zaaprobowana przez Radę Bezpieczeństwa i…
– W porządku – uciął Gocki, przenosząc wzrok na szefa BBN-u. – Na ile to prawdopodobne?
– Trudno powiedzieć. Mamy niespotykaną dotychczas sytuację.
Hauer starał się wyczytać z tonu głosu Chmala, jak realna jest groźba, ale właściwie wszyscy brzmieli, jakby świat miał za moment się skończyć.
– Jak zareagowała Unia? – spytał Patryk.
– Potępiono atak, wyrażono solidarność z Polską, a wysoka przedstawiciel do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa podkreśliła nienaruszalność granic – odparł szef BBN-u.
– To wszystko?
– Nie mieli czasu na nic więcej.
Wojciech Chmal miał rację. Od wybuchu minęło raptem pół godziny, dziennikarze nie zdążyli nawet dotrzeć do polityków, od których cokolwiek zależało. Cała komunikacja odbywała się zapewne za pośrednictwem Twittera i to na tej platformie pojawiały się wszystkie informacje.
– Niemcy, Czechy i Słowacja milczą – dodał szef BBN-u. – Litwa zapewniła o swojej gotowości do pomocy.
– W razie interwencji zbrojnej Rosji i Białorusi?
– Nie sprecyzowali.
– Oczywiście, że nie – skwitowała Teresa Swoboda. – W tej chwili każdy boi się zbyt daleko idących deklaracji.
Hauer przypuszczał, że milczenie większości krajów unijnych wynika raczej z tego, że ich przywódcy wiszą na telefonie z Trojanowem i innymi przedstawicielami drugiego bloku, starając się zachować status quo.
– Problem w tym, że Rosja nie będzie tak wstrzemięźliwa – dodała Teresa.
– Do cholery… – odezwał się Hajkowski. – Naprawdę się pani wydaje, że…
– Że Trojanow wykorzysta sytuację? – ucięła. – A byłby to pierwszy raz, kiedy Rosja robiłaby coś podobnego? Zapomniał już pan o Osetii? Afganistanie? Abchazji? Gruzji? Ukrainie?
Przewodniczący SORP milczał.
– Mam wymieniać dalej?
– Nie – odparł. – Ale to zupełnie co innego.
– Przed aneksją Krymu też tak mówiliśmy. A potem obudziliśmy się z ręką w nocniku – ciągnęła coraz bardziej stanowczo Swoboda. – W dodatku nie mamy pewności, kto był zamieszany w ten zamach.
– Chce pani powiedzieć…
– Że Rosji był wyjątkowo na rękę – dokończyła. – I że biorąc pod uwagę naszą historię, powinniśmy być wyjątkowo czujni.
Krystian Hajkowski przewrócił oczami i rozłożył ręce.
– Niewiarygodne, że nawet w takiej chwili jest pani gotowa uprawiać politykę.
– Politykę?
– Jak zwykle za wszystko wini pani Rosję.
– Tylko dlatego, że daje mi ku temu powody.
Hauer zdał sobie sprawę, że im dłużej ta rozmowa będzie trwała, tym bardziej oddalą się od kwestii, do których jak najszybciej powinni się zabrać.
Uderzył o podłokietniki wózka na tyle mocno, by skupić na sobie uwagę pozostałych. Milena położyła mu rękę na ramieniu, ale zignorował ten uspokajający gest.
– Dosyć tego – rzucił. – Najwyższa pora zająć się tym, na co mamy wpływ.
– Czyli? – spytał Hajkowski.
Patryk spojrzał na szefa BBN-u, a potem wskazał mu drzwi.
– Niech pan skontaktuje się z ministrem obrony narodowej, szefem sztabu czy kimkolwiek, kto w tej chwili ma władzę nad wojskiem – rzucił. – Musimy wysłać jasny sygnał, że nasze granice są nienaruszalne.
– Sygnał?
