miała rację. Po śmierci pacjenta odczuwał mniejsze przygnębienie. Poczuł na skórze kroplę spływającą z przydługich włosów na kark. Stoczyła się w dół, mocząc kołnierzyk. Ulla proponowała, żeby na nowym stanowisku ostrzygł się krócej, ale dlaczego miałby to robić? Czy jego młodzieńczy wygląd nie podkreślał tak istotnej kwestii, że on, Mikael Bellman, jest najmłodszym komendantem policji w Oslo w historii?
Niemieccy małżonkowie z zatroskaniem wpatrywali się w guziki windy. Stary znajomy problem. Czy jedynka oznacza kondygnację na poziomie ulicy, czy piętro wyżej? Jak to jest w Norwegii?
– It’s the ground floor. – Mikael wcisnął guzik zamykający drzwi.
– Danke – mruknęła kobieta. Mężczyzna zamknął oczy i głośno westchnął. Okręt podwodny, pomyślał Mikael.
W milczeniu opadali na parter.
W chwili, gdy drzwi się otworzyły, a oni wyszli na obszar lobby, po udzie Mikaela przebiegło drżenie. Wibracje telefonu, który znów odbierał sygnały po opuszczeniu windy bez zasięgu. Mikael wyjął komórkę i zobaczył nieodebrane połączenie od Isabelle. Już miał do niej oddzwonić, kiedy telefon znów zadrżał. Tym razem SMS.
Przywitałam się z Twoją żoną, która siedzi w recepcji:)
Mikael stanął jak wryty. Podniósł głowę. Ale było już za późno.
Ulla siedziała w fotelu naprzeciwko niego. Wyglądała pięknie. Staranniej niż zazwyczaj przygotowała się do wyjścia do miasta. Piękna i skamieniała w fotelu.
– Cześć, kochana! – zawołał. Natychmiast wychwycił fałszywą nutę we własnym głosie. Po wyrazie twarzy Ulli poznał, jak to zabrzmiało.
Spojrzenie miała wbite w niego, w oczach widać było resztki zaskoczenia, które szybko ustępowało czemuś innemu. Mózg Mikaela Bellmana pracował. Odbierał i przetwarzał informacje, doszukiwał się związków, wyciągał wnioski. Wiedział, że z mokrych włosów nie zdoła się tak łatwo wytłumaczyć. Wiedział, że Ulla widziała Isabelle. I że tak jak jego mózg, jej również błyskawicznie przetwarza informacje. Bo ludzki mózg właśnie tak działa. Z nieubłaganą logiką zbiera wszystkie maleńkie ułamki informacji, które nagle zaczynają się składać w całość. Mikael widział, jak to drugie uczucie w pełni zajmuje miejsce zaskoczenia. Pewność. Ulla spuściła wzrok i kiedy mąż stanął przed nią, patrzyła na jego brzuch.
Prawie nie rozpoznał jej głosu, kiedy szepnęła:
– Tego SMS-a od niej dostałeś trochę za późno.
Katrine obróciła klucz w zamku i pociągnęła drzwi, ale nie chciały oderwać się od futryny.
Gunnar Hagen wystąpił naprzód i otworzył je szarpnięciem.
Na pięć osób buchnęła nagrzana duszna wilgoć.
– To tutaj – oznajmił Hagen. – Niczego tu nie ruszaliśmy, odkąd to pomieszczenie było używane ostatnio.
Katrine weszła pierwsza, zapaliła światło.
– Witamy w filii bergeńskiej komendy w Oslo – powiedziała płaskim głosem.
Beate Lønn przekroczyła próg.
– A więc to tutaj mamy się schować?
Zimne niebieskie światło jarzeniówki padało na prostokątne betonowe pomieszczenie z szaroniebieskim linoleum na podłodze i gołymi ścianami. W pozbawionym okien pokoju stały trzy biurka z trzema krzesłami i trzema komputerami. Był też przypalony ekspres do kawy i baniak z wodą.
– Przydzielono nam biuro w p i w n i c y Budynku Policji? – spytał Ståle Aune z niedowierzaniem.
