przy której siedział.
– Tak, jasne. Zaraz zawołam kolegę, który będzie czuwał nad wszystkim podczas występów, i możemy zaczynać.
– A to nie pan?
– Ja mu tylko pomagam wszystko poustawiać, ale w czasie koncertów mnie tutaj nie będzie. Mam też inne obowiązki.
– Ach tak, rozumiem.
– Proszę poczekać, zaraz go odszukam. – Odszedł na moment, a potem wyciągnął z kieszeni komórkę. Wybrał właściwy numer i już po chwili na salę przyszedł główny realizator dźwięku. Zaczęli z reżyserem rozmawiać, więc Adam wrócił do pracy, czekając na dalsze dyspozycje.
Pół godziny później rozpoczęła się próba. Razem z kolegą usiedli przy konsoli dźwiękowej, a na scenie rozstawiły się chórzystki. Kumpel znowu rzucił aluzję, że mógłby jakąś poderwać, ale Adam zbył go wymownym milczeniem. Może i dziewczyny rzeczywiście były ładne, ale czy ludzie naprawdę nie rozumieli, że nie w głowie mu teraz romanse?
Skupił się na pracy, ale myśli zaczęły uciekać mu do poprzedniego związku. Rozstał się z Martyną już ponad rok temu, lecz nadal dość miał podobnych atrakcji. Po tym, co przeszedł, bardzo zraził się do kobiet. Wiele osób próbowało go swatać i nawet brat przedstawiał mu ostatnio więcej swoich damskich znajomych niż wcześniej, ale żadna nie była według Adama warta uwagi. Po rozstaniu z Martyną był chyba jeszcze bardziej wyczulony na kobiece wady. Analizował każdy szczegół i szybko odrzucał kolejne kandydatki. A na pewno nie podobało mu się ich luźne podejście do wierności, bo właśnie z tego powodu rozstali się z Martyną. Chociaż wiele dla niej poświęcił, zaliczyła skok w bok.
Gdy zaczęli się spotykać, nic nie zwiastowało katastrofy. Była cudowną dziewczyną, czułą, troskliwą i opiekuńczą. Mimo raczej męskich zainteresowań – no bo ile kobiet interesuje się elektroniką? – była bardzo dziewczęca. Dbała o siebie, lubiła nosić sukienki, ale przede wszystkim dużo mówiła o założeniu rodziny, a przecież właśnie kogoś takiego szukał. Podobało mu się, że bardzo chciała mieć dom. Nie w rozumieniu budynku, ale w innym znaczeniu tego słowa. Gdy myślał o przyszłości, bez trudu mógł sobie wyobrazić, jak krząta się po kuchni otoczona gromadką dzieci. Jak piecze z nimi ciasteczka albo zabiera do ogródka i razem podlewają rabatki.
Tak, był staroświecki i infantylny w swoich wyobrażeniach. Aż za dobrze wiedział, że chłopcy w tym wieku marzą raczej o szybkim samochodzie czy motocyklu i kolejnych romansach. Ale co z tego? Skoro Martynie też to odpowiadało, to chyba nie było z nim wcale tak źle. Gorzej by było, gdyby żadna dziewczyna na świecie nie myślała w taki sposób jak on. Skoro taką znalazł, to chyba nie miał powodów do zmartwień.
Spotykali się na mieście przez kilka tygodni. Kupował jej kwiaty i czekoladki i zawsze szarmancko stawiał kolację. Raz zabrał ją nawet wieczorem nad Odrę, gdzie spędzili kilka godzin, wpatrując się w gwiazdy.
– Jesteś cudowna – szeptał jej do ucha, wdychając zapach jej skóry.
Uśmiechała się wtedy do niego, a potem całowała go czule.
– Ty jesteś – mówiła.
I dzięki niej przez jakiś czas naprawdę tak myślał.
Kłopoty zaczęły się, gdy po kilku tygodniach poznał jej rodzinę. Oboje deklarowali, że traktują ten związek poważnie, więc naturalne było, że prędzej czy później przedstawią sobie rodziców.
– Stresujesz się? – zapytała go przed wejściem, gdy po raz pierwszy do niej przyjechał.
– Trochę – odparł, chociaż tak naprawdę ze stresu szybciej biło mu serce. Nigdy nie był u żadnej dziewczyny i nie wiedział, jak będzie wyglądać takie spotkanie. W pewnym momencie zdrętwiały mu palce, bo tak mocno ściskał kupione dla jej siostry czekoladki.
