Ю Несбё

Trzeci klucz


Скачать книгу

jej stryj. Oczywiście w towarzystwie jednego z pańskich kolegów.

      – Oczywiście?

      – Zrozumiałem, że odsiaduje wyrok.

      Harry nie odpowiedział. Sandemann pochylił się do przodu i zgarbił plecy, a niewielka główka zapadła mu się między barki. Przypominał teraz sępa.

      – Ciekawe, za co. – Jego szept również przypominał ochrypły ptasi krzyk. – Skoro nie pozwalają mu nawet na udział w pogrzebie.

      Harry chrząknął.

      – Mogę ją zobaczyć?

      Sandemann wyglądał na rozczarowanego, ale wyćwiczonym gestem dżentelmena wskazał jedną z trumien.

      Jak zawsze Harry’ego zdumiało, do jakiego stopnia profesjonalne zabiegi potrafią upiększyć zwłoki. Anna w istocie wyglądała bardzo spokojnie. Dotknął jej czoła. Miał wrażenie, że dotyka marmuru.

      – Co to za naszyjnik? – spytał Harry.

      – Złote monety – odparł Sandemann. – Stryj go przyniósł.

      – A to co takiego? – Harry uniósł plik papierów związanych grubą brązową gumką. Były to stukoronowe banknoty.

      – To taki ich obyczaj – wyjaśnił Sandemann.

      – A kim są ci oni, o których pan mówi?

      – Nie wie pan? – Sandemann uśmiechnął się wąskimi mokrymi wargami. – Pochodziła z cygańskiej rodziny.

      Wszystkie stoliki w kantynie Budynku Policji były zajęte przez kolegów pochłoniętych ożywioną konwersacją. Tylko przy jednym było wolne miejsce. Harry tam właśnie się skierował.

      – Z czasem poznasz ludzi – rzucił.

      Beate popatrzyła na niego zdziwiona, a on zrozumiał wtedy, że być może łączy ich więcej, niż sądził. Usiadł i położył przed nią kasetę VHS.

      – Ze sklepu 7-Eleven naprzeciwko banku z dnia napadu. I z poprzedzającego go tygodnia. Możesz zerknąć, czy znajdziesz coś interesującego?

      – Mam sprawdzić, czy bandyta był w sklepie? – mruknęła Beate z ustami pełnymi chleba z pasztetem.

      Harry popatrzył na przygotowane w domu drugie śniadanie.

      – No cóż – powiedział. – Przecież zawsze można mieć nadzieję.

      – Oczywiście. – Zakrztusiła się, gdy próbowała przełknąć, i oczy zaczęły jej łzawić. – W dziewięćdziesiątym trzecim był napad na bank Kreditkassen na Frogner, bandyta przyniósł ze sobą torby plastikowe na pieniądze. Na torbach była reklama Shella. Sprawdziliśmy więc nagranie z kamer ochrony na najbliższej stacji Shella. Okazało się, że tam był, kupił torby na dziesięć minut przed napadem. I to w tym samym ubraniu, tylko bez maski. Aresztowaliśmy go pół godziny później.

      – My? Dziesięć lat temu? – wyrwało się Harry’emu.

      Kolor twarzy Beate zmienił się gwałtownie jak światła uliczne. Sięgnęła po kanapkę i próbowała się za nią ukryć.

      – Mój ojciec – mruknęła.

      – Przepraszam, nie chciałem powiedzieć nic złego.

      – Nie szkodzi – zapewniła szybko.

      – Twój ojciec…

      – Zginął – powiedziała. – To już dawno temu.

      Harry słuchał odgłosów żucia, przyglądając się swoim rękom.

      – Dlaczego przyniosłeś taśmy z tygodnia przed napadem? – spytała Beate.

      – Kontener – odparł Harry.

      – O co ci chodzi?

