E L James

Nowe oblicze Greya


Скачать книгу

pod wieszakami, na których kiedyś wisiały wszystkie jego pejcze, szpicruty i deski. Został tylko jeden pejczyk i jedna szpicruta. Przyglądam się im z ciekawością. Użyje ich dzisiaj?

      Zdjąwszy mi buty, tak że mam na sobie już tylko koronkową bieliznę, Christian siada na piętach i podnosi na mnie wzrok.

      – Przyjemnie się na panią patrzy, pani Grey. – Nagle klęka, chwyta moje biodra i przyciąga mnie do siebie, po czym zanurza nos w złączeniu ud. – I pachniesz sobą, mną i seksem – mówi, oddychając głęboko. – Upajający zapach.

      Całuje mnie przez koronkowy materiał majteczek, a ja pod wpływem jego słów cała się rozpływam. On jest taki… niegrzeczny. Zbiera z podłogi moje ubrania oraz buty i wstaje z gracją.

      – Stań przy stole – mówi spokojnie, brodą wskazując kierunek. Sam podchodzi do muzealnej gabloty cudów. Zerka przez ramię i uśmiecha się do mnie kpiąco. – Twarzą do ściany – nakazuje. – Tym sposobem nie zobaczysz, co planuję. Naszym celem jest sprawianie przyjemności, pani Grey, a pani sobie życzyła niespodzianki.

      Odwracam się, bacznie nasłuchując – moje uszy nagle stają się wrażliwe na każdy najcichszy dźwięk. Jest w tym dobry – w budowaniu moich oczekiwań, w podsycaniu pożądania… w zmuszaniu mnie do czekania. Słyszę, jak kładzie, chyba na komodzie, moje buty i ubrania, a zaraz potem charakterystyczny stukot opadających na podłogę butów, jednego, sekundę później drugiego. Hmm… lubię, gdy Christian jest boso. Po chwili otwiera szufladę.

      Zabawki! Och, uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam to wyczekiwanie. Szuflada zamyka się, a mój oddech przyspiesza. Jak to się dzieje, że ten odgłos zamienia mnie w jedno wielkie rozedrganie? To nie ma sensu. Subtelny syk budzącego się do życia sprzętu grającego mówi mi, że będzie muzyczne interludium. Rozlegają się dźwięki pianina, ciche, łagodne i pełne smutku. Nie znam tego utworu. Do pianina dołącza gitara elektryczna. Co to takiego? Odzywa się męski głos i mówi coś o tym, aby się nie bać śmierci.

      Christian podchodzi do mnie niespiesznie. Słyszę odgłos jego bosych stóp na drewnianej podłodze. Wyczuwam go sobą, gdy jakaś kobieta zaczyna śpiewać… zawodzić… śpiewać?

      – A więc ostro, pani Grey? – szepcze mi do lewego ucha.

      – Hmm.

      – Musisz mi kazać przestać, gdy będziesz miała dość. Jeśli to powiesz, natychmiast przestanę. Rozumiesz?

      – Tak.

      – Musisz mi to obiecać.

      Robię głęboki wdech. Cholera, co on mi zamierza zrobić?

      – Obiecuję – rzucam bez tchu, przypominając sobie jego wcześniejsze słowa: „Nie chcę robić ci krzywdy, ale chętnie się pobawię”.

      – Grzeczna dziewczynka. – Nachyla się, składa pocałunek na moim nagim ramieniu, po czym wsuwa palec pod pasek od stanika i przesuwa nim w poprzek pleców. Z trudem powstrzymuję jęk. Jak on to robi, że nawet najdelikatniejszy dotyk jest tak erotyczny? – Zdejmij to – szepcze mi do ucha, a ja pospiesznie spełniam jego polecenie. Stanik opada na podłogę.

      Jego dłonie prześlizgują się w dół pleców. Zatyka kciuki za gumkę majteczek i zsuwa mi je wzdłuż nóg.

      – Wyjdź – mówi. Po raz kolejny się podporządkowuję. Christian całuje mnie lekko w pupę i wstaje. – Zasłonię ci oczy, żeby wszystko inne stało się bardziej intensywne. – Nasuwa mi na oczy maskę do spania i mój świat pogrąża się w ciemnościach. Piosenkarka zawodzi coś niezrozumiale… to dręcząca, płynąca prosto z serca melodia. – Pochyl się i połóż na stole. – Wypowiada to łagodnie. – Teraz.

