więc na co ma pan ochotę, proszę pana? – pytam słodko.
Mruży oczy.
– Ależ pani jest milusia, pani Grey.
– Jak zawsze, panie Grey… proszę pana.
Uśmiecha się niczym sfinks.
– I tak mogę cię przełożyć przez kolano – mruczy uwodzicielsko.
– Wiem. – Uśmiecham się szeroko. Opieram dłonie o poręcze jego fotela, nachylam się i całuję. – To jedna z rzeczy, które w tobie kocham. Ale powstrzymaj świerzbiącą rękę, jesteś głodny.
Uśmiecha się nieśmiało, a mnie ściska się serce.
– Och, pani Grey, i co ja mam z panią zrobić?
– Odpowiedzieć na moje pytanie. Co byś zjadł?
– Coś lekkiego. Zaskocz mnie – powtarza moje słowa z pokoju zabaw.
– Zobaczę, co da się zrobić.
Kołysząc biodrami, opuszczam gabinet i udaję się do kuchni. Serce mi zamiera, kiedy zastaję tam panią Jones.
– O, dobry wieczór, pani Jones.
– Pani Grey. Ma pani ochotę coś zjeść?
– Eee…
Miesza coś w stojącym na kuchence garnku. Pachnie pysznie.
– Chciałabym zrobić kanapki sub dla mnie i dla pana Greya.
Nieruchomieje na ułamek sekundy.
– Naturalnie – mówi. – Pan Grey lubi bagietki. W zamrażalniku jest kilka pociętych na odpowiednią długość. Chętnie to zrobię za panią, pani Grey.
– Wiem. Ale mam ochotę sama się tym zająć.
– Rozumiem. Zrobię pani trochę miejsca.
– Co pani gotuje?
– Sos boloński. Do zjedzenia na później. Zamrożę go. – Uśmiecha się do mnie ciepło.
– Eee… więc co Christian lubi do kanapki, eee, sub? – Marszczę brwi zaskoczona tym, co właśnie powiedziałam. Pani Jones rozumie aluzję?
– Pani Grey, może pani tam włożyć cokolwiek, o ile tylko będzie to bagietka.
Uśmiechamy się do siebie.
– Okej, dziękuję.
W zamrażalniku znajduję pokrojone i zapakowane w foliowe woreczki bagietki. Kładę dwie na talerzu, wsuwam do mikrofalówki i włączam rozmrażanie.
Pani Jones gdzieś zniknęła. Marszczę brwi i otwieram lodówkę, by wyjąć coś do kanapek. Pewnie to ja będę musiała ustalić reguły naszych kontaktów i wspólnej pracy. Podoba mi się pomysł gotowania dla Christiana podczas weekendów. Pani Jones może się tym zająć w tygodniu – ostatnie, na co mam ochotę po powrocie z pracy, to pichcenie. Hmm… to przypomina zwyczaje Christiana i jego uległych. Kręcę głową. Nie wolno mi zbytnio się nad tym zastanawiać. W lodówce znajduję szynkę, a w pojemniku na owoce i warzywa duże, dojrzałe awokado.
Kiedy dodaję do rozgniecionego awokado odrobinę soli i soku z cytryny, z gabinetu wyłania się Christian z planami nowego domu. Kładzie je na barze śniadaniowym, podchodzi do mnie i obejmuje, całując w szyję.
– Kobieta przy garach – mruczy.
– Nie powinnam być jeszcze w ciąży? – Uśmiecham się kpiąco.
Nieruchomieje i cały się spina.
– Jeszcze nie teraz – oświadcza.
– Nie! Jeszcze nie!
Odpręża się.
– W tym akurat się zgadzamy, pani Grey.
– Ale tak w ogóle to chcesz mieć dzieci, prawda?
– Jasne, tak. Kiedyś. Ale na razie nie jestem gotowy, aby się tobą dzielić. – Jeszcze raz całuje mnie w szyję.
Och… dzielić?
– Co robisz? Ładnie wygląda. – Całuje mnie za uchem i wiem, że robi to po to, aby odwrócić moją uwagę. Wzdłuż kręgosłupa przebiega mi przyjemny dreszczyk.
– Kanapki sub. – Uśmiecham się drwiąco, odzyskując poczucie humoru.
Kąsa mnie w ucho.
– Moje ulubione.
Daję mu kuksańca w bok.
– Pani Grey, rani mnie pani. – Chwyta się za bok, jakby czuł straszny ból.
– Mięczak – burczę z dezaprobatą.
– Mięczak? – powtarza z niedowierzaniem. Klepie mnie w tyłek, a ja wydaję pisk. – Szybciej z tym jedzeniem, kobieto. A później już ja ci pokażę, jakim jestem mięczakiem. – Żartobliwie daje mi jeszcze jednego klapsa i podchodzi do lodówki. – Napijesz się wina? – pyta.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.