bum! Brus sięga ręką, a na stoliku obok jego fotela czeka przygotowany wcześniej kieliszek z winem. Podaje mi go nieśpiesznie. Cholera, jasnowidz czy co? Odwrócony do mnie tyłem w drodze powrotnej na swój fotel, mówi:
– Lubię, jak przeklinasz.
W głowie mam jedną myśl. On rzeczywiście wie, co mam w głowie.
– Chciałbym, byś robiła to w swoich opowieściach.
Uff, zbieg okoliczności.
– Niestety, proszę pana, na dziś przygotowałam już coś innego.
– Tak, więc słucham, Skarbie.
Siada w fotelu i zamyka oczy. To go zaskoczę dzisiejszą szarą opowieścią.
– Dziś mam „List do kochanka”:
Zbliża się kolejna noc, którą będę musiała spędzić bez ciebie. Ja przecież tak bardzo za tobą tęsknię. Chciałabym cię przytulić i trzymać w swych ramionach już zawsze. Ale życie potrafi dopiec i nie pozwala mi nacieszyć się tobą. Muszę jakoś ratować się przed unicestwieniem, więc marzę. Zamykam oczy i widzę ciebie. Idziesz do mnie przez ogromną łąkę, usianą milionem barwnych kwiatów. Zbliżasz się do mnie. Serce zaczyna szybciej bić. Mrużę lekko oczy i wyciągam rękę w twoim kierunku. Ty podajesz mi swoją dłoń. Dalej idziemy razem przez kolorową łąkę. Wiatr delikatnie muska moje włosy, odsłaniając moją twarz. A na policzkach rozlewa się rumieniec, którego jesteś przyczyną. To możliwość trzymania cię za rękę i świadomość, że możesz wziąć więcej. Idziemy w dal, nagle ty bierzesz mnie na ręce i kładziesz w bujnej trawie. Czuję ciepło, słyszę twój oddech. Tak, jesteś ze mną i z nikim nie muszę się tobą dzielić. Jak miło. Delikatnie rozpinasz moją bluzkę i kładziesz głowę na mojej nagiej piersi, nasłuchując bicia serca. Kładę dłoń na twojej głowie i zasypiamy kołysani wiatrem. Koniec.
– Co to było? A gdzie seks?
– Tak, dziś bez seksu.
– Dlaczego?
– To kara za nękanie mnie codziennymi wiadomościami.
– Co?
– Jeśli będzie pan to robił dalej, to tak właśnie będą wyglądać wszystkie opowieści.
– Nie! Ja chcę ostrego pieprzenia.
– Oczywiście może pan to mieć, ale na moich warunkach.
– Ale to ja jestem pracodawcą i ja ustalam warunki.
– Tak, ale tylko w piątki, między 9.00 a 14.00.
– Ach, tak.
– Tak, przez pozostałą cześć tygodnia ja jestem panią swojego życia. Proszę o tym pamiętać.
– Skąd mogę mieć pewność, że potrafisz mówić soczyście o seksie? Przecież nie potrafisz nawet przeżyć orgazmu.
– Tu ja też jestem zaskoczona. Odkryłam w sobie nowy talent. Widzę seks wszędzie i rozkosz potrafi przynieść mi każda zwyczajna czynność.
– Tak?
– Tak, mogę to panu udowodnić pod warunkiem, że przestanie mnie pan nękać wiadomościami.
– Dobrze, zgadzam się. Czy to znaczy, że coś mi dzisiaj jeszcze opowiesz?
– Tak. Krótko powiem, co się dzieje w mojej głowie po każdej pana wiadomości.
– Czekam z nie cierpliwością.
Udało mi się, teraz to ja stawiam warunki, choć trochę. Wiola wróciła i rządzi. Nie pozwolę, by mi się panoszył w życiu. Choć może szkoda, chciałabym, by robił to w łóżku. Opanuj się, kobieto, jesteś w pracy.
– „Grzanka” – to tytuł.
