zapisał to na dyskietkach kodem, który doprowadził do tego krótkiego zdania. Jasne.
Przez moment Zaorski obawiał się, że będzie brnęła w zaprzeczenie, ale szczęśliwie od razu odpuściła.
– Może w listach jest coś na ten temat? – spytał.
Spojrzała na niego z powątpiewaniem.
– Mój ojciec był ostatnią osobą, która chciałaby pisać o kwiatkach.
– A międzymorze?
– Nie przypominam sobie. I to też mało prawdopodobne, bo miał tyle wspólnego z polityką, ile z…
– Może nie chodzi o pomysły Piłsudskiego – przerwał jej Zaorski. – Zresztą ta koncepcja nabrała współczesnego medialnego rozgłosu chyba dopiero po śmierci twojego ojca.
– Może – przyznała. – Ale o co w takim razie chodzi?
– O zwykłe słowo? Przenośnię?
Burzyńska obróciła laptopa do siebie i wpisała je w wyszukiwarkę. Kilkadziesiąt pierwszych wyników dotyczyło politycznych zapędów do stworzenia sojuszu państw Europy Środkowo-Wschodniej pod przewodnictwem Polski.
Odrzucili zarówno ten temat, jak i nazwę deptaka w Juracie, po czym skupili się na pozostałych znaczeniach.
– Wąski pas lądu między dwoma obszarami wodnymi – mruknęła Kaja. – Czasem też pas wody między lądem. Lub ogólnie ciasne przejście. W łowiectwie ścieżka, którą…
– Chyba nie o to chodzi.
– Chyba nie – przyznała, a potem przewinęła niżej. Kiedy jej wzrok padł na kolejny wynik wyszukiwania, zmarszczyła czoło i przez moment trwała w bezruchu.
Nie uszło to uwadze Zaorskiego.
– Co jest? – spytał.
– Międzymorze to też pisany prozą poemat Żeromskiego.
– Nie znam.
Ona też nie wyglądała, jakby kojarzyła tę pozycję. W innym miejscu byłoby to może całkowicie zrozumiałe, w tym miasteczku jednak wiedza na temat „sumienia narodu” była większa niż przeciętnie. Zostało nazwane na jego cześć przez przedwojennych założycieli, a wiedzę o Żeromskim wtłaczano do głowy każdemu dziecku już na poziomie podstawówki.
Seweryn do dziś pamiętał, że pisarz ten był czterokrotnie nominowany do Literackiej Nagrody Nobla, urodził się w Strawczynie i przez nieco ponad dwa tygodnie był prezydentem Rzeczypospolitej Zakopiańskiej. Takich ciekawostek i niuansów związanych z życiem Żeromskiego każdy znał tutaj więcej, ale Zaorski po raz pierwszy słyszał o Międzymorzu.
– Co to za tekst? – spytał.
– Nie wiem, ale… to mi nie wygląda na przypadek. Nie sądzisz?
– Może i nie.
Burza sprawdziła Wikipedię, ale najwyraźniej poemat był na tyle nieistotny w zestawieniu z innymi tytułami w bibliografii, że nawet tutaj się nie pojawił. Po chwili wyświetliła tekst w Wolnych Lekturach.
Zaorski przeczytał pierwsze zdanie i się skrzywił. Żeromskiego po Ludziach bezdomnych i Przedwiośniu wspominał całkiem nieźle. Ale poemat zaczynający się od „fijołkowej chmurki”, która zachwycała się księżycem, nie mógł wróżyć niczego dobrego.
– Twój ojciec czytywał takie rzeczy?
– Nie – odparła Burza pod nosem, przeczesując wzrokiem tekst. – Lubił Żeromskiego, szczególnie jego pesymizm w początkowej twórczości, ale nigdy nie zaczytywał się jakoś specjalnie w rzeczach spoza kanonu. Poza tym widziałabym tę książkę w naszych zbiorach. Ojciec nigdy nic nie wypożyczał, zawsze kupował.