Razem weszli do środka. Adam wiedział, że jej mama odeszła już kilka lat temu i pozna tylko jej ojca. Chyba dlatego tak bardzo denerwował się tą wizytą. Kobiety miały wrodzony dar do prowadzenia rozmów i nadawania spotkaniom swobodniejszego klimatu. Mężczyźni tacy nie byli – ich cechowała konkretność. Miał świadomość, że jeżeli nie spodoba się ojcu Martyny, to ten od razu da to po sobie poznać. A wtedy mógł zapomnieć o dobrej relacji ze swoim teściem, bo faceci rzadko zmieniają zdanie.
Na szczęście jego obawy okazały się bardzo na wyrost. Ojciec Martyny przyjął go serdecznie i w miłej atmosferze wypili herbatę. Był brodatym mężczyzną o nieco groźnym wyglądzie, ale Adam szybko zrozumiał, że to maska i że ma gołębie serce.
– Masz świetnego ojca – powiedział do Martyny, gdy na chwilę zostali sami.
– A nie mówiłam? Niepotrzebnie się stresowałeś.
– Moim zdaniem miałem powody do obaw.
– Chciałeś dobrze wypaść? – zapytała ściszonym głosem.
– Oczywiście. W końcu zależy mi na jego córce.
Martyna pocałowała go w usta.
– Wiesz co, zamiast o tym rozmawiać, chodź w końcu poznać moją siostrę Marylkę. – Podniosła się z krzesła i wzięła go za rękę.
Adam pokiwał głową. W ostatnich dniach Martyna sporo opowiadała mu o Marylce. To właśnie niedługo po jej narodzinach odeszła ich matka. Dziewczynka urodziła się z czterokończynowym porażeniem mózgowym i była przykuta do łóżka. Nie mówiła, nie przemieszczała się samodzielnie ani w żaden sposób nie komunikowała z otoczeniem. Podobno opieka nad nią przerosła matkę dziewczynek i dlatego odeszła. Porzuciła męża i córki i od lat nie utrzymywała z nimi kontaktu.
Opieka nad dziećmi spadła na ich ojca. Niejeden mężczyzna pewnie załamałby się w tej sytuacji, ale nie on. Po krótkim kryzysie postanowił sprostać temu zadaniu. Zrezygnował z pracy, żeby zajmować się córkami, i od tamtej pory żyli głównie z zasiłków. Czasami podejmował jakieś prace dorywcze, ale opieka nad chorą Marylką wymagała wielu poświęceń. Bywało, że niemal całe miesiące spędzali w szpitalu, bo zaburzenie, na które cierpiała dziewczynka, współwystępowało z innymi chorobami, między innymi z padaczką. Marylka przeszła w życiu wiele operacji, a do tego wymagała ciągłego nadzoru lekarzy.
– Jeżeli jest się samotnym rodzicem takiego dziecka, to nie można mieć stałej pracy – tłumaczyła Adamowi Martyna, gdy pierwszy raz opowiedziała mu o swojej sytuacji rodzinnej.
Od tamtej pory naprawdę podziwiał jej ojca. Niejeden człowiek załamałby się w tej sytuacji, a on codziennie próbował być dla dziewczynek zarówno matką, jak i ojcem. Jeżeli można kogokolwiek nazwać bohaterem, to właśnie taką osobę. Chyba dlatego tak bardzo stresował się tym dzisiejszym spotkaniem. Nie chciał rozczarować tego mężczyzny. Ojciec Martyny bardzo mu imponował. Gdy myślał o tym z perspektywy czasu, dochodził do wniosku, że prawdopodobnie właśnie z tego powodu teraz miał taki uraz do związków. A potem przyczyniła się do tego jeszcze zdrada Martyny, która kilka razy poszła na randkę z jego kumplem i… przepis na katastrofę gotowy.
Wszystko zaczęło się od tego, że gdy lepiej poznał sytuację rodzinną Martyny, to poczuł się za nich odpowiedzialny. Zawsze poważnie traktował ten związek i właśnie dlatego chciał im pomagać. Początkowo asystował ojcu dziewczyny w drobnych pracach domowych, ale potem kilkakrotnie zdarzyło mu się urwać wcześniej ze szkoły, żeby zawieźć go do szpitala z Marylką, a skończyło się na tym, że poświęcał im całą swoją energię i czas. Zamiast ćwiczyć grę na perkusji tak intensywnie jak wcześniej, spędzał wieczory z Martyną, remontując w ich domu przeciekający dach, reperując stół czy naprawiając kapiący kran. Gdy trzeba było, to jeździł do sąsiedniego miasta po leki i osobiście umawiał wizyty u specjalistów, którzy mogliby