Natychmiast przestań. Ten temat uważam za zamknięty, Ano. Więcej nie będziemy go poruszać. Żadnej intercyzy. Ani teraz, ani nigdy. – Posyła mi stanowcze spojrzenie, skutecznie mnie tym uciszając. Następnie zwraca się do Grace: – Mamo, czy możemy urządzić wesele u was?
I rzeczywiście nie poruszył więcej tej kwestii. Prawdę mówiąc, przy każdej nadarzającej się sposobności próbował mnie zapewniać, że jego pieniądze należą także do mnie. Wzdrygam się, przypominając sobie szalony wypad na zakupy, na które wysłał mnie w towarzystwie Caroline Acton – osobistej stylistki z Neimana Marcusa – z myślą o podróży poślubnej. Samo bikini kosztowało pięćset czterdzieści dolarów. Jest ładne, zgoda, ale to absurdalna kwota za cztery trójkąciki materiału.
– Przyzwyczaisz się – Christian przerywa moje rozmyślania, gdy wraca do stołu.
– Do czego?
– Do pieniędzy – mówi, przewracając oczami.
Och, mój Szary, może z czasem. Przesuwam w jego stronę niewielką miseczkę z solonymi migdałami i orzechami nerkowca.
– Pańskie przekąski, panie Grey – mówię z udawaną powagą, starając się wlać nieco humoru do naszej rozmowy po tych moich niewesołych rozmyślaniach i faux pas z górą od bikini.
– To pani jest dla mnie najsmaczniejszą przekąską, pani Grey. – Częstuje się migdałem. W jego oczach tańczą wesołe iskierki. Oblizuje usta. – Dopij drinka. Idziemy do łóżka.
Co takiego?
– Pij – mówi bezgłośnie, a jego oczy z szarych robią się niemal grafitowe.
O rety, samo to spojrzenie mogłoby ponosić wyłączną odpowiedzialność za globalne ocieplenie. Dopijam gin, nie odrywając wzroku od twarzy Christiana. Rozchyla usta i między zębami dostrzegam koniuszek języka. Uśmiecha się do mnie lubieżnie. Sekundę później wstaje i pochyla się nade mną, opierając dłonie o oparcie krzesła.
– Zamierzam dać ci nauczkę. Chodź. Nie idź siku – szepcze mi do ucha.
Nie idź siku? Jakie to niegrzeczne. Moja podświadomość podnosi zaniepokojona głowę znad książki – Dzieł zebranych Karola Dickensa, tom I.
– To nie to, co myślisz. – Christian uśmiecha się z wyższością i wyciąga do mnie rękę. – Zaufaj mi. – Wygląda tak seksownie i uroczo. Jak mogę się oprzeć?
– Dobrze. – Podaję mu dłoń, ponieważ prawda jest taka, że gotowa jestem powierzyć mu własne życie. Co on takiego zaplanował? Serce zaczyna mi szybciej bić.
Idziemy przez pokład, aż Christian wprowadza mnie do luksusowo urządzonego salonu, całego w pluszu, stamtąd zaś wąskim korytarzem do jadalni i dalej, po schodach do głównej sypialni.
W ciągu dnia została posprzątana, a łóżko zaścielone. To śliczna kajuta. Na obu ścianach ma iluminatory, ściany są kremowe, meble wykonane z ciemnego orzecha, a całości dopełniają dodatki w złocie i czerwieni.
Christian puszcza moją dłoń, ściąga przez głowę T-shirt i rzuca go na krzesło. W dwie sekundy pozbywa się japonek, szortów i kąpielówek. O rety. Czy kiedykolwiek spowszednieje mi oglądanie go nagiego? Jest niewiarygodnie przystojny i cały mój. On także się trochę opalił, a włosy ma dłuższe niż zazwyczaj, opadające na czoło. Ależ ze mnie szczęściara.
Ujmuje moją brodę, pociąga lekko, abym przestała przygryzać wargę, i przesuwa po niej kciukiem.
