należy mieć na uwadze, iż wspomnienia w tej książce zawarte, jako spisywane przez bezpośrednich uczestników wydarzeń lub opracowane na podstawie ich sprawozdań, są relacjami subiektywnymi. Atmosfera w jakiej zostały opublikowane znajduje swe wyraźne odzwierciedlenie w oryginalnym wprowadzeniu do książki. Bez wątpienia miała ona wpływ na kształt niniejszego opracowania – publikacja ta spełniała również funkcje propagandowe, co z pewnością miało wpływ na wybór poszczególnych relacji i ich zawartość.
Mimo to zawarte w tej książce relacje i wspomnienia, przy traktowaniu ich – jak każdego źródła historycznego – z należytym krytycyzmem, stanowić mogą ciekawe, szczegółowe uzupełnienie informacji jakie o poszczególnych bojach są dostępne w źródłach polskojęzycznych. Warto zauważyć, że choć w ostatnich latach na polskim rynku wydawniczym ukazało się wiele wspomnień żołnierzy niemieckich, to w większości są to wspomnienia traktujące o późniejszych latach wojny – wobec czego polski Czytelnik rzadko ma możliwość zapoznania się z perspektywą drugiej strony walk kampanii w Polsce, zwłaszcza jeżeli chodzi o wspomnienia żołnierzy frontowych niższego stopnia. Opracowanie to może być również interesującym źródłem poznania ówczesnej taktyki niemieckiej, zasad dowodzenia i współdziałania poszczególnych rodzajów broni czy sposobów wykorzystania poszczególnych typów uzbrojenia. Choć fragmenty niektórych zawartych w tej książce relacji były już cytowane w polskojęzycznych opracowaniach historycznych, bariera językowa sprawiła, że wielu badaczy historii wrześniowych bojów nie miało dotąd możliwości zapoznania się z nimi w całości. Przy całej więc tendencyjności niemieckiego spojrzenia na przedmiotowe wydarzenia historyczne uważam, że publikacja opracowania przyczynić się do lepszego poznania dziejów kampanii 1939 r. w Polsce.
W tłumaczeniu zachowano oryginalny podział na akapity. O ile nie zaznaczono inaczej, przypisy pochodzą od tłumacza. Zachowano niemiecki system numeracji batalionów i dywizjonów oraz – co do zasady – niemieckie nazwy stopni wojskowych. Nazwy precyzyjniejsze, nazwy z zakresu terminologii taktycznej, nazwy funkcji lub odnoszące się do organizacji oddziałów podano obok ich polskich odpowiedników w oryginale, w nawiasach kwadratowych.
Bez informowania o tym Czytelnika poprawiono oczywiste błędy w pisowni nazw miejscowości, zarówno w samych relacjach jak i na szkicach sytuacyjnych. Zwrócić należy uwagę, iż autorzy relacji, w zdecydowanej większości zapewne nie znający języka polskiego, niekiedy nie orientowali się, że do czynienia mają z nazwami dwuczłonowymi, w konsekwencji posługując się tylko jednym członem nazwy geograficznej i do niego odnosząc swój opis. W wypadkach takich uzupełniono nazwy o brakujący człon, umieszczając go w nawiasie kwadratowym. Ilustrację relacji stanowią oryginalne mapy. Ich niekiedy mała czytelność wynika z użycia przez redakcję oryginalnego dzieła niskiej jakości map kopiowanych przez Niemców przed agresją na Polskę przy użyciu powielaczy.
Wydanie polskie opatrzono indeksem nazw geograficznych. Tam, gdzie konieczne było ujednoznacznienie nazwy, opierano się na obecnie obowiązującym podziale administracyjnym. Na końcu książki zamieszczono również objaśnienie symboli taktycznych pojawiających się na mapach i szkicach.
Maciej Tylec
Żołnierze frontowi relacjonują boje i przebieg walk kampanii 1939 roku w Polsce. Zamykają swe przeżycia bojowe w małych formach. Ich opisy pozwalają zapoznać się z różnorodnością sytuacji bojowych.
W zestawieniu tym tylko niewielu z nich może dojść do głosu.
Nierzadko dopiero po zaciętych zmaganiach odwaga w natarciu, twardy opór w obronie czy niestrudzona śmiałość w pościgu pozwoliły – w połączeniu ze znajomością żołnierskiego rzemiosła – wywalczyć zwycięstwo. Właśnie dowódcy niższego szczebla, gotowi do podjęcia odpowiedzialności i wysoce samodzielni, stworzyli podwaliny dla dużych sukcesów, ze zdecydowaniem i odwagą radzili sobie w sytuacjach krytycznych i niwelowali liczebną przewagę nieprzyjaciela wyższą wartością bojową.
