pojawiają się zdjęcia z kilku ostatnich dni naszej podróży poślubnej.
O kurczę!
A na wszystkich znajduję się ja. Śpiąca, na tylu śpię, włosy mam na twarzy albo rozrzucone na poduszce, usta rozchylone… cholera – ssę kciuk. Już od lat nie ssę kciuka! Tyle zdjęć. Nie miałam pojęcia, że je robił. Jest kilka ujęć zrobionych z daleka, na przykład takie, na którym opieram się o reling jachtu i patrzę przed siebie. Jak to możliwe, że nie zauważyłam, jak je robił? Uśmiecham się na widok zdjęć, na których skręcam się pod nim i śmieję, walcząc z jego łaskoczącymi palcami. I jest zdjęcie, które zrobił z ręki, na którym widać jego i mnie na łóżku w naszej sypialni. Przytulam się do niego, a on patrzy w aparat, młody, beztroski… zakochany. Uśmiecham się jak zadurzona idiotka, ale nie potrafię oderwać wzroku od Christiana. Och, mój piękny mężczyzna: potargane włosy, błyszczące szare oczy, rozchylone w uśmiechu usta… Mój piękny mężczyzna, który nie zniesie łaskotek, który jeszcze niedawno nie potrafił znieść mojego dotyku, a teraz owszem, pozwala mi się dotknąć. Muszę go spytać, czy to lubi, czy pozwala mi się dotykać tylko dlatego, że mnie to sprawia przyjemność.
Marszczę brwi, nagle przytłoczona swoimi uczuciami do niego. Ktoś chce mu zrobić krzywdę – najpierw Charlie Tango, potem pożar w GEH, no a teraz ten cholerny pościg. Zasłaniam dłonią usta, gdy wydobywa się z nich mimowolny szloch. Zostawiam komputer i biegnę, aby go znaleźć – po prostu sprawdzić, czy jest bezpieczny.
Bez pukania wpadam do jego gabinetu. Christian siedzi za biurkiem i rozmawia przez telefon. Zirytowany unosi głowę, ale na mój widok wyraz jego twarzy łagodnieje. Bez wahania obchodzę biurko, a on odwraca się na fotelu w moją stronę. Marszczy brwi i wiem, co sobie myśli: czego ona chce? Kiedy siadam mu na kolanach, unosi zdumiony brwi. Zarzucam mu ręce na szyję i wtulam się w niego. Ostrożnie mnie obejmuje.
– Eee… tak, Barney. Mogę cię na chwilkę przeprosić? – Zasłania dłonią telefon. – Ana, co się stało?
Kręcę głową. Unosi mi brodę i zagląda w oczy. Uwalniam głowę i przytulam policzek do jego szyi. Zwijam się w kulkę. Skonsternowany obejmuje mnie jeszcze mocniej i całuje w czubek głowy.
– Okej, Barney, co mówiłeś? – kontynuuje, wciskając telefon między ucho a ramię. Stuka w klawisz na laptopie. Na ekranie pojawia się ziarnisty, czarno-biały obraz z kamery przemysłowej. Ciemnowłosy mężczyzna w jasnym kombinezonie. Christian wciska kolejny klawisz i mężczyzna idzie w stronę kamery, ale z opuszczoną głową. Kiedy podchodzi bliżej, Christian robi pauzę. Stoi w jasno oświetlonym pomieszczeniu z długim rzędem czarnych wysokich szafek. To musi być serwerownia GEH.
– Okej, Barney, jeszcze raz.
Ekran ożywa. Wokół głowy mężczyzny pojawia się ramka i nagle widzimy zbliżenie. Prostuję się zafascynowana.
– Barney to robi? – pytam cicho.
– Tak – odpowiada Christian. – Da się choć trochę wyostrzyć obraz? – rzuca do telefonu.
Obraz robi się zamazany, po czym nieco się wyostrza. Gdy przyglądam się temu mężczyźnie z opuszczoną głową, robi mi się zimno. W linii jego żuchwy jest coś znajomego. Ma potargane czarne krótkie włosy… a na wyostrzonym obrazie dostrzegam, że ma w uchu kolczyk, małe kółko.
