E L James

Nowe oblicze Greya


Скачать книгу

Stephan.

      – Dziękujemy. Anastasio, znasz Stephana. Będzie dziś naszym kapitanem, a to pierwszy oficer Beighley.

      Kobieta rumieni się, gdy Christian ją przedstawia, i szybko mruga powiekami. Mam ochotę przewrócić oczami. Jeszcze jedna laska zauroczona moim stanowczo zbyt przystojnym mężem.

      – Bardzo mi miło państwa poznać – wyrzuca z siebie Beighley.

      Uśmiecham się do niej życzliwie. Bądź co bądź ten mężczyzna należy do mnie.

      – Gotowi do lotu? – pyta ich Christian.

      Ja tymczasem rozglądam się po kabinie. Wszędzie jasny klon i jasnokremowa skóra. Ślicznie tu. Na końcu kabiny stoi jeszcze jedna młoda kobieta w mundurze – bardzo ładna brunetka.

      – Mamy pozwolenie na lot. Aż do Bostonu mamy dobrą pogodę.

      Boston?

      – Turbulencje?

      – Dopiero za Bostonem. Nad Shannon przesuwa się front pogodowy, który może nami trochę potrząść.

      Shannon? Irlandia?

      – Rozumiem. Cóż, mam nadzieję, że wszystko prześpię – stwierdza rzeczowo Christian.

      Prześpi?

      – Wobec tego ruszamy, proszę pana – mówi Stephan. – Pozostawię państwa pod troskliwą opieką Natalii, państwa stewardesy.

      Christian zerka w jej stronę i marszczy brwi, ale potem odwraca się z uśmiechem do Stephana.

      – Doskonale – mówi. Bierze mnie za rękę i prowadzi do jednego z przepastnych skórzanych foteli. Razem jest ich chyba dwanaście. – Usiądź. – Zdejmuje marynarkę i rozpina srebrną kamizelkę ozdobioną wytłaczanym wzorem.

      Zajmujemy dwa fotele naprzeciwko siebie. Między nimi stoi niewielki stolik z błyszczącym blatem.

      – Witam państwa na pokładzie i proszę przyjąć moje gratulacje. – Obok nas stoi Natalia, wręczając po kieliszku różowego szampana.

      – Dziękujemy – mówi Christian, a ona uśmiecha się do nas grzecznie, po czym wycofuje do części kuchennej. – Za szczęśliwe małżeńskie życie, Anastasio. – Stukamy się kieliszkami.

      Szampan jest przepyszny.

      – Bollinger? – pytam.

      – W rzeczy samej.

      – Po raz pierwszy piłam go z filiżanki. – Uśmiecham się szeroko.

      – Doskonale to pamiętam. Dzień ukończenia przez ciebie studiów.

      – Dokąd lecimy? – Nie jestem już w stanie tłumić ciekawości.

      – Shannon – odpowiada Christian, a jego oczy skrzą się podekscytowaniem. Wygląda jak mały chłopiec.

      – W Irlandii? – Lecimy do Irlandii!

      – Aby zatankować – dodaje, przekomarzając się ze mną.

      – A potem? – pytam niecierpliwie.

      Jego uśmiech staje się jeszcze szerszy. Kręci głową.

      – Christian!

      – Londyn – mówi, przyglądając mi się uważnie, próbując wybadać moją reakcję.

      Wciągam głośno powietrze. O kurczę. Sądziłam, że wybierzemy się do Nowego Jorku, Aspen, ewentualnie na Karaiby. Ledwie mogę uwierzyć w to, co się dzieje. Anglia od zawsze była moim marzeniem. Cała promienieję ze szczęścia.

      – Potem Paryż.

      Co takiego?

      – Potem południe Francji.

      O rany!

      – Wiem, że marzyłaś o Europie – mówi miękko. – Pragnę spełniać twoje marzenia, Anastasio.

      – To ty jesteś spełnieniem moich marzeń, Christianie.

      – I vice versa, pani Grey – szepcze.

      O rety…

      – Zapnij się.

