Terry Goodkind

Kroniki Nicci


Скачать книгу

się, oplotła nogą jego udo.

      Ruva musnęła drugie, a potem i ona do niego przylgnęła. Próbowali zwinąć się w supeł ciał i chłodnych mięśni. Siostry znowu pomalowały swoją gładką, bezwłosą skórę w jaskrawe barwy, lecz w zadymionym mroku nie widział szczegółów.

      – Damy ci wszystko, ukochany Utrosie, jeśli zdołamy.

      – Jak zawsze – powiedział łagodnie generał, reagując na ich pieszczoty.

      Siostry ofiarowywały mu przywiązanie, miłość, energię, ufność – już jako nastolatki. Uważano je za osobliwość i czczono w małym górskim miasteczku, jednym z pierwszych zajętych przez Utrosa poszerzającego imperium Żelaznego Kła. Ava i Ruva urodziły się bardziej zespolone niż zwyczajne bliźniaczki. Ich ciała były zrośnięte, nogi sklejone jak dwie miękkie świece.

      Mogły umrzeć lub zostać porzucone przez zabobonnych wieśniaków, lecz ich ojciec podjął ogromne ryzyko, kiedy jeszcze były niemowlętami. Matka płakała z rozpaczy, ojciec zaś wziął najostrzejszy nóż do skórowania i położył zrośnięte niemowlęta na stole. Rozdzielił je, tnąc skórę i kości przypominające spleciony pień drzewa. A potem opatrzył rany. Wdało się poważne zakażenie. Dzieci słabły, były coraz bardziej chore. W końcu umarły. Duchy dwóch niewinnych istot znalazły się w zaświatach i już patrzyły na Opiekuna. Ich serca stanęły, ale tylko na parę minut. Wioskowemu uzdrowicielowi jakoś udało się je ożywić. Ojciec stał, przerażony tym, co zrobił. Dziewczynki jednak przeżyły. Odebrano je Opiekunowi.

      Lecz On je dotknął.

      Chociaż każda miała na nodze okropną bliznę, były silne i wyzdrowiały. Sprawdzały się nawzajem. Rosły i uczyły się chodzić i biegać, niemal nie utykając. Nie ukrywały swoich blizn, obnosiły się z nimi, ubierając się w krótkie sukienki, dorastały pełne dystansu i piękne.

      Kiedy miały dziesięć lat, Opiekun odebrał dług, jaki u niego zaciągnęły: zabił im matkę i ojca straszliwą chorobą wywołującą kaszel i dziwne bliźniaczki musiały same o siebie zadbać. W miasteczku bano się Avy i Ruvy, lecz ich prawdziwy dar ujawnił się dopiero wtedy, kiedy zaczęły krwawić, w wieku trzynastu lat. Młode czarodziejki mieszkały w domku zbudowanym przez ojca i napawały strachem mieszkańców miasteczka. Nie pracowały, po prostu żądały takiej strawy, jakiej chciały, ubrań, jakie im były potrzebne – wchodziły do cudzych domów, grzebały w szafach i szafkach i odchodziły z tym, co im się należało. Mieszkańcy byli za bardzo wystraszeni, żeby się im sprzeciwiać.

      Kiedy armia Utrosa wmaszerowała do ich miasteczka, żołnierze rabowali i plądrowali, burmistrz błagał o pomoc bliźniaczki-czarodziejki. Ava i Ruva go wyśmiały, a potem przedefilowały wśród szeregów żołnierzy i stanęły przed generałem Utrosem.

      – Potrzebujesz nas u swego boku – rzekła Ruva.

      – Po co? – zapytał Utros, nie rozumiejąc, kim są bliźniaczki, chociaż dostrzegł w ich twarzach osobliwy blask i wnikliwe spojrzenie oczu.

      – Dowiesz się, wcześniej lub później.

      Utros rzeczywiście wziął siostry, ale nie jako kochanki. Były za młode i chociaż wyrosły na piękności, nigdy nie zmienił decyzji. Kiedy zapytał Avę i Ruvę, co ma zrobić z ich miasteczkiem, czy powinien je zająć w imieniu imperatora Kurgana, doradziły mu, żeby uczynił coś, czego inne miasta nie będą mogły źle zrozumieć. Wymordował więc wszystkich mieszkańców i spalił domy – straszny los tego jednego miasteczka sprawił, że piętnaście innych, odległych o dzień jazdy konnej, poddało się natychmiast Żelaznemu Kłowi.

      Utros nigdy nie przypisywał sobie zwycięstw, zawsze twierdził, że sława i chwała należą się Kurganowi, co oznaczało, że strach i odpowiedzialność za występki też były jego. Generał kroczył naprzód, podbijając kraj za krajem…

      – Pomożemy ci walczyć – szepnęła Ruva tuż nad jego twarzą w ciemnej kwaterze. – Siostra i ja znamy wiele zaklęć, ale zwyczajne informacje zdobywa się w prostszy sposób.

