własny język?
– Żeby, żeby… Ten oskarżycielski spójnik zbyt często pojawia się w twoich pytaniach. Z twoim akcentem na dodatek. To podstępna gra. Oczywiście, że Crawford cię lubi i uważa, że nadajesz się do tej roboty. Nie uniknęłaś dziwnego zbiegu okoliczności, Clarice… pomaga ci Crawford i pomagam ci ja. Mówisz, że nie wiesz, dlaczego to robi Crawford. A czy wiesz, dlaczego ja to robię?
– Nie, proszę mi powiedzieć.
– Czy myślisz, że robię to, bo lubię na ciebie patrzeć i wyobrażać sobie, jak cię będę zjadał… kąsek po kąsku… i jak będziesz mi wtedy smakować?
– Dlatego?
– Nie. Chcę czegoś, co może mi zaofiarować Crawford, i chcę dać mu coś w zamian. Ale on nie przyjdzie tutaj, żeby się ze mną zobaczyć. Nie poprosi mnie o pomoc w sprawie Buffalo Billa, chociaż wie, że pociągnie to za sobą śmierć kolejnych młodych kobiet.
– Trudno mi w to uwierzyć, doktorze.
– Chcę od niego bardzo prostej rzeczy i on jest w stanie mi ją załatwić.
Lecter rozjaśnił powoli światło w swojej celi. Wnętrze wyłoniło się z ciemności. Książki i rysunki zniknęły. Zniknął również sedes. Chilton ogołocił celę ze wszystkiego, żeby ukarać go za Miggsa.
– Przebywam w tym pomieszczeniu od ośmiu lat, Clarice. Wiem, że dopóki żyję, nikt nigdy nie pozwoli mi wyjść na wolność. To, czego chcę, to widok. Chcę okna, za którym mógłbym zobaczyć drzewo… może nawet wodę.
– Czy pański adwokat złożył podanie…
– Chilton postawił na korytarzu telewizor. Przełączony jest na kanał religijny. Zaraz po twoim wyjściu pielęgniarz włączy z powrotem fonię. Mój adwokat nie może nic na to poradzić, tak źle stoją obecnie moje akcje w sądzie. Chcę znaleźć się w instytucji zarządzanej przez władze federalne. Chcę dostać z powrotem moje książki, chcę mieć widok. Mam za to coś wartościowego do zaoferowania. Crawford może to załatwić. Poproś go.
– Mogę powtórzyć mu po prostu to, co pan powiedział.
– Zignoruje to. A Buffalo Bill będzie działał dalej. Poczekajcie, aż którąś oskalpuje. Ciekawe, czy to się wam spodoba. Hm… Powiem ci jedną rzecz o Buffalo Billu, bez zaglądania do jego akt. Za kilka lat, kiedy go złapią… jeśli kiedykolwiek się to uda, zobaczysz, że miałem rację i mogłem pomóc. Mogłem uratować niejedno ludzkie życie. Clarice?
– Tak?
– Buffalo Bill ma piętrowy dom – powiedział doktor Lecter i wyłączył światło.
Nie odezwał się już ani słowem.
Rozdział 10
Clarice Starling oparła się o stół do gry w kości w kasynie FBI i starała się skoncentrować uwagę na wykładzie na temat prania brudnych pieniędzy w grach hazardowych. Minęło już trzydzieści sześć godzin od czasu, kiedy policja miejska z Baltimore przyjęła jej zeznania (za pośrednictwem palącej jak komin i stukającej dwoma palcami maszynistki: „Niech pani spróbuje, czy uda się otworzyć to okno, skoro dym tak pani przeszkadza”) i odsunęła od sprawy, ponieważ morderstwo nie podlega jurysdykcji federalnej.
W niedzielę w wieczornych wiadomościach pokazano migawkę z Clarice i kamerzystą. Nabrała pewności, że ugrzęzła po szyję. Na dodatek żadnej wiadomości od Crawforda ani z biura terenowego w Baltimore. Tak jakby wrzuciła swój raport do studni.
Kasyno, w którym się obecnie znajdowała, nie było duże. Kiedyś urządzono je w przyczepie samochodowej, potem skonfiskowało je FBI i przekazało Akademii Policyjnej jako pomoc naukową. Wąskie pomieszczenie wypełnione było policjantami z różnych stron świata; Clarice uprzejmie odmówiła ustępującym jej miejsca dwóm rangersom z Teksasu i jednemu detektywowi ze Scotland Yardu.
