Aleksandra Marinina

Sprawiedliwy oprawca


Скачать книгу

ustami i długim, garbatym nosem. Widząc przed sobą tę twarz, nie wiedzieć czemu poczuła się nieswojo.

      – Musi mnie pan wysłuchać – powiedziała szybko, biorąc Saulaka pod rękę. – Szara wołga przyjechała po pańską duszę, ale ja chcę pana uratować, chociaż nie jestem pewna, czy dam radę. Usiądźmy na ławce.

      Saulak posłuchał w milczeniu. Nastia wyciągnęła z torby termos z gorącą kawą i dwa plastikowe kubki.

      – Ma pan ochotę?

      Saulak pokręcił głową.

      – Jak pan chce. A ja się napiję. Okropnie zmarzłam, czekając na pana. No więc, Pawle Dmitrijewiczu, ktoś na pana poluje. Nie wiem, kto i dlaczego chce pana dopaść, ale moje zadanie polega na tym, żeby dowieźć pana bez szwanku do Moskwy. W tym celu mnie wynajęto i za to mi zapłacono. Nie wiem, co z pana za ptaszek i kogo tak przypiliło, żeby pana dopaść, ja jednak muszę wykonać swoje zadanie. Do tej pory wszystko jasne?

      Saulak kiwnął głową.

      – Halo, Pawle Dmitrijewiczu, umie pan mówić? Czy udaje głuchoniemego?

      – Słucham panią. Proszę kontynuować – odezwał się w końcu.

      – Dobrze. Chcę, żeby zrobił pan parę rzeczy, i to nie z grzeczności dla mnie, ale dlatego, że to naprawdę konieczne. Po pierwsze, proszę od razu powiedzieć: chce pan dotrzeć żywy do Moskwy, czy ma pan jakieś inne plany w tym względzie?

      – Chciałbym. – Saulak lekko się uśmiechnął.

      – W takim razie druga prośba: niech mi pan wierzy i mnie słucha. Mam pomysł, jak względnie bezpiecznie dowieźć pana na miejsce, ale na razie nie zdradzę szczegółów. Ustalmy jedno: sam pan nie dojedzie, a z moją pomocą ma pan szansę, więc proszę pozwolić mi ją wykorzystać. Zgoda?

      – Nie jestem pewien, ale na razie przyjmę to jako aksjomat.

      – W porządku, to mi odpowiada – stwierdziła Nastia beztrosko. – Powiedzmy, że na razie, potem zobaczymy. No i wreszcie trzecia kwestia: poznajmy się jak należy. Mam na imię Anastazja, może mnie pan nazywać Nastią i dla dobra naszej wspólnej sprawy proszę mi mówić po imieniu. Nie podaję panu ręki, pasażer z wołgi zbyt uważnie nas obserwuje, nie chciałabym, by się domyślił, że właśnie przed chwilą się poznaliśmy i coś uzgodniliśmy.

      – Może mnie pani nazywać Pawłem. I proszę mi nalać kawy.

      – Przecież prosiłam, żeby mówił pan do mnie po imieniu – z wyrzutem powiedziała Nastia, podając mu kubeczek z ciemnym parującym płynem.

      – Potrzebuję czasu. Muszę się przyzwyczaić. Boże, jak może pani pić to świństwo!

      Ze wstrętem upił parę łyków i się skrzywił.

      – Kawa jest dobra – zauważyła Nastia. – Dziwne, że panu nie smakuje.

      – Nie znoszę kawy, nigdy jej nie piję.

      – Sam pan przecież prosił…

      – To dla pasażera w wołdze. Jeżeli rzeczywiście po mnie przyjechał.

      – Sądzę, że tak. Ale łatwo to sprawdzić. Zaraz wsiądziemy do pociągu i pojedziemy do Samary. Zatrzymamy się w hotelu, a jutro rano polecimy do Jekaterynburga.

      – Po co? Przecież zamierza pani zabrać mnie do Moskwy, prawda?

      – Zgadza się. Dlatego polecimy do Jekaterynburga. Dobrze pan widzi pasażera?

      – Owszem.

      – A kierowcę?

      – Też.

