Wioletta Wilczyńska

Skazana na rozkosz


Скачать книгу

Obok ciebie leży pager. Wystarczy nacisnąć jeden przycisk i  się natychmiast zjawią. Spróbuj.

      Naciskam przycisk i  dwóch napakowanych gości wpada do pokoju. Stają przede mną, jeden tyłem, tak jakby bronił do mnie dostępu, a  drugi twarzą do mnie, i  z troską pyta:

      – W  czym mogę pomóc?

      – Proszę wyjaśnić pani zakres swoich obowiązków.

      – Jesteśmy zobowiązani bronić panią przed panem Brusem, jeśli poczuje się pani w  jakikolwiek sposób atakowana przez niego. Jeśli poczuje pani, że zostały przekroczone dopuszczalne przez panią granice, mamy obowiązek powstrzymać pana Brusa i  wyprowadzić panią z  pomieszczenia, kończąc spotkanie na dany dzień.

      – Super, ale to pan im płaci.

      – Tak, za ochronę ciebie. Chcę, byś wiedziała, że nic ci nie grozi z  mojej strony. Wtedy nie będziesz się hamować w  swoich opowieściach. Panom już dziękujemy.

      Ochroniarze wychodzą. Ja muszę się napić. Wyobraźnia podpowiada mi, że on chce opowiadań o  seksie.

      – Właśnie, jakich opowieściach?

      – Przejdźmy do saloniku, to ci wyjaśnię.

      Wstaje od stołu, podaje mi rękę i  prowadzi w  kierunku szeroko otwartych drzwi. Wchodzimy do pokoju, a  tam zasłonięte okna. Ogień w  kominku jest jedynym źródłem światła. Obok stoją dwa duże skórzane fotele. Pomiędzy nimi leży okrągły puszysty dywan, aż chce się go pogłaskać. Jeden z  foteli stoi nieco bardziej w  cieniu. Wskazując na ten właśnie fotel, Brus mówi:

      – To twoje miejsce. Ja będę siedział obok. W  bezpiecznej dla ciebie odległości. A  ty będziesz opowiadać mi o  swoich marzeniach, fantazjach lub prawdziwych przygodach… seksualnych.

      Ta pauza sprawiła, że przeszły mnie ciarki.

      – Co takiego?

      – Zaskoczyłem cię, wiem, ale ja lubię słuchać. Taki ze mnie freak. Tu masz pager. Możesz go użyć w  każdej chwili. Chcę, byś się nie bała mówić o  wszystkim w  szczegółach. Lubię seks, ale filmy porno mnie brzydzą, a  książki… Nie wiem, co autor czuje, pisząc je, może to tylko jego praca i  robi to mechanicznie. Uwielbiam słuchać. A  twój głos jest taki namiętny – to doda opowieściom smaku.

      – Ale skąd pewność, że potrafię coś takiego wymyślić?

      – Mów tylko, co czujesz i  co robisz lub chciałabyś robić. To wystarczy.

      – OK, chce pan zacząć już teraz?

      – Nie, musisz jeszcze założyć uniform, który dla ciebie przygotowałem.

      – O, zapomniałam się przebrać.

      Wskazuje na parawan i  mówi:

      – Tam stoi torba z  rzeczami. Możesz się przebrać.

      Wstaję i  idę za parawan z  lekko kołaczącym sercem. Co mam mówić, to nie jest takie proste, wymyślić pikantną opowieść tak na poczekaniu. Tak, miałam dziś fajny sen, ale czy to mu wystarczy?

      – Napijesz się wina?

      – Nie, ponieważ prowadzę, ale woda z  lodem i  plasterkiem ogórka, bardzo chętnie.

      Niech się pogimnastykuje, ja nie obiecywałam, że będę mu ułatwiać życie. Nie słyszę, by wstawał. Zaglądam do torby i  znajduję w  niej elegancką suknię z  megadekoltem na plecach. Moja bielizna oczywiście tu nie pasuje i  muszę być bez niej, jeśli chcę się jakoś prezentować. Na szczęście nie jest zbyt jasno w  tym pokoju i  nie będzie widać moich zarumienionych ze wstydu policzków.