– Więc może to zły trop?
Seweryn nie doczekał się odpowiedzi.
– Kaja? – spytał.
– Nie – odparła i wskazała fragment tekstu. – To może być całkiem dobry trop.
Wbił wzrok w miejsce, które pokazywała, i zobaczył słowo przesądzające sprawę. W wersie tym Żeromski pisał o heliotropie.
– Bingo – dodała Burzyńska. – Mamy to.
– Świetnie. Teraz powiedz mi tylko, co konkretnie.
Uśmiech na jej twarzy kazał sądzić, że zrozumiała z tego więcej niż on. Passus zdawał się zupełnie nieznaczący i nie dawał odpowiedzi na to, co Burzyński chciał przekazać córce.
– „Zamilkł teraz czujny kogut”? – odczytał pierwszą część Seweryn. – „Tak tęskniący za słońcem wśród ptasiego rodu, jak słonecznik i heliotrop wśród roślin”?
Burza się nie odzywała.
– Co to niby znaczy? – dodał. – To znaczy pomijając to, czy kogut ma z tymi roślinami więcej wspólnego niż piernik z wiatrakiem?
Kaja nadal się uśmiechała.
– Halo? – rzucił Zaorski.
– Zobacz, który to wers.
Zerknął na monitor.
– Dziewiąty – odparł.
– I sprawdź, którym słowem jest heliotrop.
Szybko policzył.
– Piętnastym.
– W Międzymorzu, w dziewiątym wersie. Piętnastym słowem jest heliotrop.
Zaorski uniósł brwi i przez moment zastanawiał się, czy właśnie o to chodziło ojcu Kai. Logika podpowiadała, że tak. A im dłużej o tym myślał, tym bardziej był przekonany, że prosty kod nie mógł dotyczyć niczego innego.
– Okej – powiedział. – To już coś. Ale co nam to daje?
Obróciła się i popatrzyła na niego tak, jakby to on miał odpowiedzi. Owszem, trop wydawał się słuszny, ale w tym momencie się kończył. Krótka wiadomość z dyskietek nie zawierała niczego więcej.
A jednak Burzyński z pewnością nie doprowadził ich do tego miejsca przypadkowo.
Zanim jednak zdążyli się nad tym zastanowić, w komisariacie zapanowało wyraźne poruszenie. Tylko chwilę zajęło Sewerynowi zrozumienie, że zostało wywołane przybyciem prokuratora z Zamościa.
W głębi ducha Zaorski miał nadzieję, że rejonówka wyśle jakiegoś młodzika, który na tej sprawie będzie zdobywał pierwsze szlify. Zamiast niego zobaczył jednak starszego mężczyznę, który musiał widzieć już niejedno miejsce zbrodni i prowadzić całkiem sporo śledztw.
Był krótko ostrzyżonym blondynem z jasnym zarostem wokół ust. Urodę miał wyraźnie wschodnią, co potwierdziło się, kiedy przedstawił się jako Anton Korolew. Mówił niemal bez obcego akcentu, choć wschodni zaśpiew był wyczuwalny – Seweryn przypuszczał, że albo trafił do Polski jako dziecko, albo się tutaj urodził.
Obok prokuratora stał przełożony Kai, komendant Konarzewski. Stopień jego otyłości sugerował, że powinien narzucić sobie dietę już nie ze względów estetycznych, ale zdrowotnych. Nosił duży garnitur i krawat, choć wydatny podbródek sprawiał, że węzeł był znacznie poluzowany, a kołnierzyk niezapięty. Wraz z prokuratorem wodzili wzrokiem po policjantach.
Anton Korolew poświęcił chwilę na zapewnienie, że nie ma zamiaru wchodzić nikomu w drogę, podkopywać pozycji komendanta ani ingerować w zwyczaje i zasady rządzące w Żeromicach.
– Zależy mi tylko na tym, żeby znaleźć tego, kto dopuścił się tej zbrodni – zapewnił.
Zaorski