Ю Несбё

Policja


Скачать книгу

Vennesla i Bertil Nilsen – dopowiedział Bjørn Holm.

      – Zaczyna się rysować jakiś obraz, nie sądzicie? – spytał Gunnar Hagen. – Wobec Judasa użyto tej samej ekstremalnej przemocy co w wypadku zabójstw policjantów. Doktorze?

      – No pewnie – potwierdził Aune. – Zabójcy to niewolnicy przyzwyczajeń, trzymają się wypróbowanych metod. Albo też stosują tę samą metodę, by dać ujście swojej nienawiści.

      – Ale w wypadku Judasa takie działanie miało szczególny cel – zauważyła Beate. – Zakamuflowanie własnej ucieczki.

      – Jeśli to w ogóle tak się odbyło – wtrącił Bjørn Holm. – Ten osadzony, z którym rozmawiała Katrine, chyba nie jest najbardziej wiarygodnym świadkiem na świecie.

      – Owszem – odparła Katrine. – Ja mu wierzę.

      – A to dlaczego?

      Katrine uśmiechnęła się krzywo.

      – Jak to mówił Harry? Intuicja to jedynie suma drobnych, ale całkiem konkretnych rzeczy, którym mózg nie zdążył jeszcze nadać nazwy.

      – Może by tak ekshumować zwłoki i sprawdzić? – zaproponował Aune.

      – Domyśl się – powiedziała Katrine.

      – Skremowany?

      – Tydzień wcześniej Valentin sporządził testament, w którym napisał, że w razie jego śmierci ciało należy jak najszybciej spalić.

      – I później nikt już o nim nie słyszał – uzupełnił Holm. – Dopóki nie zabił Vennesli i Nilsena.

      – Taką hipotezę przedstawiła mi Katrine – powiedział Gunnar Hagen. – Na razie jest dość niepewna i łagodnie mówiąc, śmiała, ale ponieważ naszej grupie śledczej brakuje już sił na wymyślanie innych hipotez, mam ochotę dać jej szansę. Właśnie dlatego zebrałem was tu dzisiaj. Chciałbym, żebyście utworzyli specjalną jednostkę, która zajmie się tropieniem wyłącznie tego jednego śladu. Resztę zostawicie dużej grupie. Jeśli podejmiecie się tego zadania, będziecie mieć obowiązek meldowania mnie i… – Kaszlnął raz, krótko i mocno; zabrzmiało to jak strzał z pistoletu. – …i tylko mnie.

      – Aha – powiedziała Beate. – Czy to znaczy, że…

      – Tak. To znaczy, że będziecie pracować w tajemnicy.

      – W tajemnicy przed kim? – spytał Bjørn Holm.

      – Przed wszystkimi. Absolutnie przed wszystkimi z wyjątkiem mnie.

      Ståle Aune chrząknął.

      – A przed kim szczególnie?

      Hagen lekko uszczypnął się w szyję. Powieki do połowy nasunęły mu się na oczy jak u jaszczurki w piekącym słońcu.

      – Przed Bellmanem – stwierdziła Beate. – Komendantem okręgowym.

      Hagen rozłożył ręce.

      – Mnie chodzi wyłącznie o wyniki. Odnieśliśmy sukces, działając w niezależnej małej grupce, kiedy Harry jeszcze był wśród nas. Ale komendant tupnął nogą i zabronił powoływania takiego zespołu. Chce, żeby grupa była duża. Możliwe, że to wygląda na rozpaczliwe działanie z mojej strony, ale w tej dużej grupie panuje kompletna posucha, jeśli chodzi o pomysły, a musimy dopaść tego oprawcę policjantów. Inaczej wszystko się zawali. Gdyby doszło do konfrontacji z komendantem, oczywiście biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Zamierzam twierdzić, że nie uprzedziłem was o niepoinformowaniu go o utworzeniu zespołu. Ale oczywiście rozumiem, w jakiej sytuacji was stawiam, więc wyłącznie od was zależy, czy się na to zgodzicie.

