Matka twierdzi, że zaszła w ciążę już pierwszej nocy, którą spędzili razem.
– To byłaś ty?
Potwierdziła.
– Po kapitulacji ojciec zabrał nas do Stanów do Fort Lauderdale, gdzie służył w stopniu podpułkownika. Po przyjeździe do Ameryki matka odkryła, że kiedy się poznali, on był żonaty. Napisał do domu i załatwił rozwód, gdy się dowiedział, że matka jest w ciąży. – Pokręciła głową. – Miał nieskończenie wiele możliwości, żeby uciec od nas z Bangkoku, gdyby tylko zechciał. Może zresztą w głębi duszy chciał, kto wie?
– Nie pytałaś go?
– Na takie pytanie nie zawsze pragnie się szczerej odpowiedzi, prawda? Poza tym wiem, że nigdy by mi nie odpowiedział. Taki już po prostu był.
– Był?
– Tak. Nie żyje. – Popatrzyła na Harry’ego. – Przeszkadza ci to, że mówię o swojej rodzinie?
Harry przygryzł filtr papierosa.
– Ani trochę.
– W przekonaniu mojego ojca ucieczka nigdy nie wchodziła w grę, bo miał w sobie coś takiego, co się nazywa odpowiedzialność. Kiedy miałam jedenaście lat, rodzice pozwolili mi wziąć od sąsiadów w Fort Lauderdale małego kotka. Długo marudziłam, aż ojciec w końcu się zgodził, pod warunkiem że będę o niego dbała. Ale mnie po dwóch tygodniach kotek się znudził i spytałam, czy mogę go oddać z powrotem. Ojciec zabrał wtedy mnie i kociaka do garażu. „Od odpowiedzialności nie można uciekać – oświadczył – bo przez to giną cywilizacje”. Wyjął służbową broń i strzelił kociakowi w głowę dwunastomilimetrową kulą. Musiałam potem przynieść wodę z mydłem i wyszorować podłogę w garażu. Taki był. Właśnie dlatego… – Zdjęła ciemne okulary i zaczęła je czyścić rąbkiem koszuli, mrużąc oczy przed zachodzącym słońcem. – Dlatego nie mógł zaakceptować, że wycofali się z Wietnamu. Matka i ja wróciłyśmy tutaj, kiedy skończyłam osiemnaście lat.
Harry pokiwał głową.
– Wyobrażam sobie, że po wojnie w bazie wojskowej w Stanach twojej matce z azjatyckim wyglądem musiało być trudno.
– W bazie nie było jeszcze tak źle. Natomiast reszta Amerykanów – ci, którzy nie służyli w Wietnamie, ale stracili na tej wojnie syna czy narzeczonego – nas nienawidziła. Dla nich wszystko, co miało skośne oczy, było Charliem2.
Przed zniszczoną ogniem chatą siedział mężczyzna w garniturze i palił cygaro.
– A później poszłaś do szkoły policyjnej, zajęłaś się zabójstwami i ogoliłaś głowę?
– Nie w takiej kolejności. I nie zgoliłam włosów. Wypadły w ciągu tygodnia, kiedy miałam siedemnaście lat. Rzadka postać łysienia plackowatego. Ale w tym klimacie to całkiem praktyczne.
Pogładziła się ręką po głowie i uśmiechnęła zmęczonym uśmiechem. Harry dopiero teraz zauważył, że Crumley nie ma też brwi ani rzęs.
Podpłynęła do nich inna łódź, wyładowana aż po brzegi żółtymi słomkowymi kapeluszami, a siedząca w niej stara kobieta wskazała najpierw na ich głowy, a potem na kapelusze. Crumley uśmiechnęła się uprzejmie i rzuciła kilka słów, ale kobieta przed odpłynięciem nachyliła się jeszcze do Harry’ego i podała mu biały kwiat. Ze śmiechem pokazała na Crumley.
– Jak się mówi po tajsku „dziękuję”?
– Khàwp khun khráp – odparła Crumley.
