James Ellroy

Krew to włóczęga


Скачать книгу

znowu przysypiał. Bobby’emu wpadła robota wrobieniowa. Jego kochany żydowski prawnik przyjechał i zapodał mu, o co chodzi. Kumulacja, napalony mężuś-kurwa. Klientem jest żona. Wynajmij pokój w hotelu z pokojami na godziny i znajdź mężusia w jego ulubionej spelunce. Nagraj przypadkowe spotkanie. Przynieś mi zdjęcia i film.

      Zajechał Buzz Duber. Crutch przedstawił mu sprawę Hughesa. Buzz doznał olśnienia. Powiedział, że zna jednego czarnego karła. Facet odgrywa pigmejów w filmach z dżunglą. Mogliby go wysłać do kryjówki Howarda Hughesa w wózku room service’u.

      Zajechał Freddy Otash. Schudł trochę. Pochwalił się tym swoim kijowym hotelem w Las Vegas, co to go kupił. Podrzucił Philowi śledzenie. Phil odjechał, ledwie przytomny.

      Crutch i Buzz posnęli od nadmiaru piwa i pizzy. Crutchowi śniła się Dana Lund, w delikatnym świetle dziennym.

      Klakson zatrąbił o wiele za głośno. Crutch otworzył oczy. Cholera – ulubiony krętacz Phila, Chick Weiss.

      Ze swoim cadillakiem, żydziorskim kajakiem. Z pokręconym fryzem do dupy i odpierdzielony w brytyjski gajer. Ze swoją pojebaną obsesją na punkcie sztuki karaibskiej.

      – Mam dla ciebie pedrylską sprawę – powiedział Weiss. – Facet lubi dobrze podwieszonych Filipińczyków, a ja mam mutanta z fiutem dwadzieścia siedem centymetrów. Żona chce rozwodu, i trudno jej się dziwić chyba.

      Mężuś miał dymalnię w Ravenswood. Crutch przyniósł rolleiflexa z fleszem. Buzz założył wojskowe buty.

      Mutant spotkał się z nimi w holu. Crutch był zawiedziony. Miał straszną ochotę na widowiskowe wtargnięcie. Naradzili się. Crutch powiedział mutantowi, żeby pronto zaciągnął tatuśka do wyra. Buzz kazał mu zapewnić odpowiednie oświetlenie. Mutant powiedział, że weźmie sobie foty fiuta. Obsługiwał małżonków obojga płci. Chciał więcej roboty przy rozwodach. Chciał, żeby rozsławiono jego status dobrze podwieszonego.

      Ustalili czterominutowe odliczanie. Mutant zmył się do apartamentu 311. Crutch przygotował aparat. Buzz odliczał sekundy na stoperze.

      10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 – już.

      Wbiegli po schodach. Pognali korytarzem i znaleźli 311. Buzz otworzył drzwi. Crutch uniósł aparat. Podążyli za miłosnymi odgłosami do drzwi pokoju i pchnęli je.

      To była czysta greka. Mutant ruchał tatuśka swoim monstrualnym fiutem. Crutch zwolnił migawkę. Pop pop pop pop – sypialnię zalało oślepiające białe światło. Tatusiek zawodził standardowe pedalskie żale: „Jak mogłeś?!”. Mutant wciągnął spodnie i wyszedł wyjściem awaryjnym. Buzz zobaczył na toaletce paczkę zioła i zwinął ją. „To jest życie” – pomyślał Crutch.

      – Musi mieć z metr – powiedział Buzz.

      – Jakieś trzydzieści centymetrów – poprawił Crutch. – Pamiętaj, Chick Weiss podał nam miarę.

      – Możemy go znowu wykorzystać. Wziąłeś jego numer?

      – Da się go znaleźć przez Gildię Aktorów Filmowych. Gra pomagiera w jakimś programie.

      Biuro Clyde’a Dubera, Beverly Hills. Sękata boazeria, trofea golfowe i czerwona skóra. Fryz na ścianie.

      Odnosiło się to do tego wielkiego napadu na wóz pancerny. Clyde się na tym zaciął. Ta sprawa utknęła mu jak gówno w dupie. Za szkłem wisiał poplamiony atramentem banknot. Oprawione zdjęcia spalonych truposzy i rozrzuconych szmaragdów. Jest sierżant Scotty Bennett. Poniewiera dwoma czarnuchami.

