zmarł, wróciłaś do domu, żeby zająć się siostrą, skończyłaś studia, zrobiłaś MBA. I co było dalej?
Minęło już niemal półtorej godziny, odkąd Ashley tak uprzejmie udała, że jest zbyt zmęczona, by pójść z nami na drinka, a Weston zabrał mnie do swojego ulubionego klubu nocnego w mieście – The Sky Launch. Jeden drink zmienił się w dwa. Siedzieliśmy w okrągłej loży z widokiem na parkiet na dole, a dzięki szklanym ścianom muzyka nie była zbyt głośna i można było rozmawiać. To zapewniało wyjątkową atmosferę – jednocześnie intymną i ożywiającą.
– Tak naprawdę to by było na tyle.
Nie chciałam mówić mu o tym, jak walczyłam o powrót na Harvard, albo o tym, że organizacja MADAR odmówiła wznowienia mojego stypendium, kiedy nie zaliczyłam semestru. To nadal mnie bolało, chociaż minęło dziesięć lat.
– Niemożliwe. Na pewno jest coś jeszcze – upierał się. – Jak znalazłaś się w reklamie?
– Cóż, to reklama znalazła mnie – powiedziałam, zdejmując buty i siadając z jedną stopą pod udem. – Od zawsze byłam osobą, która wykorzystuje i prawą, i lewą półkulę, więc chciałam znaleźć pracę, która będzie wiązać się zarówno z liczbami, jak i z kreatywnością. Dlatego na studiach skupiałam się na marketingu. Po studiach odbyłam rozmowę z headhunterką. Jedna z dostępnych posad wiązała się z pracą w dziale marketingu w agencji reklamowej. Ze wszystkich propozycji, które mi przedstawiła, ta spodobała mi się najmniej. Ale dostałam tę pracę, więc poleciałam do Los Angeles, by odwiedzić biuro, i zakochałam się w energii, jaka tam panowała. Praca wiązała się z liczbami, wykresami, pomysłami i sztuką. Na jakim innym stanowisku można mieć to wszystko?
Wcześniej Weston zdjął marynarkę. Teraz poluźnił krawat i rozciągnął ramiona na oparciu ławki.
– Niektórzy uważają nas, ludzi wybierających tę branżę, za wariatów.
Dobór słów zabolał mnie jak nic innego w ostatnim czasie. Kiedyś, gdy jeszcze byłam młodsza i sądziłam, że moje uczucia są dziwne, nietypowe i trudno sobie z nimi poradzić, zastanawiałam się, czy jestem wariatką. Ludzie i fantazje, które mnie podniecały, były przerażające i mroczne.
Ale dorosłam i zrozumiałam, że czas spędzony na Harvardzie w ogóle nie spełniał żadnych norm. To był czas miłostek i w żadnym razie nie zdefiniował tego, kim mam być do końca życia. Moje myśli były normalne. Moje fantazje nie były dziwne. Ja nie byłam szalona.
Czasami tylko martwiłam się, że za bardzo próbowałam przekonać o tym samą siebie.
Ale wyszłam z Westonem Kingiem i jeśli to jest szalone, to takie szaleństwo mi się podobało. Miałam nadzieję, że właśnie tak wygląda moje szaleństwo.
– Pewnie tak – stwierdziłam. – Ale co w tym dziwnego?
Nasze spojrzenia się spotkały. I wraz z godzinami, które mijały, zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej. Teraz pochylaliśmy się w swoją stronę, a nasze ciała dzieliły tylko centymetry. Albo to szło w pewnym kierunku, albo…
– A więc wciąż pracujesz w dziale marketingu? – zapytał Weston, wziął szklankę ze swoim manhattanem, zamieszał drinka i upił łyk.
– Zaczęłam w researchu, a teraz jestem managerem do spraw strategii i marketingu.
Westchnęłam w duchu. Myślenie o pracy wydawało mi się przygnębiające. Kochałam swoją obecną posadę, ale prezes, który rok temu przejął kierownictwo, okazał się koszmarem.
Poza tym tak naprawdę interesowała mnie firma Westona – Reach. Została założona pięć lat temu i już była przodującą firmą w swojej branży. Właśnie na taką karierę liczyłam, gdybym skończyła Harvard.