      – Zadzwoniłem do służb miejskich i dowiedziałem się, jak to było. Kontener został zamówiony we wtorek przez niejakiego Steina Søbstada z Industrigata i dostarczony w umówione miejsce tuż przed sklep 7-Eleven dzień później. W Oslo jest dwóch Steinów Søbstadów, obaj zaprzeczają, by zamawiali jakikolwiek kontener. Moja teoria mówi, że bandyta specjalnie kazał ustawić kontener w tym miejscu. Dzięki temu kamera nie mogła go sfilmować od przodu, gdy przechodził przez ulicę po wyjściu z banku. Jeżeli poszedł na przeszpiegi do 7-Eleven tego samego dnia, w którym zamówił kontener, to być może uda nam się zobaczyć osobę, która patrzy w kamerę i wygląda przez okno w stronę banku, żeby na przykład sprawdzić kąt, pod jakim filmuje kamera.

      – Jeśli będziemy mieć szczęście. Świadek przed 7-Eleven twierdzi, że bandyta wciąż był zamaskowany, gdy przechodził na drugą stronę ulicy. Po co więc miałby zawracać sobie głowę tym kontenerem?

      – Może zaplanował zdjęcie maski podczas przechodzenia przez ulicę. – Harry westchnął. – Nie wiem. Wiem jedynie, że ten zielony kontener ma jakieś znaczenie. Stał tam przez tydzień i nie używał go nikt oprócz przechodniów, którzy wrzucali do niego śmieci.

      – Okej. – Beate wzięła kasety i wstała.

      – Jeszcze jedno – powiedział Harry. – Co wiesz o tym Raskolu Baxhecie?

      – O Raskolu? – Beate zmarszczyła czoło. – Dopóki się nie zgłosił, był postacią w pewnym sensie mityczną. Jeżeli w istocie jest tym człowiekiem, za którego podają go plotki, to w taki czy inny sposób maczał palce w dziewięćdziesięciu procentach napadów na banki w Oslo. Przypuszczam, że jest w stanie wskazać każdego, kto dokonał napadu w tym mieście w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

      – A więc do tego zamierza go wykorzystać Ivarsson? Gdzie on siedzi?

      Beate wskazała kciukiem za ramię.

      – Na oddziale A, po drugiej stronie.

      – Tu, w areszcie?

      – Tak. I odkąd się tam znalazł, odmawia jakiejkolwiek rozmowy z policją.

      – Dlaczego więc Ivarsson sądzi, że mu się uda?

      – Nareszcie natrafił na coś, czego Raskol pragnie, a co może się stać elementem negocjacji. W areszcie mówią, że to jedyna rzecz, o jaką Raskol prosił, odkąd się zgłosił. Chodzi o niedawno zmarłą krewną.

      – Tak? – Harry miał nadzieję, że jego twarz nic nie zdradzi.

      – Ma zostać pochowana za dwa dni i Raskol wystosował gorącą prośbę do naczelnika więzienia o zezwolenie na udział w pogrzebie.

      Beate odeszła, ale Harry nie ruszał się od stolika. Przerwa na lunch się skończyła i w kantynie powoli robiło się pusto. Stołówka była, jak się to mówi, jasna i przytulna, prowadzona przez Kantyny Państwowe, Harry wolał więc jadać na mieście. Nagle jednak przypomniał sobie, że właśnie tu tańczył z Rakel podczas imprezy wydziałowej i właśnie w tym miejscu postanowił, że musi ją zdobyć. Albo odwrotnie. Wciąż pamiętał uczucie, jakie go ogarnęło, gdy dotykał jej szczupłych pleców.

      Rakel.

      Za dwa dni Anna miała zostać pochowana i nikt nie wątpił, że zginęła z własnej ręki. Jedyna osoba, która wcześniej tam była i mogłaby zaprotestować, to on sam, ale niczego nie pamiętał. Dlaczego więc nie mógł zostawić tej sprawy w spokoju? Nie miał nic do zyskania, a do stracenia wszystko. Jeśli nie z innego powodu, to dlaczego nie mógł zapomnieć o tej sprawie ze względu na nich, na siebie i na Rakel?

      Oparł łokcie na stole i zakrył twarz dłońmi.

      A jeśli