      – Rozpozna pan ich w innych warunkach?

      – Bez trudu.

      – W takim razie ruszajmy na stację. I jeszcze raz proszę: przejdźmy na „ty”.

      – Nie obiecuję. Nie widzę potrzeby.

      – W porządku. – Nastia ustąpiła. – Zostawmy to. Tak jest nawet lepiej.

      Wsunęła termos z powrotem do torby, zarzuciła długi pasek na ramię i wstała.

***

      W wagonie Saulak od razu zajął miejsce w rogu, ulokował się wygodnie i zamknął oczy.

      – Śpi pan? – zapytała Nastia półgłosem.

      – Nie – odparł, nie otwierając oczu.

      – O nic nie chce mnie pan zapytać?

      – Nie.

      – A odpowie pan na moje pytania?

      – Nie.

      A żeby cię licho wzięło, bez złości pomyślała Nastia. Przecież w ogóle się nie zdziwiłeś, gdy cię zagadnęłam. Od razu się zorientowałeś, o co chodzi. A więc to wszystko prawda. Naprawdę dużo wiesz i masz podstawy, żeby się obawiać o swoje życie. Ciekawe, jak długo uda mi się mącić w głowie tobie i twoim prześladowcom.

      Otworzyła torbę, wyjęła termos i z przyjemnością wypiła jeszcze jeden kubek kawy. Miała wielką ochotę na papierosa, ale bała się wyjść do przedsionka i zostawić Pawła samego. Wyjęła papierosa i zapalniczkę, zaczęła je niepewnie obracać w dłoniach, zastanawiając się, co zrobić. Chyba nikt z pasażerów w wagonie nie stanowi zagrożenia, ale ona, Nastia, w ogóle nie zna trasy i nie wie, kiedy będzie następna stacja. Na niej do wagonu może wejść każdy, nie mówiąc już o tym, że Saulak może zbiec.

      – Chodźmy. – Usłyszała.

      Saulak wciąż siedział z zamkniętymi oczami, skrzyżowawszy ręce na piersiach i założywszy nogę na nogę.

      – Dokąd?

      – Do przedsionka. Przecież chce pani zapalić i nie wie, co ze mną zrobić.

      – Dziękuję – odparła, usiłując ukryć zdziwienie.

      Mężczyzna wstał i ruszył pierwszy ku rozsuwanym drzwiom. W zimnym przedsionku oparł się o ścianę, wsunął ręce w kieszenie i znowu zamknął oczy. Nastia miała wrażenie, że śpi na stojąco.

      – A pan nie pali? – zapytała, łapczywie zaciągając się dymem.

      – Nie.

      – I nigdy pan nie palił?

      – Nie.

      – Czy w ogóle nie jest pan ciekaw, co zamierzam zrobić, żeby dowieźć pana do Moskwy?

      – Nie.

      – Ale może pan chociaż obiecać, że będzie mnie słuchać?

      – Tak. Mogę.

      Resztę drogi do Samary spędzili w milczeniu. Saulak nadal siedział z zamkniętymi oczami, a Nastia patrzyła przez okno i snuła rozważania. Ludzie z szarej wołgi ją zobaczyli, to dobrze, teraz wiedzą, że na pewno zapamiętała zarówno ich, jak i numer rejestracyjny samochodu. A więc bez względu na to, jakie mają zamiary wobec Pawła, muszą zdawać sobie sprawę, że ona jest niebezpiecznym świadkiem, którego należy się pozbyć. Zanim jednak to zrobią, muszą się dowiedzieć, kim jest. A nuż się okaże, że jej zabójstwo postawi na nogi całą milicję w kraju. To właśnie legło u podstaw planu Nasti. Saulak jest bezpieczny, póki polujący na niego ludzie nie zorientują się, kim jest kobieta, która mu towarzyszy, i co właściwie się dzieje.

      Drogę od stacji do hotelu pokonali pieszo, mimo że Nastia nie czuła nóg z zimna.

      – Nie zapomniała pani, że nie mam dowodu? – odezwał się wreszcie Saulak, gdy od hotelu dzieliło ich tylko parę kroków.

      – Nie.

      Weszli