić?
– Nie wiadomo. Na pewno byłaby pomocna lepsza komunikacja.
– Oczywiście. Problem w tym, że teraz nawet ich nie rozumiemy.
– Efemerydy próbują nas zwodzić…
– Efemerydy nie są istotne…
– Musimy zbadać inteligencję z Rozety…
Kto to powiedział? Gray sprawdził strumień danych i kazał Konstantinowi dopasować wypowiedź do gatunku. Był to przedstawiciel Sjhlurrr.
Sjhlurrr byli ciekawym problemem dla badaczy gatunków Społeczności Sh’daar. Zgodnie z uzyskanymi dwadzieścia lat wcześniej danymi czerwono-złote ślimaki wydawały się mniej przywiązane do konkretnego obrazu ciała niż ludzie. Najwyraźniej modyfikowały własną formę za pomocą inżynierii genetycznej, przenosząc swoje wielkie intelekty do mniejszych, bardziej mobilnych ciał o różnych kształtach i rozmiarach.
– Ciekawe – powiedziała McKennon – czy to ich prawdziwy kształt.
Wydawała się czytać mu w myślach.
– Myślałem, że Outsiderzy z zasady odrzucali manipulacje genetyczne.
– Niektórzy tak, ale tak jak nie wszyscy ur-Sh’daarowie byli entuzjastami technologii, które doprowadziły do ich osobliwości, również nie wszyscy członkowie gatunku kupili tę samą ideologię. Proszę pomyśleć o tym, jak różni są ludzie.
– No tak. Łatwo widzieć obcych jako jednorodnych.
– Niektórzy rzeczywiście tacy są. Wszyscy F’heen są mniej więcej identyczni z pozostałymi w roju, zarówno genetycznie, jak i światopoglądowo. Tworzą telepatyczne umysły zbiorowe, więc muszą patrzeć na świat w ten sam sposób, nie tylko w ramach jednego roju, ale wszystkich. Ale inne gatunki? Nie, są tak samo różne, jak ludzie.
Gray zastanowił się nad tym przez chwilę i choć w teorii się zgadzał, to nie był do końca przekonany. Przez dłuższy czas ludzie myśleli, że niemal mityczni Sh’daar byli pojedynczym gatunkiem, monolityczną potęgą, stojącą za sojuszem gatunków w epoce T-prime, którym nakazali zaatakować ludzi. Gdy grupa bojowa „Ameryki” pierwszy raz przeniosła się w czasie do Chmury N’gai, ludzkość odkryła, że Sh’daarowie są zgromadzeniem kilkudziesięciu gatunków działających razem i tworzących czasoprzestrzenne imperium zjednoczone w misji powstrzymania innych gatunków przed osiągnięciem osobliwości technologicznej.
Coś w tej idei nie miało sensu. Gray czuł, jakby był o krok od odkrycia tajemnicy, motywu kierującego decyzjami i działaniami Sh’daar, czegoś, czego na razie ludzie nie pojęli.