Kurwa mać! Wiem, kto to.
– Christian – mówię cicho. – To Jack Hyde.
ROZDZIAŁ SIÓDMY
– Tak myślisz? – pyta zaskoczony Christian.
– Linia żuchwy – pokazuję na ekran – i kolczyk, i kształt ramion. Postura także pasuje. Na głowie ma perukę. Albo obciął i zafarbował włosy.
– Barney, słyszysz to? – Christian kładzie telefon na biurku i przełącza na głośnomówiący. – Wygląda na to, że bardzo uważnie przyglądała się pani byłemu przełożonemu, pani Grey – mruczy. Nie wydaje się ani trochę zadowolony.
Rzucam mu krzywe spojrzenie, ale ratuje mnie Barney.
– Tak, proszę pana. Słyszałem panią Grey. Właśnie włączam program rozpoznający twarze na całym cyfrowym materiale z kamer przemysłowych. Zobaczymy, gdzie jeszcze zapuszczał się ten sukinsyn, proszę mi wybaczyć, pani Grey.
Zerkam nerwowo na Christiana, który ignoruje język Barneya. Przygląda się uważnie obrazowi z kamery.
– Czemu miałby to robić? – pytam.
Wzrusza ramionami.
– Może z zemsty. Nie wiem. Czasem nie sposób zrozumieć motywów działania ludzi. Jestem po prostu zły, że wasza współpraca była taka bliska. – Zaciska usta i obejmuje mnie ramieniem w talii.
– Mamy także zawartość jego twardego dysku, proszę pana – dodaje Barney.
– Tak, pamiętam. Znasz adres pana Hyde’a? – pyta ostro Christian.
– Tak, proszę pana, znam.
– Powiadom Welcha.
– Jasna sprawa. Przeskanuję także miejski monitoring i zobaczę, czy da się go gdzieś namierzyć.
– Sprawdź, jaki ma samochód.
– Tak jest.
– Barney może zrobić to wszystko? – pytam szeptem.
Christian kiwa głową i uśmiecha się do mnie z zadowoleniem.
– Co się znajdowało na jego dysku? – szepczę.
Jego twarz tężeje. Kręci głową.
– Niewiele – odpowiada, zaciskając usta. Po uśmiechu nie został ani ślad.
– Powiedz mi.
– Nie.
– Dotyczyło to ciebie czy mnie?
– Mnie – wzdycha.
– Co tam było? Coś o twoim życiu?
Christian kręci głową i przykłada mi palec do ust. Krzywię się. Ale on mruży oczy, a to wyraźne ostrzeżenie, że powinnam ugryźć się w język.
– Camaro dwa tysiące sześć – odzywa się podekscytowany Barney. – Prześlę Welchowi także numery rejestracyjne.
– Świetnie. Daj mi znać, gdzie jeszcze ten kutas był w moim budynku. I sprawdź ten obraz ze zdjęć z dokumentacji działu kadr SIP. – Christian rzuca mi sceptyczne spojrzenie. – Chcę mieć pewność, że to on.
– Już to zrobiłem, proszę pana, i pani Grey się nie myli. To rzeczywiście Jack Hyde.
Uśmiecham się szeroko. Widzisz? Czasem się przydaję. Christian gładzi mnie dłonią po plecach.
– Dobra robota, pani Grey. – Uśmiecha się. A do Barneya rzuca: – Daj znać, jak go gdzieś namierzysz. Sprawdź także wszystkie inne budynki GEH, do których mógł mieć dostęp, i powiadom firmę ochroniarską, żeby jeszcze raz je przeszukała.
– Tak jest.
– Dzięki, Barney. – I rozłącza się. – Cóż, pani Grey, wygląda na to, że nie tylko robi pani dobre wrażenie, ale też się pani przydaje. – W jego oczach tańczy rozbawienie. Wiem, że tylko się ze mną droczy.
– Dobre wrażenie? – prycham.
– Bardzo dobre – mówi cicho, składając na mych ustach delikatny, słodki pocałunek.
– Pan, panie Grey, robi znacznie lepsze wrażenie niż ja.
Uśmiecha