Jacek Leociak

Biografie ulic


Скачать книгу

pod 55, Chaskiel Hermelin pod 58 i Icek Kamlot w ostatnim domu po parzystej stronie ulicy, pod numerem 68 (wszyscy wg danych z 1908 roku). Mamy też „fabrykę zegarków” Izraela Abrahama Aniksztajna (numer 5) i Bencjona Rabinowicza, który sprzedaje zegarki i wyroby jubilerskie w sklepie Montelier (numer 22).

      Żydowscy rzemieślnicy i przedsiębiorcy produkują na Chłodnej między innymi: wyroby skórzane i mundurowe (numer 5), perfumy i kosmetyki (numery 6, 20), obuwie (numery 8, 17, 38, 43), trykotaże (numer 27), cukierki, mydła, pokosty, gilzy papierosowe i naczynia kuchenne (wszystko pod numerem 29), plakaty, wstążki, etykiety, buty, pakunki, knoty, poduszki, pantofle (wszystko pod numerem 43), konfekcję galanteryjną i bawełnianą (numer 44), herbatniki i biszkopty (45), meble żelazne i wyroby metalowe (numer 51), wagi i wyroby metalowe (numer 66). Jest nawet dość tajemniczy Kantor Wymiany M. Goldmana przy Chłodnej 20 o intrygującej nazwie „Tanie Źródło” (działał w latach 1920–1925). Rozpiętość działań olbrzymia.

      TUWIM I MIŁOSZ

      Był czas, kiedy na Chłodnej mieszkało dwóch wielkich poetów: jeden późniejszy laureat Literackiej Nagrody Nobla z 1980 roku, drugi obdarzony w 1935 Złotym Wawrzynem Akademickim przyznawanym na wniosek Polskiej Akademii Literatury, a także Nagrodą Literacką miasta Łodzi w 1949 roku. Bez nich nie można sobie wyobrazić poezji polskiej w XX wieku. Czesław Miłosz mieszkał, a raczej przemieszkiwał na Chłodnej w 1932 roku, studiując wówczas przelotnie na Wydziale Prawa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i przemieszczając się w trójkącie Warszawa–Suwałki–Wilno. Odnotowany w papierach uczelnianych adres Chłodna 39a to kamienica, która do późnej jesieni 1941 roku znajdowała się w obszarze dzielnicy zamkniętej, niedaleko jednej z bram do getta na rogu Chłodnej i Wroniej. Julian Tuwim wraz ze świeżo zaślubioną Stefą Marchew z Tomaszowa przyjechali z Łodzi do Warszawy w 1919 roku i zamieszkali w czteropokojowym mieszkaniu przy Chłodnej 6. Kamienica ta w grudniu 1941 roku została przyłączona do getta. Barbara Riss sądzi, że Tuwimowie mieszkali tam prawdopodobnie do 1932 roku, potem przenieśli się na Wawelską 70, a w 1934 przeprowadzili się na Mazowiecką 7 (tuż obok Małej Ziemiańskiej i wydawnictwa Jakuba Mortkowicza).

      Tuwim nie miał łatwego życia w Drugiej Rzeczypospolitej. Polak? Żyd? Polski Żyd? Uwierał i jednych, i drugich. Jednych bardziej. W perspektywie zamkniętej, totalistycznej, narodowo-katolickiej wizji kultury ONR-Falangi, czyli tzw. bepistów (od inicjałów ich przywódcy Bolesława Piaseckiego) – był całkowicie zbędny. Więcej: przeszkadzał, bruździł, zachwaszczał, zatruwał, mamił, otumaniał, podjudzał i deprawował. Jan Józef Lipski w książce o Katolickim Państwie Narodu Polskiego obficie cytuje falangistowską publicystykę. „Zdegenerowanie artystyczne zostało spowodowane dopuszczeniem żydów [sic!] i ich wpływów” – można było przeczytać w 1936 roku w numerze 1 „Ruchu Kulturalnego”, jednego z organów prasowych Falangi. W tej samej gazecie (1937, nr 3) autor marzy, jak by tu „sprawić, aby cała Polska nie słuchała przez radio właśnie w niedzielę rano – właśnie Szopena granego właśnie przez Rubinsztajna i Hubermana”. Inny zżyma się na „zdegenerowane wypociny jazzowe w postaci Warsami, Goldami i Kataszkami cuchnących fokstrotów i tang, przerobionych z kahałowych melodii i dyrygowanych przez rasowego Fitelberga” („Falanga” 1938, nr 43). Tuwimowi w publicystyce narodowo-prawicowej dostawało się często i boleśnie. Łagodny przykład: „Polska poezja rozpaczliwie walczy z zakłamaniem spadku po Leśmianach i Tuwimach o szczerość w tworzeniu i polskość” („Ruch Kulturalny” 1937, nr 1). W prasie falangistowskiej pojawiały się napaści na pisarzy jako Żydów bądź jako „zażydziałych”. Tuwim nie był osamotniony. Obiektem ataków stali się między innymi Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Breza, Maria Dąbrowska (jako „masonka”), Mieczysław Grydzewski, Marian Hemar, Jarosław Iwaszkiewicz, Światopełk Karpiński, Jan Parandowski, Leon Pasternak, Adolf Rudnicki, Bruno Schulz, Józef Wittlin, Emil Zegadłowicz, Tadeusz Boy-Żeleński.