      Uśmiecham się i robię, co mi każe.

      Gdy samolot kieruje się w stronę pasa startowego, sączymy szampana, uśmiechając się do siebie idiotycznie. Nie mogę w to uwierzyć. W wieku dwudziestu dwóch lat nareszcie opuszczam Stany Zjednoczone i wybieram się do Europy – i to nie byle gdzie, ale do Londynu!

      Gdy znajdujemy się już w powietrzu, Natalia donosi nam szampana i przygotowuje weselną ucztę. To rzeczywiście prawdziwa uczta: wędzony łosoś, a jako danie główne pieczona kuropatwa z sałatką z zielonego groszku i ziemniakami dauphinoise.

      – Deser, panie Grey? – pyta Natalia.

      Christian kręci głową i przesuwa palcem po dolnej wardze, posyłając mi pytające spojrzenie. Ma nieodgadniony wyraz twarzy.

      – Nie, dziękuję – mówię cicho, nie mogąc oderwać od niego wzroku.

      Na jego ustach pojawia się tajemniczy uśmiech. Natalia zostawia nas samych.

      – To dobrze – mruczy. – Na deser zaplanowałem sobie ciebie.

      Och… tutaj?

      – Chodź – mówi, wstając od stolika i wyciągając do mnie rękę. Prowadzi mnie na sam koniec kabiny. – Tu jest łazienka. – Pokazuje na małe drzwi, po czym przechodzimy wąskim korytarzem do końca.

      Jezu… sypialnia. Pomieszczenie jest całe w kremach i klonie, a na łóżku leżą złote i beżowe poduszki. Wygląda na bardzo wygodne.

      Christian odwraca się i bierze mnie w ramiona.

      – Pomyślałem, że noc poślubną spędzimy na wysokości dziesięciu kilometrów. Nie robiłem tego nigdy dotąd.

      Kolejny pierwszy raz. Wpatruję się w niego, a serce wali mi jak młotem… Klub Mile High. Słyszałam o nim.

      – Ale najpierw muszę z ciebie zdjąć tę bajeczną suknię. – W jego oczach płonie miłość i coś bardziej mrocznego, coś, co kocham… coś, co przywołuje moją wewnętrzną boginię. Ten mężczyzna zapiera mi dech w piersiach. – Odwróć się.

      Głos ma niski, apodyktyczny i seksowny jak diabli. Jak on to robi, że w te dwa krótkie słowa potrafi wlać tyle obietnicy? Ochoczo spełniam jego polecenie, a jego dłonie biegną ku moim włosom. Delikatnie wyjmuje z nich po jednej wsuwce, a dzięki sprawnym palcom szybko kończy zadanie. Włosy opadają, lok za lokiem, na plecy i aż do piersi. Staram się stać nieruchomo, ale cała jestem jednym wielkim pragnieniem. Po długim i męczącym, choć ekscytującym dniu pragnę Christiana – całego.

      – Masz takie piękne włosy, Ano – szepcze mi do ucha. Czuję jego oddech, mimo że jego usta mnie nie dotykają. Kiedy w moich włosach nie ma już żadnej wsuwki, przeczesuje je palcami, delikatnie masując mi skórę głowy… o rety… Zamykam oczy i rozkoszuję się tym doznaniem. Jego palce przesuwają się niżej i pociągają za włosy, a ja odchylam głowę, odsłaniając szyję. – Jesteś moja – mówi bez tchu i kąsa mnie lekko w ucho.

      Jęczę.

      – Bądź cicho – upomina mnie. Przerzuca mi włosy przez ramię i przesuwa palcem po moich plecach, od ramienia do ramienia, wędrując wzdłuż koronkowego brzegu sukni. Moim ciałem wstrząsa dreszcz wyczekiwania. Christian składa czuły pocałunek na moich plecach, tuż nad górnym guzikiem. – Taka piękna – mówi cicho, zręcznie rozpinając pierwszy guzik. – Uczyniłaś mnie dzisiaj najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. – Nieskończenie powoli odpina kolejne