– Wystarczą dwie dywizje. Jedną trzeba rzucić na granicę z Rosją, drugą z Białorusią.
– Ale…
– Nie traćmy więcej czasu – przerwał mu Hauer. – Teraz liczy się tylko to, żeby pokazać, że kontrolujemy sytuację w kraju. Jeden zagraniczny żołnierz na naszym terytorium stworzy precedens, po którym już nie będzie odwrotu.
Chmal nie odpowiadał, a żona mocniej ścisnęła ramię Patryka. Właściwie nie powinna uczestniczyć w tym zebraniu, ale najwyraźniej w umysłach polityków panował taki chaos, że nikt o tym nie pomyślał. Jedynie Kitlińska raz po raz zerkała na Milenę z pewną rezerwą.
– Jeśli jakiekolwiek obce wojsko przekroczy naszą granicę, będziemy musieli zareagować – dodał Hauer, nie odrywając spojrzenia od szefa BBN-u. – Dojdzie do tragedii, rozumie pan?
– Tak, tyle że…
– Nasza suwerenność zostanie nie tylko zakwestionowana, ale także zagrożona. A my nie będziemy mieć innego wyjścia, jak odpowiedzieć na to siłą. Dojdzie do kryzysu, którego nie zażegnamy rozmowami i politycznymi wybiegami.
Patryk miał wrażenie, że kilku zebranych dopiero teraz zdało sobie sprawę z powagi sytuacji. Wojciech Chmal skinął zdecydowanie głową, a potem wyciągnął telefon i wybierając numer, opuścił pomieszczenie.
Jedna sprawa załatwiona, uznał Hauer. Teraz należało zabrać się do pozostałych. Polecił jednemu z ministrów zrobić wszystko, by namierzyć premiera, a potem przeniósł wzrok na Benkego.
– Panie profesorze – zaczął. – Co z artykułem dziesiątym b Regulaminu Sejmu?
Cezary otworzył usta, ale nie zdążył odpowiedzieć, gdyż Olaf Gocki klasnął głośno, jakby właśnie pojawiła się szansa na zażegnanie kryzysu. Jego entuzjazm szybko podzielił przewodniczący SORP.
– Oczywiście! – skwitował Hajkowski. – W sytuacji braku marszałka jego obowiązki sprawuje najstarszy wiekiem wicemarszałek.
Rozejrzał się, jakby szukał potwierdzenia, że faktycznie największy problem właśnie został rozwiązany.
– Kurwa! – dodał. – Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł?
Oczywiste było, że przynajmniej jedna osoba już dawno o tym pomyślała. Jednak fakt, że Cezary Benke nie podzielał optymizmu, kazał sądzić, że nie było to rozwiązanie tak dobre, jak się wydawało szefowi SORP.
– Co jest nie tak? – spytał Krystian. – Przecież ten przepis mówi jasno o zastępstwie marszałka.
Profesor poprawił brunatną, kraciastą muszkę, która wedle wielu stanowiła manifestację całego jego stylu bycia.
– Wszystko jest nie tak – odparł. – Przede wszystkim to, że Regulamin Sejmu to nie ustawa.
– I?
– A także nie rozporządzenie czy jakikolwiek inny akt prawny o mocy powszechnie obowiązującej.
– Mimo wszystko…
– Jest uchwałą – ciągnął Benke, nie mając zamiaru dać sobie przerwać. – A zatem źródłem prawa wewnętrznie obowiązującego. Odnosi się jedynie do organów, które go wydają, w tym wypadku do sejmu.
– Żartuje pan sobie? – skontrował Hajkowski. – Są tam przecież przepisy, które obowiązują nie tylko posłów. Regulamin wywołuje efekty poza sejmem, to bardziej niż oczywiste.
– To nie znaczy, że można traktować go jako źródło prawa – zauważył Olaf Gocki. – Konstytucyjny katalog jest zamknięty, nie ma tam ani uchwał,