wyjściu z Riche Faye zaciągnęła poły płaszcza. Od zatoki wiał lodowaty wiatr. Niebo było szare. Ludzie szli pośpiesznie, wychyleni do przodu. Siedemdziesięcioprocentowa wyprzedaż u Schutermanów zmierzała ku końcowi, sklep wyglądał dość pusto.
Została jej godzina, zanim będzie musiała wrócić do domu, by zwolnić nianię. Szła w stronę Stureplan, kiedy wściekle czerwony porsche boxter zahamował przy niej tak gwałtownie, że jadący tuż za nim kierowca Taxi Stockholm zatrąbił wściekle.
Szyba się opuściła. Chris Nydahl, trzymając rękę na kierownicy, pochyliła się nad fotelem pasażera.
– Podwieźć cię, złotko? – spytała tonem podrywaczki.
Faye rozejrzała się niespokojnie, bo Jack nie znosił Chris. Ale filifionki od Gucciego zostały w Riche, pewnie w szoku po jej zachowaniu, i w tym momencie Faye zdała sobie sprawę, jak bardzo jej brakowało Chris. Jej poczucia nieokrzesanego humoru, śmiechu i fantastycznych opowieści o bezsensownych numerkach i ciężkich imprezach. Kiedyś były nierozłączne.
Faye otworzyła drzwi i wskoczyła do środka. Pokryte skórą siedzenia w lamparcie cętki skrzypnęły, kiedy się sadowiła obok Chris.
– Ładne autko – zauważyła. – A jakie dyskretne!
Chris złapała torby z zakupami leżące przed fotelem pasażera i rzuciła niedbale w skąpą przestrzeń za oparciami. Jakiś samochód zatrąbił.
– Ty fiucie – powiedziała Chris, pokazała kierowcy środkowy palec i ruszyła.
Faye, śmiejąc się, pokręciła głową. W towarzystwie Chris zawsze czuła się o dziesięć lat młodsza.
– Jaki byłby sens posiadania kasy, gdyby człowiek nie mógł powiedzieć komuś „Zamknij się, bo ja mam szmal”? – mruknęła Chris, zerkając w lusterko wsteczne.
– Skąd ci się to wszystko bierze?
– Akurat to powiedzenie podłapałam z jakiegoś serialu.
Skierowała wzrok na Faye, która wolałaby, żeby Chris patrzyła na drogę.
– Ile mamy czasu, zanim będziesz musiała wrócić do żoninych obowiązków i tego wszystkiego, czego pożałujesz, kiedy osiwiejesz i będziesz nosiła pampersy na nietrzymanie moczu?
Faye z przerażeniem chwyciła za pasy, bo Chris chyba nie zauważyła, że światło zmieniło się na czerwone.
– Ponad godzinę.
– Fajnie.
Chris bez uprzedzenia zakręciła kierownicą i zawróciła, ledwo unikając czołowego zderzenia z autobusem. Faye jeszcze mocniej chwyciła się pasów.
– Jedziemy na Djurgården – oznajmiła Chris. Faye mogła tylko kiwnąć głową.
Znalazły restaurację, która była otwarta, i zamówiły kawę. Chris jak zwykle nie zwracała uwagi na spojrzenia innych gości. Miała stały felieton w „Elle”, gdzie pisała o kobiecej przedsiębiorczości, i pojawiała się regularnie w telewizji śniadaniowej. Tydzień wcześniej gościła u Malou10.
Zaraz po studiach, które w przeciwieństwie do Faye ukończyła, otworzyła zakład fryzjerski, pierwszy z późniejszej sieci salonów Queen; ich wiodącą ideą było to, że każda kobieta zasługuje, by poczuć się jak królowa. Jej pierwszym zawodem było fryzjerstwo i podczas studiów dorabiała jako fryzjerka. Już przy pierwszym spotkaniu z Faye zapowiedziała stworzenie fryzjerskiego imperium. Pięć lat po dyplomie w większości dużych miast w Skandynawii znajdowało się siedem salonów pod marką Queen. Jednak naprawdę wielkie pieniądze zarobiła na sprzedawanych tam produktach. Ekologiczne, świetnej jakości i przepięknie opakowane, w połączeniu z przekonującą osobowością Chris sprawiły, że linia jej kosmetyków do włosów trafiła do największych detalistów w Europie. Zaczęła również sięgać po wielki rynek amerykański.