– Formalnie rzecz ujmując, znajdujecie się na terenie Więzienia Okręgowego w Oslo – wyjaśnił Gunnar Hagen. – Ten podziemny korytarz na zewnątrz biegnie pod parkiem. A żelazne schody tuż za drzwiami prowadzą bezpośrednio do recepcji więzienia.
Jakby w odpowiedzi rozległy się pierwsze dźwięki Błękitnej rapsodii Gershwina. Hagen wyjął komórkę. Katrine spojrzała mu przez ramię, na wyświetlaczu zobaczyła nazwisko Antona Mitteta. Hagen wcisnął Odrzuć i schował telefon z powrotem do kieszeni.
– Mamy teraz zebranie grupy śledczej, więc resztę pozostawiam wam.
Po jego odejściu wszyscy pozostali popatrzyli na siebie.
– Cholernie tu ciepło – stwierdziła Katrine, rozpinając kurtkę. – Chociaż nie widzę żadnego piecyka.
– To dlatego, że kotły centralnego ogrzewania całego więzienia są tuż za ścianą – roześmiał się Bjørn Holm i powiesił swoją zamszową kurtkę na oparciu krzesła. – Nazywaliśmy ten pokój Kotłownią.
– Byłeś tu już wcześniej? – Aune poluzował muszkę.
– Pewnie. Wtedy grupa była jeszcze mniejsza. – Skinieniem głowy wskazał na biurka. – Trzyosobowa, jak widzicie. Udało nam się rozwiązać tamtą sprawę. Ale wtedy to Harry był szefem. – Spojrzał na Katrine. – Przepraszam, nie chciałem…
– Nie ma sprawy, Bjørn – odparła szybko. – Nie jestem Harrym, wcale nie jestem też tutaj szefem. Owszem, formalnie składacie raporty mnie, i to w porządku, bo dzięki temu Hagen umywa ręce. Ale ja mam dostatecznie dużo problemów z zarządzaniem samą sobą. Szefową jest Beate. Ma odpowiednią wysługę lat i doświadczenie w dowodzeniu.
Beate wzruszyła ramionami.
– Jeśli wszyscy sobie tego życzą, mogę dowodzić, o ile będzie taka potrzeba.
– Będzie – oświadczyła Katrine.
Aune i Bjørn pokiwali głowami.
– No dobrze. Wobec tego zaczynamy. Mamy tu zasięg do telefonów komórkowych. I połączenie z Internetem. Mamy… naczynia do kawy. – Beate wyciągnęła zza ekspresu białą filiżankę i przeczytała napis zrobiony flamastrem. – Hank Williams?
– Moja – ożywił się Bjørn.
Sięgnęła po drugą.
– John Fante?
– Harry’ego.
– Okej, no to rozdzielamy zadania. – Beate odstawiła filiżankę. – Katrine?
– Ja będę monitorowała sieć. Wciąż nie ma żadnego znaku życia ani od Valentina Gjertsena, ani od Judasa Johansena. Ukrywanie się przed elektronicznym okiem wymaga pewnego sprytu, a to umacnia teorię, że to nie Judas uciekł. On wiedziałby, że jego osoba nie ma aż tak dużego znaczenia dla policji, dlatego wydaje się nieprawdopodobne, że do tego stopnia ograniczałby swoją wolność, pozostając w całkowitym ukryciu, tylko po to, żeby uniknąć kilku miesięcy w więzieniu. Valentin oczywiście ma więcej do stracenia. Ale tak czy owak, jeżeli któryś z nich żyje i choćby drgnie w elektronicznym świecie, natychmiast wsiądę mu na kark.
– Dobrze. Bjørn?
– Przejrzę raporty wszystkich spraw, w które wmieszani byli Valentin i Judas. Zobaczę, czy coś ich łączy ze sprawą Tryvann albo Maridalen. Sprawdzę osoby, które się w tych śledztwach przewijają, i wszystkie zabezpieczone ślady techniczne. Już zacząłem przygotowywać listę ludzi, którzy ich znają i ewentualnie mogą nam pomóc w ich odnalezieniu. Ci, z którymi udało mi się porozmawiać do tej pory, są otwarci, jeśli chodzi o Judasa Johansena. Natomiast w kwestii Valentina Gjertsena…
– Boją się?
Bjørn tylko pokiwał głową.
– Ståle?
– Ja też przejrzę akta spraw Valentina i Judasa,