      Clyde prowadził amatorskie akta sprawy. To był jego projekt. Scotty dogadzał mu bibelotami. Clyde uwielbiał Scotty’ego nagrania z pokoju przesłuchań. Występowały w nich wrzeszczące czarnuchy.

      – Freddy Otash kupił jakiś hotel w Vegas.

      Clyde nalał potrójną szkocką.

      – Freddy to przygłup. Krążą plotki i tylko tyle umiem o tym powiedzieć.

      – Powiedz tacie o sprawie Hughesa.

      Crutch podrapał się po jajkach.

      – Magazyn „Life” oferuje milion baksów za zdjęcie Howarda Hughesa. Myślę, że możemy to zrobić.

      Clyde zrobił gest sugerujący walenie konia. Szczeniaki – dopust białego człowieka. Szczeniaccy kierowcy, szczeniacka infiltracja, szczeniackie zasadzki.

      Buzz szturchnął Crutcha.

      – Masz plany na wieczór?

      – Myślałem, że trochę pojeżdżę.

      – Kurwa, będziesz podglądał Chrissie Lund.

      – Kim jest Chrissie Lund? – spytał Clyde.

      – Pierwszaczka z USC1. Crutch ma pierdolca na jej punkcie.

      Clyde upił szkockiej.

      – Nie rób niczego, czego ja bym nie zrobił. Jak paragraf czterysta pięćdziesiąt dziewięć, włamanie i wtargnięcie.

      Crutch zarumienił się i rozejrzał po ścianach. Zapamiętać: kupić jakąś muchę w kratę i ostrzyc się na rekruta jak Scotty Bennett.

      Buzz przygotował sobie whisky z wodą.

      – Daj nam jakąś robotę z wabikiem, tato. Wyślij nas do jakichś komuchów.

      – Nie ma mowy. Jesteście zbyt zieloni i zbyt porządnie wyglądacie. Żebyście się nadawali do takiej roboty, musielibyście umieć nawijać po komuszemu. Wy byście nie rozpoznali rozruchów społecznych. Znacie się tylko na niedostępnych szparkach dzierlatek.

      Buzz wybuchnął śmiechem. Crutch się zarumienił. Zapamiętać: przejrzeć akta i wyśledzić obciąganych świrów Scotty’ego.

      – Kto zleca te infiltracje?

      Clyde kopem odsunął krzesło.

      – Dziane prawicowe szajbusy. Sami lekarze i królowie. Doktor Charles S. Toron, król eugeniki. Doktor Fred Hiltz, król nienawistnych broszur, i doktor Wesley Swift, król nazistowskiej biblii.

      – Doktor Fred jest dentystą. Pozostali skończyli jakieś uczelnie korespondencyjnie, jak wszyscy asfaltowi kaznodzieje – powiedział Buzz.

      – Dentystą pozbawionym dyplomu. Przeginał z kokainą do znieczuleń i zaczął ludziom pierdolić zęby.

      Crutch pomyślał o Danie Lund. Zapamiętać: wziąć obiektyw z filtrem zmiękczającym. Buzz zwinął torebeczkę z trawą. Clyde wywrócił oczami: smarkacze.

      – To mi coś przypomina. Doktor Fred miał dla nas robotę. Jakaś kobieta ukradła mu pieniądze i uciekła.

      Buzz spojrzał na Clyde’a. Crutch spojrzał na Clyde’a. Spojrzenia obu mówiły JA. Clyde podrzucił monetę. Buzz obstawił reszkę. Moneta spadła. Wyszedł orzeł.

      Crutch miał tanią metę w Vivian Apartments. Spelunka bez windy zaraz za Paramount. Mieszkali tam inspicjenci i dyżurni planu. W czasie lunchu epizodystki odpłatnie dawały dupy w wielkim schowku na miotły. Crutch zmieścił całe swoje gówno w dwóch pokojach.

      Akta z gównem, gówniany aparat, gówniany samochód i gówniane podsłuchy. Clyde nauczył go inwigilacji. Miał od chuja kabli telefonicznych i przewodów. Wszystkie numery „Playboya”. Miał „Car Craft” od 1952 roku. Na ścianach zamiast tapet miał czterdzieści jeden playboyowych playmate.

      Instalował się tam na noc. Aktualizował notatki o ostatnim miejscu pobytu matki. Boże Narodzenie 1967 – Margaret Woodard Crutchfield pisze z Des Moines. Ślady w rejestrach – zero. Wstecz do 1966 – kartka świąteczna z Dubuque. Totalnie nijakie miasto –