      – Wiem – powiedział.

      Jego armia obudziła się kilka dni temu i oblężenie na dobre się zaczęło. Pamiętał, kiedy wojska po raz pierwszy zjawiły się pod Ildakarem. Dopiero co doszli do siebie po katastrofalnym ataku dzikiego srebrnego smoka, którego zamierzali wykorzystać przeciwko miastu.

      Nawet bez smoka Utros wprowadził swoje oddziały na równinę i pozwolił, żeby Ildakar dwa dni drżał przed milczącym zagrożeniem, zanim podszedł do bram miasta i zażądał, żeby się poddało. Wiedział, że nie ustąpią od razu, lecz mógł wziąć ich głodem.

      Nie spodziewał się, że czarodzieje Ildakaru na wiele stuleci zamienią jego armię w kamień.

      Wydawało mu się, że to wszystko działo się ledwo przed tygodniem.

      – Podjąłem decyzję – powiedział. – Zażądamy rozmowy z ich przedstawicielami. Nasz kolejny krok będzie zależeć od tego, jak Ildakar zareaguje. – Uśmiechnął się, a potem pogładził szorstką szczecinę i nierówną bliznę na lewym policzku. – Kiedy z nimi porozmawiamy, zastanowię się, jak zburzyć miasto.

      ROZDZIAŁ 12

      Następnego ranka Nicci zbudziła się, wypoczęta, ze snów o bieganiu na swobodzie i przyglądaniu się wrogiej armii. Teraz łączyła w myślach szczegóły dotyczące ogromnego obozu, który widziała oczami Mrry.

      Dołączyła do Nathana, kiedy wyszedł ze swoich pokoi odziany w białą szatę czarodzieja, ozdobioną złotym haftem na mankietach i kołnierzu. Nathan Rahl, po tym jak uciekł z Pałacu Proroków po długim uwięzieniu, lubił plisowane koszule i obcisłe spodnie, wysokie buty i szerokie pasy; lecz podczas podróży tak długo był pozbawiony daru, że teraz, kiedy go odzyskał, postanowił wyglądać jak czarodziej.

      – Rozwiążemy dzisiaj ten problem, czarodziejko? – zapytał, krzywiąc się. – Ocalić Ildakar i rozproszyć wrogą armię, żebyśmy znowu mogli ruszyć w drogę?

      Wyszli spod treliaży słodko pachnących kwiatów pnączy. Nicci zacisnęła zęby.

      – Tak, to świetny pomysł.

      Nigdy nie unikała trudnych zadań. Tutejsze społeczeństwo – nawet bez zagrożenia ze strony pradawnej armii – miało wiele otwartych ran, które należało zaleczyć. Wielu było samolubnych i niezaangażowanych – „biorcy” myślący wyłącznie o własnych potrzebach, mający za nic ciężką pracę, krew i pot tych, co je zaspokajali. Lecz poznała także wielu żarliwych i wartościowych ludzi, na przykład zwolenników Lustrzanej Maski. Sam przywódca rebelii okazał się oszustem, lecz na przykład wyzwolony niewolnik Rendell wykazał szczególny rozsądek i odwagę i Nicci była pewna, że liczni kupcy i pomniejsi szlachetnie urodzeni są godni ocalenia. Tak, fragmenty Ildakaru należało uratować.

      Kiedy prowadziła podboje dla Imperialnego Ładu, widziała w całej armii Jaganga – od dowódców po piechurów – jedynie narzędzia. Wychowano ją, wpajając zatrutą filozofię Ładu; nie dostrzegała w ludziach dobra. Przeżyte tragedie i cierpienia zmieniły jej serce w czarny lód, lecz kiedy miłość do Richarda Rahla stopiła ten lód i pomogła jej ujrzeć prawdę, sama stała się narzędziem, bronią, jakiej Richard potrzebował.

      Kiedy zabiła Jaganga, czuła wyłącznie satysfakcję. Ta zimna determinacja została jednak wystawiona na próbę, kiedy musiała zabić niewinną dziewczynkę, Oset, żeby uzyskać środek potrzebny do uratowania świata.

      Taka była przepowiednia zapisana przez wiedźmę Red w Nathanowej księdze życia. „A Czarodziejka musi ocalić świat”. Przepowiednie wiedźmy doprowadziły pozbawionego daru Nathana przez wysoką górską przełęcz Kol Adair do Ildakaru, gdzie znalazł serce czarodzieja i mógł odzyskać moc.

      Nicci zawsze sama podejmowała decyzje, dążyła