Seks jest wszędzie, w każdej codziennej czynności można znaleźć namiętność. Na przykład smarując porannego tosta. Gdy nóż ociera się czule o chrupiące, gorące pieczywo. A ono szepcze: Zaraz mnie zjesz? Gdy widzisz, jak masło rozpływa się po gorącej kromce jak podniecona kobieta w dłoniach namiętnego kochanka. Czujesz, jak rozkosz związana z jego zjedzeniem, pobudza twoje doznania, dając ci rozkosz. Wszystko czego dotyka, jest takie gorące, jak ty, gdy szczytujesz. Teraz pomyśl, ile tracisz, bezwiednie wykonując tę czynność. Jak pięknie może się zacząć dzień, gdy tylko będziesz chciał pomyśleć o podnieceniu, jakie towarzyszyć może ci przy każdym otarciu noża o kromkę, a ta leży i czeka na twój kolejny ruch. Połączenie tych kochanków o poranku dać ci może siły na cały dzień. Kołyszący się nóż i zimne masełko z gorącym pieczywem to podniecające zestawienie. Oblizujesz już usta? Bo ja tak. Za każdym razem, gdy zabieram się do śniadania, przeżywam orgazm, myśląc czule o drobiazgach. Taki piękny początek dnia może dać ci pozytywną energię, a nawet perspektywę namiętnej nocy. Jest wiele takich prostych czynności, które pełne są namiętności, gdy im się przyjrzysz pod odpowiednim kątem.
Milczę. Kątem oka widzę, jak Brus oblizuje usta. Uśmiecham się, bo wiem, że mam go.
– To było… pyszne.
– Więc nadal chce pan nękać mnie wiadomościami?
– Nie!
Widzę, jak się wzdryga. Zabolałoby go, gdyby słuchał tylko szarych opowieści.
– Masz ochotę na obiad?
– Tak, jeśli pan sobie tego życzy.
Myślę. Nie wiem, czy dam radę przełknąć cokolwiek. Mięśnie mojego brzucha są tak napięte, że z trudem się poruszam, a co dopiero jeść. Ta podniecająca opowieść na mnie też wpłynęła. Od kilku dni nie jem tostów.
Pada zimna komenda:
– Zjemy na tarasie.
Wstaję, i nie wiem, jak to zrobiłam. Przewracam szklankę z wodą, która wylewa się na mnie i drogi skórzany fotel.
– Ratunku!
– Nie szkodzi, uratuję cię.
– Mówi pan oczywiście do fotela – żartuję sobie.
– Oczywiście. – Brus też się uśmiecha.
– Chodź ze mną, poradzimy coś na to, ale sukienkę musisz zdjąć.
„I co jeszcze?” – myślę, trochę się buntując. Jednak grzecznie z nim idę.
– Może włożę swoje ubranie?
– Nie, teraz należysz do mnie i ja decyduję, co nosisz.
Prowadzi mnie do pokoju na końcu korytarza. Otwiera drzwi, a tam stoją dwa długie wieszaki pełne ciuchów. Żadnych mebli, tylko duży puf, kilka donic z kwiatami na tle okna i ciuchy. Raj dla kobiety.
– To pańskiej żony?
– Nie, twoje, Skarbie. Żony nie posiadam, a ciebie tak.
– Co proszę?
– Tak, to twoje. – powtarza i puszcza moja rękę. – Wybierz coś sobie.
– Widzę, że jest pan przygotowany na każdą okoliczność.
– Tak.
Po czym sięga do kieszeni i wyciąga z niej prezerwatywy. Znowu gotowy na seks. No to sobie pocierpi. Nie pozwolę, by mnie miał, nawet jeśli ja też będę miała na to wielką ochotę. Trudno jest się oprzeć takiemu mężczyźnie.
– Poczekam tutaj, przebierz się, Skarbie i pójdziemy coś zjeść.
Przebieram się szybko w lekką kreację i wychodzę ze zwiniętą w kłębek mokrą sukienką. Czuję się jak ten ciuch,