– Aha. No to ty jej to powiedz.
Minęli świątynię, wat, stojącą tuż nad brzegiem kanału, z jej otwartych drzwi dochodziło monotonne mamrotanie mnichów. Na schodach siedzieli pogrążeni w modlitwie ludzie ze złożonymi rękami.
– O co oni się modlą? – spytał Harry.
– Nie wiem. O pokój. O miłość. O lepsze życie, to albo następne. O to samo, czego pragną ludzie na całym świecie.
– Wydaje mi się, że Atle Molnes nie czekał na dziwkę. Mam wrażenie, że był umówiony z kimś innym.
Płynęli dalej, głosy mnichów ucichły.
– Z kim?
– Nie mam pojęcia.
– Dlaczego tak myślisz?
– Pieniędzy wystarczyło mu jedynie na wynajęcie pokoju, więc gotów jestem się założyć, że nie zamierzał kupować usług prostytutki. W motelu nie miał nic do roboty, chyba że chciał się z kimś spotkać, prawda? Wang twierdzi, że kiedy go znaleźli, drzwi nie były zamknięte. Czy to nie trochę dziwne? Kiedy zamyka się bezmyślnie drzwi w hotelu, zatrzaskują się automatycznie. Musiał świadomie wcisnąć przycisk w klamce, żeby się nie zatrzasnęły. Nie było żadnego powodu, żeby zrobił to zabójca. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy, że odchodzi, zostawiając drzwi otwarte. Więc dlaczego Molnes zablokował zamek? Większość ludzi przebywających w tego rodzaju przybytku wolałaby mieć drzwi porządnie zamknięte, kiedy śpi, nie sądzisz?
Crumley zakołysała głową z boku na bok.
– Może chciał się przespać, ale bał się, że nie usłyszy pukania do drzwi, kiedy przyjdzie ta osoba, na którą czekał.
– No właśnie. A nie było powodu, by zostawiać otwarte drzwi dla Tonyi Harding, bo umówił się z recepcjonistą, że najpierw po nią zadzwoni. Zgadzasz się ze mną?
W zapale Harry przesunął się za bardzo na bok łodzi. Sternik krzyknął, wyjaśniając, że pasażer musi siedzieć na środku, bo inaczej się wywrócą.
– Wydaje mi się, że chciał ukryć, z kim się umówił. Prawdopodobnie liczyło się położenie motelu poza miastem. Dobre miejsce na potajemne spotkanie. W dodatku takie, w którym nie prowadzi się oficjalnej rejestracji gości.
– Hm. Myślisz o tych zdjęciach?
– Chyba nie da się o nich nie myśleć?
– W Bangkoku takie fotki można kupić w wielu miejscach.
– Może on posunął się o krok dalej. Może rozmawiamy o dziecięcej prostytucji?
– Może. Mów dalej.
– Komórka. Nie miał jej przy sobie, kiedy go znaleźliśmy, nie leży też u niego w gabinecie ani w domu.
– Zabójca mógł ją zabrać.
– No tak, ale po co? Jeśli to złodziej, to dlaczego nie ukradł również pieniędzy i samochodu?
Crumley podrapała się w ucho.
– Ślady – powiedział Harry. – Zabójca jest cholernie dokładny w zacieraniu śladów. Może zabrał telefon, bo znajdowała się tam ważna nitka prowadząca do kłębka.
– To znaczy?
– A co robi typowy użytkownik telefonu komórkowego, który siedzi w motelu i czeka na kogoś, kto być może również ma komórkę i usiłuje dojechać, pokonując nieprzewidywalny ruch uliczny w Bangkoku?
– Dzwoni i pyta, czy ta osoba jest daleko. – Crumley wciąż wyglądała tak, jakby nie wiedziała, do czego Harry zmierza.
– Molnes miał nokię, tak jak ja. – Harry wyjął swój telefon. – Jak większość nowoczesnych komórek ten telefon zapamiętuje od pięciu do dziesięciu ostatnich