Jej grupa była teraz w holu Akademii. Szukali włosów na autentycznym motelowym dywanie umieszczonym w „sypialni przestępstw seksualnych” i posypywali proszkiem „bank w małym miasteczku” w poszukiwaniu odcisków palców. Clarice spędziła już tyle godzin na kursie identyfikacji przestępców, że dziś wysłano ją na ten wykład. Wchodził w skład uzupełniającego kursu z kryminalistyki dla prawników.
Zastanawiała się, czy istnieje jakaś inna przyczyna, dla której izoluje się ją od reszty grupy. Być może jest to przygrywka do ostatecznego rozstania.
Oparła łokcie na namalowanej na stole linii i starała się skupić na sposobach prania brudnych pieniędzy w grach hazardowych. Naprawdę zaś myślała o tym, jak bardzo w FBI nie lubią oglądać własnych ludzi w telewizji, z wyjątkiem, oczywiście, oficjalnych konferencji prasowych.
Doktor Hannibal Lecter był ulubieńcem środków masowego przekazu, a policja w Baltimore, ku pełnemu szczęściu reporterów, ujawniła nazwisko Clarice Starling. W niedzielę oglądała się bez przerwy w wieczornych wiadomościach. Jedna ze stacji TV w Baltimore pokazała film zatytułowany Starling z FBI. Dziewczyna waliła w nim korbą podnośnika w drzwi magazynu, spod których usiłował wydostać się nieszczęsny kamerzysta. Gdzie indziej „federalna agentka Starling” występowała, zamierzając się korbą na asystenta.
Konkurencyjna stacja, nie będąc w posiadaniu własnego filmu, obwieściła, że wystąpiła z oskarżeniem z powództwa cywilnego przeciwko Starling z FBI i w ogóle całemu Federalnemu Biuru Śledczemu, ponieważ w wyniku uderzenia w drzwi kamerzysta się pobrudził, a oczy zanieczyściły mu brud i rdza.
Jonetta Johnson z WPIK występowała w programie ogólnokrajowym, ogłaszając wszem wobec, że inspektor Starling udało się odnaleźć resztki zwłok w garażu dzięki „tajemniczym stosunkom, które wiążą ją z osobnikiem określanym przez władze mianem… potwora”. Sieć WPIK najwyraźniej miała swoją wtyczkę w szpitalu.
NARZECZONA FRANKENSTEINA!!! – głosił „National Tattler” ze stojaków w supermarketach.
Nie było żadnego publicznego komentarza ze strony FBI, ale nie brakowało ich wewnątrz Biura, tego Clarice mogła być pewna.
Przy śniadaniu jej kolega z grupy, młodzieniec, który nadużywał płynu po goleniu firmy Canoe, zwrócił się do niej per Melvin Pelvis (głupia gra słów nawiązująca do postaci Melvina Purvisa, szarej eminencji Hoovera w latach trzydziestych). To, co usłyszał w odpowiedzi od Ardelii Mapp, sprawiło, że śmiertelnie pobladł i opuścił stołówkę, nie tknąwszy śniadania.
Clarice Starling znajdowała się w dziwnym stanie, w którym nic nie mogło jej już zaskoczyć. Przez cały dzień i całą noc dzwoniła jej w uszach cisza podobna do tej, w której zanurza się płetwonurek. Miała zamiar się bronić, ale jak dotąd nie było do tego okazji.
Podczas wykładu instruktor bez przerwy kręcił kołem ruletki, ani razu jednak nie puścił kulki. Patrząc na niego, Clarice nabrała przekonania, że nie robił tego nigdy w życiu. Teraz wypowiada słowa: „Clarice Starling”. Dlaczego mówi „Clarice Starling”? Przecież to ja.
– Tak – odezwała się.
Wykładowca kiwnął brodą w kierunku drzwi z tyłu. Obejrzała się z duszą na ramieniu. Ale to był tylko instruktor strzelecki Brigham. Pochylał się ku niej przez tłum. Kiedy na niego spojrzała, kiwnął palcem.
Przez moment myślała, że wywalają ją z uczelni, ale nie angażowaliby przecież do tego Brighama.
– Wyruszasz na zwiad, Starling. Gdzie twój ekwipunek? – powiedział, kiedy znaleźli się w holu.
– W moim pokoju, w skrzydle C.
Musiała szybko przebierać nogami, żeby dotrzymać