– Ale za to twoja praca… – zamilkłam, mając nadzieję, że moje słowa nie brzmią jak zazdrość, tylko jak podziw. – To, co robisz, jest niesamowite.
Weston wzruszył lekceważąco ramionami, ale jednocześnie uśmiechnął się promiennie.
– Nie było łatwo. Nadal nie wierzę, że tak wygląda moje życie.
To mnie zaskoczyło. Ten facet był w czepku urodzony – myślałam, że wierzył, że wszystko, czego się tknie, zamienia się w złoto. Teraz, gdy wiedziałam, jaki jest skromny, trudniej było mi mieć żal o jego sukces.
– Może to zabrzmi naiwnie, ale czym ty dokładnie się zajmujesz? Jak ty to wszystko ogarniasz?
– To wcale nie jest naiwne. – Odłożył szklankę. Teraz znajdowaliśmy się jeszcze bliżej siebie, bo moje kolano stykało się z jego. Zalało mnie ciepło, które umiejscowiło się w moim brzuchu. – Właściwie to nie mam pojęcia.
Zaśmiałam się, niespodziewanie zdenerwowana.
– Nie wygłupiaj się.
– Cóż… jesteśmy agencją o tradycyjnej strukturze z zarządem składającym się z pięciu osób. – Z tego, co czytałam, z pięciu mężczyzn. Poza nim Donovan był jedynym, którego znałam z nazwiska. – Mamy dwóch facetów w Tokio, jednego w Londynie, a ja i Nathan Sinclair zarządzamy biurem w Nowym Jorku. Nate zajmuje się działem kreatywnym i księgowością, a ja całą resztą.
– Czyli jest tego sporo.
– Czyli jest tego sporo – powtórzył.
– A więc zarządzanie operacyjne, marketing, research, finanse… i ty zajmujesz się wszystkim? – Zaskoczyło mnie to. W naszym biurze mieliśmy trzech szefów, którzy zajmowali się tymi działami. A byliśmy mniejszą firmą.
Weston wzruszył ramionami.
– Głównie ukrywam się w swoim gabinecie i przez cały dzień czytam Buzzfeeda, ale jakimś cudem czeki przychodzą.
– Na pewno robisz coś więcej.
– Będziemy się rozwijać. Niedługo zmienimy strukturę firmy. – Nagle zmienił ton, zapomniał o temacie i spoważniał. – Ale to nudy. Porozmawiajmy o tobie.
Spuściłam wzrok, nagle zawstydzona.
– Już ci wszystko o sobie opowiedziałam.
– To porozmawiajmy o naszym chwilowym spotkaniu na studiach.
– Było tak krótkie, że ledwie można to nazwać spotkaniem.
Mieliśmy razem zajęcia i raz wspólnie zjedliśmy lunch. Zaprosił mnie na randkę, a ja się zgodziłam, ale musiałam wracać do domu, bo mój tata zmarł, zanim w ogóle doszło do tej imprezy, na którą mieliśmy razem iść.
– Zanim cię poznałem, nikt mnie wcześniej nie wystawił. To zabolało.
Wyciągnął rękę i poprawił mi naszyjnik – zwykły krzyżyk, który należał do mojej zmarłej mamy. Jego palce na mojej rozgrzanej skórze były gorące. To było jak spotkanie ognia z ogniem.
Iskrzyło między nami.
– A mimo to nawet nie pamiętałeś, kim jestem, gdy zobaczyłeś mnie po raz pierwszy.
Delikatnie, ostrożnie położyłam mu rękę na udzie. Jego mięśnie spięły się pod moim dotykiem, a ja poczułam dreszcz przebiegający mi po kręgosłupie.
Niezbyt mocno pociągnął za kosmyk moich włosów, a ja wyobraziłam sobie, że robi to brutalniej.
– Bez kitki cię nie poznałem.
– Tak, to na pewno dlatego.
Jego twarz spoważniała.
– Naprawdę mi się podobałaś, Sabrino.
Jednak ja jakoś nie do końca wierzyłam w jego wyznanie.