Tylko dzielny naród może natchnąć swych żołnierzy frontowych bohaterskim duchem. Z dumą może też radować się z ich czynów. Towarzyszom boju niech powróci świadomość dobrze spełnionego obowiązku. Dla tych, którzy służyli w innych miejscach, niech działania bojowe w Polsce będą zachętą do takiej samej dzielności i wytrzymałości. Młodemu żołnierzowi czyny te niech będą nauką i przykładem, którego naśladownictwo jest świętym wysiłkiem. Niech wszystkich połączy niezachwiana wiara w niezwyciężoność niemieckiego żołnierza.
Tym samym niech żywa pozostanie pamięć o najlepszych żołnierzach frontowych: poległych.
1. NOC Z 31 SIERPNIA NA 1 WRZEŚNIA
Wieczór 31 sierpnia! Ciemność! Lekki deszcz!
Namioty zostały zwinięte. Wokół cisza. Jednak przez eter pędzi meldunek za meldunkiem.
Tam – lekkie stukanie menażek – krótki rozbłysk latarki – matowy poblask hełmów. Odgłos kroku wymaszerowującej 2. kompanii zostaje pochłonięty przez mglistą wilgoć tej nocy.
A więc nadszedł czas! Szara kolumna w milczeniu posuwa się naprzód. Wszędzie poważne, spokojne twarze. Od czasu do czasu żartobliwe słowo rzucone półgłosem. Pojazdy przejeżdżają obok z warkotem i znikają w ciągu kilku sekund. My maszerujemy…
Obsługi karabinów maszynowych nie czują pełnych skrzynek amunicyjnych. Nikt z obsługi moździerzy nie narzeka na ciężki sprzęt. Ręce stale odruchowo dotykają granatów.
O czym wszyscy, którzy maszerują obok mnie w kolumnie, mogą myśleć? – Ojczyzna, dom rodzinny, przyjaciele, kochana dziewczyna – wszystko to minęło… Przed nami noc, niepewność, walka! Przed nami wojna! I być może śmierć.
Ciągniki z brzękiem przejeżdżają obok nas. Niesamowite olbrzymy. Ciężkie lufy haubic baterii pokazują nam, że nie jesteśmy sami. Nie ma hurrapatriotyzmu! Nie ma powierzchownej ckliwości! Wszyscy rozumiemy twardą konieczność tej nocy i jako żołnierze niemieccy patrzymy faktom prosto w twarz! W Garnsee1 ludzie stoją jeszcze na drodze. Dźwięk naszego kroku odbija się echem od domów. Na końcu miasteczka skręcamy i zmierzamy ku naszym podstawom wyjściowym. Dowódca kompanii [Kompanieführer2] wraca od dowódcy batalionu. Plutony zostają skierowane na miejsce. Zajęto podstawy wyjściowe. Ogrodzenia zostają przecięte, by o świcie nie zatrzymywały natarcia. Leżymy teraz na łące w wilgotnej trawie. Deszcz przeszedł w ciężką mgłę, kładącą się coraz niżej i niżej. Upływa godzina za godziną. Na wschodzie szarzeje dzień. Ostrożnie rozluźniamy kończyny, pokonujemy ogarniające nas zimno – i leżymy, i czekamy…
Mijają minuty! Wskazówka zbliża się do godziny 4.30. Wiemy, że zaraz załomoczą baterie, ciężkie pociski utorują nam drogę, ułatwią natarcie.
Jeszcze 3 minuty… 2 minuty… jeszcze 1… sekundy…
Godzina czwarta trzydzieści!
Nie pada żaden strzał! Napięte oczekiwanie! Cisza… Wszystkie kontury znikają we mgle. Ale czas biegnie niepowstrzymanie naprzód. Duża wskazówka dochodzi właśnie do dziewiątej. Teraz! Nagle pada strzał! Jeszcze jeden… Jeszcze jeden. Kolejny i kolejny. Sekundy później pociski wyją nad naszymi głowami, nieprzerwanym ciągiem lecą na terytorium wroga.
Pełni napięcia staramy się wzrokiem przebić mgłę. Wpatrujemy się tam, gdzie w którymś miejscu stoi niewidzialny, wielki mur – granica!
Zaczęła się wojna!
PIACH!
Ten