– Tak lepiej. – Odwraca się i podchodzi do bogato zdobionej szafy, w której znajdują się jego ubrania. Z dolnej szuflady wyjmuje dwie pary metalowych kajdanek i samolotową przepaskę na oczy.
Kajdanki! Jeszcze nigdy ich nie używaliśmy. Zerkam nerwowo na łóżko. Do czego on je, u licha, przymocuje? Christian odwraca się i bacznie patrzy na mnie błyszczącymi oczami.
– Coś takiego potrafi być bolesne. Wbijają się w skórę, jeśli pociągnie się za mocno. – Unosi jedną parę. – Ale chciałbym je teraz na tobie wypróbować.
O w mordę. W ustach czuję suchość.
– Proszę. – Podchodzi do mnie z gracją i podaje kajdanki. – Chcesz je najpierw przymierzyć?
Sprawiają wrażenie solidnie wykonanych, metal jest zimny. Mam nadzieję, że w prawdziwym życiu nigdy nie będę musiała ich nosić.
Christian uważnie mi się przygląda.
– Gdzie kluczyki? – W moim głosie słychać wahanie.
Pokazuje mi schowany w dłoni metalowy przedmiot.
– Pasuje do obu kompletów. To znaczy do wszystkich.
Ile on ich ma? Nie pamiętam, abym w muzealnej gablocie widziała choć parę.
Palcem wskazującym dotyka mego policzka, po czym przesuwa go w stronę ust. Nachyla się, jakby chciał mnie pocałować.
– Masz się ochotę pobawić? – pyta niskim głosem.
W moim podbrzuszu budzi się pożądanie.
– Tak – mówię bez tchu.
Uśmiecha się.
– To dobrze. – Składa na moim czole pocałunek, delikatny jak muśnięcie piórkiem. – Będziemy potrzebować hasła bezpieczeństwa.
Co takiego?
– „Przestań” nie wystarczy, ponieważ prawdopodobnie tak powiesz, ale wcale nie to będziesz miała na myśli. – Muska nosem mój nos. To w tej chwili nasz jedyny kontakt fizyczny.
Serce zaczyna walić mi jak młotem. Cholera… Jak to możliwe, że potrafi to zrobić samymi tylko słowami?
– Nie będzie bolało. Będzie intensywne. Bardzo intensywne, ponieważ nie pozwolę ci się ruszać. Dobrze?
O rety. To brzmi tak podniecająco. Mój oddech jest zbyt głośny. Kuźwa, jeszcze nic się nie dzieje, a ja już ciężko dyszę. Dobrze, że poślubiłam tego akurat mężczyznę, w przeciwnym razie coś takiego byłoby krępujące. Moje spojrzenie biegnie ku dowodowi jego podniecenia.
– Dobrze – mówię cichutko.
– Wybierz jakieś słowo, Ano.
Och…
– Hasło bezpieczeństwa – dodaje miękko.
– Lizak.
– Lizak? – pyta z rozbawieniem.
– Tak.
Uśmiecha się szeroko i odsuwa, by na mnie spojrzeć.
– Interesujący wybór. Unieś ręce.
Robię, co mi każe, a Christian chwyta za skraj mojej sukienki, zdejmuje mi ją przez głowę i rzuca na podłogę. Wyciąga rękę, a ja oddaję mu kajdanki. Kładzie oba komplety na stoliku nocnym, obok przepaski na oczy, i ściąga z łóżka narzutę.
– Odwróć się.
Odwracam, a on rozwiązuje mi górę od stroju kąpielowego i rzuca na sukienkę.
– Jutro przykleję to do twoich piersi – burczy i zdejmuje gumkę, rozpuszczając mi włosy. Zbiera je w dłoń i pociąga lekko, tak że robię krok do tyłu w jego stronę. Dotykając jego klatki piersiowej. Dotykając wzwodu. Wciągam głośno powietrze, kiedy przechyla mi głowę na bok i całuje w szyję. – Byłaś bardzo nieposłuszna – mruczy mi do ucha, a moje ciało przeszywają rozkoszne