      Tylko Tuwim mógł się jednak zdobyć na taką odpowiedź – brawurowy, szyderczy, z niebywałym sarkazmem, ale też goryczą pisany Mój dzionek, wiersz z 1926 roku, z czasów mieszkania na Chłodnej. Przytaczam w całości, bo tylko całość oddaje w pełni szatański humor, odwagę i duchową wolność Tuwima.

      Ledwo słoneczko uderzy

      W okno złocistym promykiem,

      Budzę się hoży i świeży

      Z antypaństwowym okrzykiem.

      Zanurzam się aż po uszy

      W miłej moralnej zgniliźnie

      I najserdeczniej uwłaczam

      Bogu, ludzkości, ojczyźnie.

      Komunizuję godzinkę,

      Zatruwam ducha, a później

      Albo szkaluję troszeczkę,

      Albo, gdy święto jest, bluźnię

      Zaśmiecam język z lubością,

      Znieprawiam, do złego kuszę,

      Zakusy mam bolszewickie

      I sączę jad w młode dusze.

      Czasem mnie wujcio odwiedza,

      Miły, niechlujny staruszek,

      Czytamy sobie, czytamy

      Talmudzik, Szulchan-Aruszek.

      Z wujciem, jewrejem brodatym,

      Emisariuszem sowietów,

      Śpiewamy pierwszą brygadę,

      Chodzimy do kabaretów.

      Od oficerów znajomych

      Wyłudzam w czasie kolacji

      Sekrecik jakiś sztabowy

      Lub planik mobilizacji.

      Często mam misje specjalne

      To w Druskiennikach, to w Kielcach

      I wywrotowców werbuję

      Na rozkaz Moskwy do Strzelca.

      Do domu wracam pogodny,

      Lekki jak mała ptaszyna,

      W cichym mieszkaniu na Chłodnej,

      Czeka drukarska maszyna.

      Odbijam sobie, odbijam

      Zielone dolarki śliczne,

      Komunistyczną bibułę,

      Broszurki pornograficzne.

      A potem mała orgijka

      W ramionach płomiennej Chajki!

      (Mam w domu taką sadystkę

      Z odesskiej czerezwyczajki).

      I choć mam milion rozkoszy

      Od Chajki krwawej i ryżej,

      To ciężko mi! Nie na sercu,

      Lecz wprost przeciwnie i niżej.

      Niech się ciężarem tym ze mną

      Podzieli któryś z rodaków!

      Mój Boże, ile tam siedzi

      Głupich endeckich pismaków.

      Wyszydzany, lżony i wypychany z polskości przez narodowo-radykalnych pismaków, spotkał się też Tuwim z ostrą i bolesną krytyką swego płomiennego orędzia, manifestu, wyznania My, Żydzi polscy – napisanego i wygłoszonego w Nowym Jorku w maju 1944 roku. Tym razem krytyka przyszła ze strony środowisk żydowskich. Tekst Tuwima niemal natychmiast został włączony w obieg literacki w ówczesnej mandatowej Palestynie, zarówno w wersji oryginalnej, jak i tłumaczeniu na hebrajski. W sposób skrajnie uproszczony i tendencyjny interpretowano tragizm polsko-żydowskiego rozdarcia