– Nie rozumiem, jak ty wytrzymujesz, żeby co tydzień chodzić na lunch z tą mumią i jej orszakiem żałobnym.
– Z Alice? W gruncie rzeczy nie jest taka najgorsza…
Kłamała i wiedziała, że Chris o tym wie. Jednak Jack nie wybaczyłby jej, gdyby stanęła po stronie Chris przeciw Alice.
W czasach studenckich Chris miała krótki, ale intensywny romans z Henrikiem, dzisiejszym mężem Alice. Faye, Jack, Chris i Henrik stanowili nierozłączny kwartet. Pewnego dnia Chris otworzyła gazetę i przeczytała ogłoszenie o zaręczynach Henrika i Alice. Od miłości wolał koneksje, pieniądze i reprezentacyjność.
W następnych latach Chris traktowała mężczyzn jak artykuły jednorazowego użytku. Faye wiedziała, że przyjaciółka została głęboko zraniona i bardzo cierpiała po odejściu Henrika, choć nigdy by się do tego nie przyznała. A Jack opowiadał Faye, co działo się za piękną fasadą rodzinnego szczęścia Henrika, o wszystkich jego skokach w bok. Bo Henrik, niegdyś taki nieśmiały, z biegiem lat i rosnącą zamożnością zmienił się w kogoś zupełnie innego, jakby chciał nadrobić stracony czas. Czyli, jak to ujmował Jack, Henrik pieprzy wszystko, co się rusza.
– Skoro tak mówisz – odparła Chris. – Ale powiedz, czy to nie dziwne?
– Co?
– Henrik obsypał ją pieniędzmi, ale nie potrafiła nikomu zapłacić, żeby wyjął jej ten kij z tyłka, może wtedy nie byłaby taka sztywna.
Faye zachichotała.
Chris spoważniała i ściszyła głos:
– Szczerze mówiąc, Faye, nie rozumiem, jak ty to wytrzymujesz. Przecież wiem, że miałaś wielki udział w zakładaniu Compare, pomysł był twój, do tego pomogłaś Henrikowi i Jackowi zbudować strukturę firmy. Chociaż jakoś nic o tym nie słychać, kiedy idą do gazet i chwalą się swoimi sukcesami. Nie waszymi. Nie twoimi. Tylko swoimi. Po co masz siedzieć w domu i robić… no właśnie, co? To marnotrawienie twoich zdolności! Jesteś jedną z najbłyskotliwszych osób, jakie znam, nie wspominając o mnie!
Uśmiechnęła się, choć jej uśmiech był wymuszony. Już miała mówić dalej, ale Faye jej przerwała:
– Przestań. Kocham moje obecne życie.
Ze złości aż ją zapiekła krtań, jak od zgagi, z którą tak się męczyła pod koniec ciąży. Uwielbiała przyjaciółkę, ale nie mogła znieść, kiedy Chris gadała na Jacka. Przedstawiała sprawy tak, że wyglądały zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Nie rozumiała, że Jack robi wszystko dla swojej rodziny. Nie widziała jego poświęceń, trudnych wyborów, przed jakimi stawał, ani ile czasu poświęca firmie. Jakie to ma znaczenie, że nie przyznali publicznie, ile Faye zrobiła dla powstania firmy i jak wiele do niej wniosła? Ważne, że Jack wie. I Henrik. Wystarczy.
Dla dobra spółki lepiej lansować mit o wyjątkowym partnerstwie między Jackiem a Henrikiem. Ale Chris nie miała rodziny, tylko skakała z faceta na faceta. Nie rozumiała, co znaczy odpowiedzialność za rodzinę ani poświęcenie dla niej. Nigdy nie szła na żadne kompromisy.
– Mam nadzieję, że masz rację – odparła Chris. – Ale co by było, gdyby cię zostawił? Już ci mówiłam, jesteś jedną z najbłyskotliwszych osób, jakie znam. Jak mogłaś się zgodzić, żeby podpisać intercyzę? Powiedz przynajmniej, że wprowadziliście do niej zmiany po urodzeniu Julienne. Że zostałaś zabezpieczona w jakiś sposób. Tak na wszelki wypadek.
Faye uśmiechnęła się. Chris jest kochana, że tak się o nią martwi.
Pokręciła głową.
– To nie był pomysł Jacka, tylko Henrika. Jack, rzecz jasna, nie chciał