się porusza, jego plecy się naprężają, a powieki trzepoczą i unoszą się na chwilę, ukazując nieprzytomne, intensywnie zielone oczy. Alessia wstrzymuje oddech, przekonana, że gospodarz wścieknie się, bo go obudziła. Ich spojrzenia się spotykają, on jednak znowu zmienia pozycję, odwraca od niej twarz i ponownie zasypia. Alessia oddycha z ulgą.
Shyqyr Zotit!
Zmartwiała, na palcach wycofuje się z sypialni i przez długi hol ucieka do salonu, gdzie zostawia koszyk i zaczyna zbierać porozrzucane ubrania.
Jest tutaj? Jak to możliwe, że jeszcze leży w łóżku? O tej porze?
Na pewno spóźni się do pracy.
Zerka na fortepian – czuje się oszukana. Dzisiaj zamierzała pograć. W poniedziałek nie miała odwagi, a tak bardzo o tym marzy. Dzisiaj zrobiłaby to po raz pierwszy! W głowie słyszy Preludium c-moll Bacha. Gniewnie wystukuje palcami nuty, a melodia rozbrzmiewa w jej głowie jaskrawą czerwienią, żółcią i pomarańczem, stanowiąc idealny akompaniament jej niezadowolenia. Utwór dochodzi do punktu kulminacyjnego w chwili, kiedy Alessia wrzuca do kosza na pranie ciśnięty byle jak T-shirt.
Czy on musi tu być?
Zdaje sobie sprawę, że jej gniew jest irracjonalny. W końcu to jego dom. Ale skupienie się na tym uczuciu pomaga jej nie myśleć o nim. Jest pierwszym mężczyzną, którego widziała nago; na dodatek ma takie intensywnie zielone oczy w odcieniu spokojnej, głębokiej wody rzeki Drin w letni dzień. Alessia marszczy czoło, bo nie chce wspominać domu. Mężczyzna popatrzył prosto na nią! Dzięki Bogu, że się nie obudził. Dziewczyna bierze kosz na pranie i na palcach podchodzi do uchylonych drzwi sypialni, gdzie przystaje, żeby sprawdzić, czy pan domu dalej śpi. Słyszy dobiegający z łazienki szum wody.
Już wstał!
Zastanawia się, czy nie uciec z mieszkania, choć wie, że to idiotyczny pomysł. Potrzebuje tej pracy, a gdyby teraz wyszła, mężczyzna mógłby ją zwolnić.
Ostrożnie otwiera drzwi szerzej i słyszy, jak mężczyzna nuci coś zupełnie niemelodyjnego pod prysznicem. Z walącym sercem wpada do sypialni, zbiera jego ubrania rozrzucone po całej podłodze i biegiem wraca do bezpiecznej pralni, nie rozumiejąc, czemu serce bije jej tak szybko.
Robi głęboki, uspokajający wdech. Była naprawdę zaskoczona, kiedy natknęła się na niego w sypialni. Tak. W tym właśnie rzecz. I tylko w tym. Nie ma to nic wspólnego z faktem, że widziała go nagiego. Tak jak nie mają tu nic do rzeczy jego przyjemna twarz, prosty nos, pełne usta, szerokie ramiona i… muskularne barki. Absolutnie nic. To był tylko szok. Przez myśl jej nie przeszło, że mogłaby spotkać właściciela mieszkania, i to na dodatek w takich okolicznościach. To ją tak zdenerwowało.
Tak. Jest bardzo przystojny.
Cały. Ma piękne włosy, ręce, nogi, pośladki…
JEST NAPRAWDĘ PRZYSTOJNY. I spojrzał wprost na nią tymi jasnymi, zielonymi oczami.
Powraca zdecydowanie mroczniejsze wspomnienie z domu: lodowatoniebieskie oczy ciskające w nią gromy gniewu i wściekłości.
Nie. Nie myśl o nim!
Zasłania twarz rękami i pociera czoło.
Nie. Nie. Nie.
Uciekła. Jest tutaj. Jest w Londynie. Jest bezpieczna. Już nigdy więcej go nie ujrzy.
Przyklęka i przekłada brudne ubrania z kosza do pralki. Sprawdza kieszenie czarnych dżinsów i wyjmuje z nich trochę drobnych i, już tradycyjnie, prezerwatywę. Wygląda na to, że mężczyzna nosi je w każdej parze spodni. Z tylnej kieszeni wyjmuje strzępek papieru z nagryzmolonym numerem telefonu i imieniem Heather. Razem z drobnymi i prezerwatywą chowa go w kieszeni fartucha, a do bębna pralki wrzuca kapsułkę piorącą i włącza maszynę.