      Katrine poczuła, jak jej wzrok – podobnie jak wszystkich pozostałych – zwraca się ku Beate Lønn. Wiedzieli, że tak naprawdę decyzja zależy od niej. Jeśli ona się zgodzi, inni pójdą za nią. Jeśli odmówi…

      – Ta twarz demona na jego piersi – odezwała się Beate. Sięgnęła po leżącą na stoliku fotografię i uważnie się jej przyglądała. – Wygląda jak ktoś, kto chce się wydostać. Z więzienia. Z własnego ciała. Albo z własnego mózgu. Tak jak Bałwan. Może on również jest jednym z nich. – Podniosła głowę i lekko się uśmiechnęła. – Wchodzę w to.

      Hagen popatrzył na pozostałych. Po kolei twierdząco kiwali głowami.

      – Świetnie – ucieszył się. – Ja będę kierował zwykłą grupą, tak jak wcześniej. Natomiast szefostwo tej jednostki formalnie obejmuje Katrine. A ponieważ zatrudnia ją Komenda Okręgowa Policji w Bergen, formalnie nie musicie składać żadnych raportów komendantowi Oslo.

      – No to pracujemy dla Bergen – stwierdziła Beate. – Czemu nie? Wobec tego wypijmy za Bergen!

      Podnieśli szklanki.

      Stali na chodniku pod Justisen, właśnie zaczął padać lekki deszcz. Od ziemi bił zapach piasku, oleju i asfaltu.

      – Pozwólcie, że skorzystam z okazji i podziękuję za przyjęcie mnie z powrotem – powiedział Ståle Aune, zapinając płaszcz Burberry.

      – No to znów działamy razem – uśmiechnęła się Katrine.

      – Będzie dokładnie tak jak za dawnych dobrych czasów. – Bjørn z zadowoleniem poklepał się po brzuchu.

      – Prawie – zauważyła Beate. – Brakuje tylko jednego.

      – Hej! – zaprotestował Hagen. – Umówiliśmy się, że nie będziemy więcej o nim rozmawiać. Jego już nie ma i trzeba się z tym pogodzić.

      – On nigdy nie zniknie całkiem, Gunnar.

      Hagen westchnął, spojrzał w niebo. Wzruszył ramionami.

      – Może macie rację. W Szpitalu Centralnym miała dyżur studentka z Wyższej Szkoły Policyjnej. Spytała mnie, czy było jakieś zabójstwo, którego Harry’emu nigdy nie udało się wyjaśnić. Pomyślałem najpierw, że to tylko taka mała ciekawska, która się tym interesuje, ponieważ spędza dużo czasu w jego pobliżu. Odpowiedziałem, że sprawa Gusta Hanssena nigdy nie została rozwiązana. A dzisiaj dowiaduję się, że moja sekretarka miała telefon ze szkoły policyjnej z prośbą o kopię akt akurat tej sprawy. – Hagen uśmiechnął się ze smutkiem. – Może on jednak mimo wszystko staje się legendą.

      – Harry zawsze pozostanie w pamięci – oświadczył Bjørn Holm. – Nie miał lepszych od siebie ani równych sobie.

      – Może i nie – powiedziała Beate. – Ale, cholera, naszej czwórce blisko do tego, żeby mu dorównać, nie uważacie?

      Popatrzyli na siebie, pokiwali głowami. Pożegnali się krótkimi, mocnymi uściskami dłoni i rozeszli w trzy różne strony.

      12

      Mikael Bellman patrzył ponad muszką pistoletu na stojącą przed nim postać. Lekko zmrużył jedno oko i powoli ściągnął spust, wczuwając się w bicie serca. Biło spokojnie, ale ciężko. Czuł krew pompowaną w koniuszki palców. Postać się nie poruszyła, miał tylko takie wrażenie, ponieważ sam nie mógł ustać nieruchomo. Zwolnił spust, nabrał powietrza, ponownie skupił wzrok. Znów zobaczył postać ponad muszką. Nacisnął. Postacią szarpnęło. Szarpnęło we właściwy sposób. Nie żyła. Mikael Bellman wiedział, że trafił ją w głowę.

      – Dawajcie trupa tutaj, przeprowadzimy obdukcję! – zawołał, opuszczając swojego hecklera & kocha P30L. Zdjął słuchawki i okulary ochronne. Usłyszał elektryczne dudnienie i śpiew stalowych drutów. Postać zaczęła płynąć w powietrzu w jego stronę. Zatrzymała się w odległości pół metra.

      – Świetnie. –