książka poruszyła, zachęcamy do przesyłania nam swoich uwag. Głosy polemiczne i komentarze chętnie przedstawimy w jednym z kolejnych zeszytów „Przeglądu Filozoficznego”.
Mamy nadzieję, że ta książka spełni Państwa oczekiwania, a przyjęta formuła wymiany poglądów zdobędzie szerokie uznanie.
POJĘCIE BOGA
Marcin Tkaczyk
OD POJĘĆ DO ISTNIENIA
Słowa kluczowe: Anzelm z Canterbury, Bóg, nazwa ogólna, nazwa pusta, teizm
Złożoność relacji łączących język, myśl oraz ich przedmiot daje o sobie znać nieustannie. Znacznie bardziej wtedy, kiedy mowa jest o przedmiotach niezwykłych. Doświadczył tego każdy, kto usiłował studiować teorię względności lub mechanikę kwantową. Mało które pojęcie jest tak niezwykłe i nastręcza tak wielkich trudności, jak pojęcie Boga. Czy ludzie, którzy mówią o Bogu, mówią o czymkolwiek istniejącym, czy może zdają tylko sprawę z własnych stanów mentalnych? To klasyczne pytanie filozofii mocno zabrzmiało, kiedy w latach 1077–1078 Anzelm z Canterbury napisał Proslogion (1946). Z pozycji wiary, którą szczerze wyznawał, zapytał, czy Bóg, który istnieje w umyśle, musi też istnieć w rzeczywistości. Istnienie wiary, którą jedni wyznają, a inni odrzucają, świadczy bowiem o tym, że Bóg istnieje co najmniej w umyśle. Anzelm zapytał, czy to istnienie może zostać w umyśle zamknięte, jak istnienie wytworów sztuki, na przykład sztuki malarskiej, czy też wiara musi sięgać jakiejś zastanej rzeczywistości. Zdaniem Anzelma musi, ma bowiem takie cechy, które wykluczają jej istnienie wyłącznie w umyśle (Anzelm z Canterbury 1946, rozdz. 2–3).
Sądzę, jak wielu, że rozumowanie Anzelma jest obarczone błędami. Starałem się już w innym miejscu pokazać, dlaczego wywód Anzelma jest błędny i na czym dokładnie polega jego błąd (Tkaczyk 2012, s. 138–145). Przywołuję Proslogion nie po to, żeby komentować ten problem ponownie. Uważam, że chociaż sam dowód Anzelma jest błędny, to wprowadzone przez niego rozróżnienie pozostaje aktualne jako problem. Jest to problem tego, czy wiara (lub teologia) dociera do jakiejś rzeczywistości zastanej, którą można nazwać Bogiem, czy też istnieją tylko (spójne) opisy Boga. Problem ten jest odrębny od kwestii dowodu istnienia Boga lub jego własności, chociaż te problemy nie są od siebie całkowicie niezależne.
Tezę, że nazwa „Bóg” ma treść, ale nie ma desygnatów (jest pusta), traktuję tutaj jako odpowiednik tezy, że Bóg istnieje tylko w umyśle. Tezę, że nazwa „Bóg” jest jednostkowa, pojmuję jako odpowiednik tezy, że w zastanej rzeczywistości istnieje jakiś obiekt, do którego teiści odnoszą (trafnie lub nie) skonstruowane przez siebie pojęcie Boga. Będę rozpatrywał problem, czy nazwa „Bóg” jest jednostkowa, czy pusta; to znaczy, czy Bóg, jak róża ze średniowiecznego poematu Morliacensjusza, istnieje tylko przez swoje imię, tylko jako treść wyznaczona przez swoje pojęcie, czy więc w szczególności Bóg przestałby istnieć, zniknąłby, gdyby zniknęły słowa i myśli odnoszące się do niego; czy też nazwa „Bóg” i pojęcie Boga sięgają, choćby nawet w sposób daleki od doskonałości, rzeczywistości zastanej.
Będę argumentował za tym, że nazwa „Bóg” jest jednostkowa. Nie uważam swoich argumentów za definitywne i rozstrzygające. Żywię wszakże nadzieję, że mają one swoją wagę. Najpierw przypomnę kilka przydatnych dystynkcji, a następnie spróbuję pokazać skąd, jak mniemam, wiadomo, że teza teizmu mówi o czymś zastanym, że Bóg nie jest tylko bohaterem literackim (lub portretem, jak pisał Anzelm). Komentując Lampę trzydziestu posągów Giordana Bruna, Andrzej Nowicki trafnie porównał bogów omawianego typu do posągów w świątyniach: „Bogowie, których imiona tam spotykamy, nie są jednak niczym innym, jak tylko «posągami», czyli symbolami pojęć filozoficznych” (Nowicki 1964, s. 67). Będę więc bronił tezy, że Bóg nie jest tylko treścią słowa lub pojęcia, obrazem ani posągiem, tezy, że twierdzenia teizmu odnoszą się do pewnej zastanej rzeczywistości, a nazwa „Bóg” jest pełnoprawną nazwą jednostkową. Nie musi to automatycznie znaczyć, że poszczególne teorie teistyczne całkiem trafnie tę rzeczywistość opisują. Chodzi natomiast o to, że teza teizmu nie tylko wyznacza pewien model, ale odnosi się do czegoś spoza własnej konstrukcji pojęciowej. Innymi słowy, teizm jest bardziej podobny do fizyki niż do matematyki (choć w żadnym z tych przypadków podobieństwo nie musi być specjalnie bliskie). Nazwa „Bóg” jest w tym sensie jednostkowa.