Następnie opróżnia suszarkę i nastawia żelazko. Dzisiaj zacznie od prasowania, ukrywając się w pralni do czasu, aż on sobie pójdzie.
A jeśli nigdzie się dzisiaj nie wybiera?
I dlaczego Alessia się przed nim chowa?
Jest jej pracodawcą. Może powinna się przedstawić. Poznała już wszystkie panie, dla których pracuje, i żadna nie sprawia problemów poza panią Kingsbury, która chodzi za nią krok w krok i krytykuje jej metody sprzątania. Alessia wzdycha. Pracuje wyłącznie u kobiet – on jest wyjątkiem. A ona woli unikać mężczyzn.
– Na razie, Krystyno! – woła mężczyzna, odrywając ją od myśli i od kołnierzyka koszuli, który właśnie prasuje. Drzwi wejściowe zamykają się z głuchym odgłosem i zapada cisza. Poszedł sobie. Została sama. Z ulgą wzdycha nad deską do prasowania.
Krystyno? Czy on nie wie, że Alessia zajęła jej miejsce? Koleżanka Magdy, Agatha, załatwiła jej tę pracę. Nie poinformowała go o zmianie sprzątaczki? Alessia postanawia, że wieczorem upewni się, czy właściciel mieszkania o niej wie. Kończy prasować kolejną koszulę, wiesza ją na wieszaku i idzie do holu, żeby sprawdzić, czy na konsolce są dla niej pieniądze. Są. To chyba znaczy, że on już nie wróci?
Dzień natychmiast nabiera kolorów i Alessia ochoczo wraca do pralni po świeżo wyprasowane ubrania, które zanosi do sypialni pana domu.
Główna sypialnia jest jedynym pomieszczeniem w mieszkaniu, w którym nie dominuje biel: same szare ściany i ciemne drewno. Nad największym łóżkiem, jakie w życiu widziała, wisi ogromne złocone lustro. Na ścianie naprzeciw – dwie czarno-białe fotografie kobiet zwróconych do obiektywu nagimi plecami. Alessia odwraca się od nich i spogląda na kompletnie zabałaganiony pokój. Szybko odwiesza koszule do garderoby – która jest większa od jej sypialni – a złożone rzeczy układa na jednej z półek. Tu także panuje chaos, ale tak było od pierwszego dnia, kiedy przyszła do mieszkania z Krystyną. Tamta sprzątaczka nigdy nie zwracała na to uwagi i chociaż Alessia chętnie zrobiłaby tu porządek, nie ma teraz czasu na tak wielkie przedsięwzięcie, zwłaszcza jeśli chce choć przez chwilę pograć na fortepianie.
Wraca do sypialni i rozsuwa zasłony. Przez ogromne okna, sięgające od podłogi do sufitu, patrzy na Tamizę. Przestało padać, ale dzień jest bury; ulica, rzeka i drzewa w parku na drugim brzegu mają barwę przytłumionej szarości, zupełnie inaczej niż w domu.
Nie. Dom jest teraz tutaj. Nie zwraca uwagi na ogarniający ją smutek i wykłada rzeczy znalezione w kieszeniach spodni na tackę na stoliku nocnym. Potem zaczyna sprzątać.
Na samym końcu opróżnia kosz na śmieci. Stara się nie patrzeć na zużyte kondomy, kiedy przesypuje jego zawartość do czarnego worka. Gdy robiła to po raz pierwszy, przeżyła szok, i właściwie nadal go doznaje. Jak jeden mężczyzna może zużywać tyle prezerwatyw?
Fuj!
Alessia krząta się w mieszkaniu, myjąc, odkurzając i polerując, unika jednak pokoju, do którego ma zakaz wstępu. Rozmyśla przez chwilę, co też może się ukrywać za zamkniętymi drzwiami, ale nawet nie próbuje ich otwierać. Krystyna wyraźnie powiedziała, że do tego pokoju wchodzić nie wolno.
KIEDY WRESZCIE KOŃCZY szorować podłogę, zostaje jej pół godziny wolnego. Zanosi do pralni pojemnik ze środkami do czyszczenia, przekłada wyprane ubrania z pralki do suszarki. Zdejmuje fartuch i niebieską chustkę, którą chowa w tylnej kieszeni dżinsów.
Czarny wór ze śmieciami stawia obok drzwi wejściowych. Wyniesie go na śmietnik w alejce za domem, kiedy będzie wychodzić. Nerwowo otwiera drzwi i rozgląda się po korytarzu. Nigdzie nie widać mężczyzny. Może to zrobić. Kiedy za pierwszym razem przyszła tu sama, nie zdobyła się na odwagę. Bała się, że gospodarz wróci. Ale skoro wyszedł i powiedział „do widzenia”, zaryzykuje.
Niemal biegnie do salonu i siada przy fortepianie. Na