      – Strój przygotowałem tak, byś musiała zdjąć bieliznę. To warunek, który musisz spełnić

      – Muszę?

      – Tak, musisz. Ponieważ mam nadzieję, że poczujesz się bardziej sexy, co wpłynie na opowieść, Skarbie.

      – Pan mówi do mnie: Skarbie. Proszę jednak nie liczyć na taką poufałość z  mojej strony.

      – Nie mogę protestować, po prostu uszanuję twoją decyzję.

      Wychodzę zza parawanu, a  Brus stoi obok mojego fotela z  kieliszkiem wody z  ogórkiem.

      – Proszę, to dla ciebie, Skarbie. Pięknie wyglądasz, schrupałbym cię.

      – Ale nie może mnie pan nawet dotknąć, pamięta pan?

      – Tak, ale myśleć o  tym mogę.

      Wyciąga dłoń w  moim kierunku, ale nie dotyka mnie. Ja mrużę oczy i  biorę głęboki wdech.

      – Tak, właśnie tego chcę. Chcę, byś czuła się seksownie, bezpiecznie i  swobodnie.

      – Muszę panu przyznać, że tak właśnie się czuję, zwłaszcza z  pagerem w  dłoni.

      Jego figlarny uśmiech pozwala mi się troszkę odprężyć.

      – Usiądźmy i  możesz zaczynać, Skarbie.

      – Dobrze, miejmy to już za sobą. Ma pan jakieś konkretne życzenia względem opowieści?

      – Nie tym razem. Poczuj to, o  czym mówisz, a  będę szczęśliwy, bo o  to właśnie chodzi.

      – Tak mam pana uszczęśliwić?

      – Nic nie poradzę, że lubię słuchać. A  wiem, że ty lubisz marzyć i  mówić.

      – Oczywiście, pan wie lepiej niż ja sama.

      Buntuję się cała w  środku. Tak, lubię marzyć i  pisać pikantnie, ale mówić… – tego jeszcze nie próbowałam. Jego głos brzmi tak ciepło. W  wyobraźni widzę siebie w  jego ramionach. Kobieto, opanuj się, to on ma się ugotować, a  nie ty.

      – Następnym razem możesz przynieść swoje zapiski.

      – Skąd pewność, że piszę takie rzeczy?

      – Jeśli nie robiłaś tego do tej pory, to możesz zacząć, a  jeśli masz coś takiego, to chętnie posłucham. Takie prywatne zapiski pozwolą mi cię lepiej poznać.

      – Może tak, a  może nie?

      – Tylko ty znasz odpowiedź na to pytanie, ja mogę się tylko domyślać.

      – Może też być tak, że ja sama przed sobą boję się przyznać, że chcę czegoś spróbować.

      – Gdy już poznam twoje opowieści to sprawdzimy, czy chcesz, a  tylko się boisz. A  może po prostu nie trafiłaś na kochanka, przed którym mogłabyś się całkowicie otworzyć.

      – Może.

      I myślę o  tych wszystkich nieudanych związkach, gdzie seks był ciężką pracą przez większość czasu. Przecież nigdy nie przeżyłam orgazmu w  ramionach mężczyzny. A  nawet sama z  sobą tylko w  ciemności i  z zamkniętymi oczami. Tak, jak bym się tego wstydziła.

      – Może uda nam się to sprawdzić i  spróbować zmienić. Lecz najpierw muszę cię lepiej poznać.

      – Nie wydaje mi się, żeby to było możliwe.

      – Co?

      – To, by pan mógł mnie poznać i  spróbować. Spróbować przede wszystkim.

      – Zobaczymy, Skarbie, mamy przed sobą cały rok.

      – Tak, ale to tylko pięćdziesiąt trzy piątki po pięć godzin.

      – Czyli dwieście sześćdziesiąt pięć godzin, Skarbie. To dużo.

      – Lub mało.

      – Możemy