Widać, że charakter problemu wymaga mówienia o pojęciach i nazwach. Należy przy tym mieć na uwadze to, że kontrowersja nie dotyczy ostatecznie ani słów, ani pojęć. Dotyczy jednego z najważniejszych, być może wręcz najważniejszego, pytania o zastaną rzeczywistość. Dlatego raz jeszcze zgodzę się ze stwierdzeniem Nowickiego: „rozważania nad «językiem» religii doprowadziły nas do przekonania, że spór między ateizmem a religią nie jest sporem o język” (Nowicki 1964, s. 71).
1. Hoc ipsum quod dico
Teizm jest podejrzewany o to, że najważniejszy z jego specyficznych terminów, nazwa „Bóg”, nie ma żadnego zastanego przedmiotu odniesienia. Jest to podejrzenie, że Bóg jest tylko bohaterem literackim, to znaczy, istnieje wyłącznie w świecie przedstawionym opowieści zwanej teizmem. Wobec tego nazwa „Bóg” jest w podstawowym sensie nazwą pustą. Może się wydawać, że terminy „nazwa pusta” i „nazwa jednostkowa” są zrozumiałe natychmiast i to nawet w oparciu o potoczną intuicję językową. Nic bardziej mylnego. Już w tych pojęciach kryją się pułapki, które zostaną spotęgowane przez wprowadzenie do rozważań dość wyjątkowej nazwy „Bóg”.
Kto przeszedł nawet najbardziej elementarny kurs logiki, pamięta, że nazwa jest to symbol, który nadaje się do roli podmiotu w zdaniu i z którym związany jest sposób rozumienia zwany pojęciem. Pojęcie jest znaczeniem nazwy. Nazwa (i pojęcie) charakteryzują się tym, że symbolizują pewien zbiór przedmiotów, zwany zakresem (denotacją) nazwy (pojęcia). Elementy tego zbioru nazywają się desygnatami nazwy (pojęcia) i są przez tę nazwę oznaczane. Znaczenie jest relacją pragmatyczną, ponieważ łączy nazwę z jej użytkownikiem. Oznaczanie jest relacją semantyczną, ponieważ łączy nazwę z jej przedmiotem odniesienia.
Każda nazwa ma dokładnie jeden zakres, który jest podzbiorem uniwersum dyskursu. Zależnie od rozmiarów tego zakresu nazwy dzielą się na ogólne, jednostkowe i puste. Nazwa ogólna ma więcej niż jeden desygnat, nazwa jednostkowa ma dokładnie jeden desygnat, a nazwa pusta nie ma desygnatów. Wśród przykładów nazw ogólnych można wymienić nazwę „człowiek”, wśród przykładów nazw jednostkowych nazwę „najwyższy szczyt Tatr”, a wśród przykładów nazw pustych nazwy „król szwajcarski” i „człowiek mający siedem metrów wzrostu”. Z nazwą i pojęciem związana jest jeszcze treść. Jest to przedmiot abstrakcyjny, mianowicie zespół cech charakterystycznych dla desygnatów nazwy. Na treść nazwy „król Polski” składają się takie cechy, jak bycie władcą Polski, głową państwa, posiadanie religijnej legitymacji dla swoich rządów itp. Można wyobrazić sobie treść nazwy jako uniform zakładany przez przedmioty, które mają wystąpić jako desygnaty tej nazwy. Treść jest wyznaczona przez znaczenie i od niego zależna. W szczególności nazwa może mieć treść, nie mając desygnatów (Ajdukiewicz 1959, s. 14–17).
W ramach zakreślonych przez przywołane elementarne dystynkcje zdanie „nazwa «Bóg» jest jednostkowa” jest równoważne ze zdaniem „istnieje dokładnie jeden Bóg”, a zdanie „nazwa «Bóg» jest pusta” jest równoważne ze zdaniem „Bóg nie istnieje”. Nie znaczy natomiast, że nie istnieje pojęcie Boga ani że nie ma ono dobrze sprecyzowanej treści. Nazwa „król szwajcarski” jest pusta, ale pojęcie króla szwajcarskiego istnieje i jest z logicznego punktu widzenia bez zarzutu, wyznacza też dobrze określoną