      Bez wahania pochylam się nad stołem i opieram klatkę piersiową o wypolerowany drewniany blat. Twarda powierzchnia chłodzi mi skórę i pachnie lekko woskiem do polerowania o nucie cytrusowej.

      – Wyciągnij ręce i przytrzymaj się krawędzi stołu.

      Okej… Tak robię. Blat jest szeroki, więc ramiona mam maksymalnie wyciągnięte.

      – Jeśli puścisz, dam ci klapsa. Zrozumiano?

      – Tak.

      – Chcesz, żebym dał ci klapsa, Anastasio?

      Wszystkie mięśnie podbrzusza zaciskają się rozkosznie. Uświadamiam sobie, że pragnę tego od chwili, gdy mnie tym postraszył podczas lunchu, i ani pościg samochodowy, ani późniejszy seks w aucie nie zaspokoiły tej potrzeby.

      – Tak. – Mój głos to ochrypły szept.

      – Dlaczego?

      Och, a czy muszę mieć powód? Wzruszam ramionami.

      – Powiedz mi.

      – Eee…

      I nagle daje mi mocnego klapsa.

      – Au! – wołam.

      – Teraz cicho.

      Delikatnie głaszcze mnie tam, gdzie przed chwilą uderzył. Następnie pochyla się nade mną, wbijając biodrami w pupę, składa pocałunek między łopatkami i przesuwa usta w dół pleców. Zdjął koszulę, więc na plecach czuję jego włoski, a przez materiał dżinsów napiera na mnie erekcja.

      – Rozsuń nogi – nakazuje.

      Tak robię.

      – Szerzej.

      Z jękiem rozsuwam je szerzej.

      – Grzeczna dziewczynka. – Przemyka palcem w dół moich pleców i wsuwa go między pośladki, muskając odbyt, który aż się spina. – Pobawimy się trochę w taki sposób – szepcze.

      Kurwa!

      Jego palec zsuwa się niżej po moim kroczu i powoli wsuwa we mnie.

      – Widzę, że jesteś bardzo wilgotna, Anastasio. Od naszej akcji w aucie czy z powodu tego, co robię teraz?

      Jęczę, a on wysuwa palec i znowu wsuwa, i tak raz za razem. Napieram na jego dłoń, rozkoszując się tym doznaniem.

      – Och, Ano, myślę, że jedno i drugie. I myślę, że uwielbiasz tu być, taka jak teraz. Moja.

      To prawda – och, tak. Wysuwa palec i daje mi jeszcze jednego mocnego klapsa.

      – Odpowiedz mi – szepcze nagląco.

      – Tak, uwielbiam – kwilę.

      Uderza mnie raz jeszcze, mocno, a potem wsuwa we mnie dwa palce. Natychmiast je wysuwa, rozsmarowując wilgoć na odbycie.

      – Co ty zamierzasz zrobić? – pytam niespokojnie. O rety… czy on chce przelecieć mój tyłek?

      – Nie to, co myślisz – mruczy uspokajająco. – Mówiłem ci, że z tym akurat trzeba powoli, krok po kroku.

      Słyszę cichy wytrysk jakiegoś płynu, zapewne z tuby, a chwilę później jego palce masują mnie znowu tam! Nawilżając mnie… tam! Wiję się, gdy strach miesza się we mnie z podekscytowaniem. Daje mi jeszcze jednego klapsa, niżej, uderzając w moją kobiecość. Z mojego gardła wydobywa się jęk. To jest… takie przyjemne.

      – Nie ruszaj się – mówi.

      – Ach.

      – To jest lubrykant. – Rozsmarowuje jeszcze trochę. Staram się nie wić pod nim, ale serce wali mi jak młotem, a w moich żyłach krąży niepokój i pragnienie. – Już od jakiegoś czasu miałem na to ochotę, Ano.

      Jęczę. I czuję, jak wzdłuż kręgosłupa przesuwa się coś chłodnego, metalowego.

      – Mam dla ciebie mały prezent – szepcze