Tymoteusz Pawłowski

Mity polskiego września


Скачать книгу

gotowe ją zbrojnie wspierać. Czesi sami uznali, że walka o całość państwa nie ma sensu (innego zdania byli Słowacy, którzy obawiali się, że ustępstwa wobec Niemiec sprowokują Węgrów do zaboru znacznej części Słowacji). Czesi na długo przed konferencją monachijską deklarowali chęć oddania spornych ziem III Rzeszy. Na konferencji w Monachium – można to sprawdzić, czytając nie taki długi tekst końcowego porozumienia – uregulowano jedynie kwestie techniczne: wytyczono granice i ustalono sposób przekazania tych ziem Niemcom. Co więcej, w Monachium bardzo chcieli być również Sowieci, nie zostali jednak dopuszczeni do rokowań. Był to dla nich szczęśliwy zbieg okoliczności, gdyż mogli rozpocząć ofensywę propagandową pt. „Czesi zostali zdradzeni przez Francuzów i Brytyjczyków”.

      Taka sama ofensywa propagandowa została rozwinięta przy okazji niemieckiego (i rosyjskiego) najazdu na Polskę. Niemcom była ona na rękę. O zdradzonej Polsce można było przeczytać w prasie gadzinowej wydawanej przez obydwu okupantów. W 1940 roku niemiecki propagandzista Theo Matejko stworzył plakat, na którym ranny polski żołnierz pokazuje brytyjskiemu premierowi Chamberlainowi płonącą Warszawę, krzycząc: „Anglio! Twoje dzieło!”. Plakat ten był powszechnie publikowany w czasie okupacji i jest publikowany… również dziś. Co więcej, autorzy niniejszej książki wielokrotnie widzieli to dzieło na różnego rodzaju wystawach z okazji 1939 roku – pokazywane w dobrej wierze, bez żadnego komentarza i bez świadomości, że jest to niemiecka propaganda!

      Podczas gdy niemiecka i rosyjska propaganda pokazywała Polskę jako ofiarę Francuzów i Anglików, Francuzom wmawiano niemal to samo. Bardzo podobny plakat, ze słowami „To Anglik nam to zrobił!” (C’est l’Anglais qui nous a fait ça!), był rozpowszechniany w okupowanej Francji.

      Można zadać sobie pytanie, czy Polaków, którzy powtarzają słowa propagandy nazistowskiej i komunistycznej o zdradzie naszych sojuszników, nie należałoby pociągać do odpowiedzialności za „propagowanie ideologii totalitarnej”.

      Polska nie mogła zostać poświęcona przez Francuzów z kilku przynajmniej powodów. Przede wszystkim Francja była supermocarstwem. Jej pozycja wynikała ze zobowiązań sojuszniczych wobec państw Europy Środkowej, przede wszystkim Polski, Rumunii, Jugosławii i Czechosłowacji. Po upadku Czechosłowacji – obojętne, czy zawinionej przez Paryż, czy nie – Francuzi nie mogli dopuścić do upadku kolejnego swojego sojusznika. Jej pozycja – powtórzmy – wynikała ze zobowiązań sojuszniczych. Jeśli chciała ją zachować, musiała swoje zobowiązania realizować za wszelką cenę. (Przypomina to nieco sytuację Rosji, która po porażce w wojnie z Japonią w 1905 roku dziewięć lat później za wszelką cenę musiała przyjść z pomocą Serbii – nawet ryzykując upadek państwa).

      Co więcej, Francja była fundamentem porządku wersalskiego, a Polska – zwornikiem tego systemu w Europie Środkowej. Upadek Polski oznaczałby ruinę całej francuskiej polityki zagranicznej prowadzonej przez 20 lat. Francja musiała nie tylko wypełnić swoje zobowiązania sojusznicze wobec Polski, ale również zadbać o to, żeby Polska przetrwała niemieckie uderzenie. Przetrwanie Polski było bardzo istotne. Zauważmy, że pierwszą część planu Francja zrealizowała, a drugiej – nie, a wówczas odstąpili od Paryża wszyscy środkowoeuropejscy sojusznicy.

      W dziejach świata można znaleźć przykłady porzucenia i zdradzenia sojusznika. Niemal wszystkie te przykłady będą dotyczyły odstąpienia przez słabszego partnera – nawet zdrada, której dopuścili się wobec Rzeczypospolitej w 1792 roku Prusacy. Przypadki, w których mocarstwo porzuca swojego słabszego partnera, zdarzają się wyłącznie w wyniku przegranej wojny. Czemu więc sytuacja Polski w 1939 roku miałaby być wyjątkiem na skalę światową?

      Rzucenie Polski na łup Niemcom było również nie do przyjęcia przez francuskich wojskowych. Samo trwanie Wojska Polskiego, nawet gdzieś daleko w błotach Polesia, wiązało ręce Niemcom, uniemożliwiało im manewr i utrudniało skierowanie całości sił przeciwko Francji. Wojsko Polskie w dobrej kondycji zapewniało sukces Paryżowi i oszczędzało życie Francuzów. Paryż z pewnością wolałby, żeby we wspólnej wojnie zginęło mniej Francuzów, nawet kosztem śmierci Polaków.

      Równie ważne były pieniądze. Francuzi udzielili Rzeczypospolitej olbrzymich, bardzo nisko oprocentowanych pożyczek na rozbudowę armii. Była to zupełnie inna sytuacja niż dzisiaj, kiedy my gotowi jesteśmy płacić naszemu najważniejszemu sojusznikowi, aby dbał o bezpieczeństwo Polski. Francuzi wydawali swoje pieniądze nie po to, żeby później porzucić swojego sojusznika na pastwę Niemców i Rosjan.

      A były to ogromne sumy. Wojsko Polskie, które odparło Rosjan w 1920 roku, zostało wyposażone za francuskie pieniądze (wymiar tej pomocy do dziś nie jest dokładnie znany), oficjalne podpisanie sojuszu również pociągnęło za sobą powódź francuskich kredytów, za które Polacy zbroili się przez kolejnych 15 lat. Gdy pieniądze wyczerpały się w marcu 1936 roku, Francuzi udzielili Polsce tzw. pożyczki z Rambouillet – 2,6 mld ówczesnych franków na 35 lat. Suma ta niewiele nam dziś mówi. Postarajmy się ją przybliżyć: 2,6 mld franków to niemal 700 mln złotych, a więc roczny budżet Wojska Polskiego albo jedna czwarta budżetu państwa. Nawet jeśli zabrakło czasu, aby wykorzystać całość pożyczki z Rambouillet, to finansowe zaangażowanie Francji w Polsce w ciągu 20 lat przewyższało roczny budżet Rzeczypospolitej.

      Francuzi – przynajmniej ci, którzy stali na czele państwa i armii – doskonale zdawali sobie sprawę, że porażka Polski zwiastuje klęskę ich kraju. I tak się właśnie stało. Jednak francuską niechęć wobec Polaków w latach 1939–1940 łatwiej jest zrozumieć z perspektywy finansowej: „My wydawaliśmy nasze pieniądze na waszą armię, uzbroiliśmy ją, zbudowaliśmy okręty waszej floty, wyposażyliśmy waszą artylerię, pomogliśmy zbudować wasze lotnictwo, a wy? Tak wiele obiecywaliście, ale nie potrafiliście wykorzystać tego, co Francja wam dała! Teraz mamy zaufać wam po raz drugi?”.

      Francja była najważniejszym sojusznikiem Rzeczypospolitej, Wielka Brytania stała się nim dopiero wiosną 1939 roku, po udzieleniu Polsce gwarancji bezpieczeństwa. Gwarancji jednostronnych, trudno bowiem sobie wyobrazić, że podobne gwarancje Londynowi daje Warszawa. (Chociaż wyobrażenie sobie polskiej floty walczącej w obronie Hongkongu lub Falklandów jest kuszące).

      Brytyjskie gwarancje dla Polski z 31 marca 1939 roku są często przedstawiane jako… nielojalność. Genezą takich opinii jest broszura Władysława Studnickiego Wobec nadchodzącej drugiej wojny światowej, w której sugerował on, że prawdziwą intencją Londynu jest wciągnięcie Związku Sowieckiego do sojuszu antyniemieckiego, za co Sowieci zostaną wynagrodzeni wschodnimi województwami Polski. Rozmowy brytyjsko-sowieckie z 1939 roku wykazały w sposób oczywisty, że Studnicki się mylił, ale jego publikacja – niezauważona w momencie wydania – została odkryta po wojnie i zrozumiana zupełnie na opak.

      Studnicki, drobny urzędnik państwowy o olbrzymich ambicjach politycznych i pewnych zdolnościach literackich, przede wszystkim był germanofilem – zarówno w czasie I wojny światowej, co można zrozumieć, jak i podczas tej drugiej, czego zrozumieć się nie da. Był jedynym germanofilem w Polsce, więc jego elukubracjom poświęcono wiele uwagi. Po wojnie zauważono, że już w 1939 roku „przewidział” fakt, że w 1945 roku Związek Sowiecki dokona zaboru wschodnich ziem Polski. To, że pisał o zupełnie innej sytuacji politycznej, nie ma większego znaczenia, skoro jego twórczość znana jest niemal wyłącznie z omówień.

      Brytyjskie gwarancje dla Polski zostały dane w chwili, gdy konflikt polsko-niemiecki był już w pełnym toku. Niemcy wykorzystali je jako pretekst do zerwania paktu o nieagresji z Rzecząpospolitą. Można sobie jednak zadać pytanie – i od razu na nie odpowiedzieć – co jest lepszym rozwiązaniem dla państwa skonfliktowanego z sąsiadem: izolacja czy sojusznicy?

      Po klęsce Francji w 1940 roku i w obliczu zdecydowanego oporu samotnej Wielkiej Brytanii w latach 1940–1941 może się wydawać, że Paryż był bierny wobec III