od niej sporo starszy, ma pieniądze i kocha luksus. Był w połowie Polakiem, po matce, która pochodziła z Krakowa i zadbała, by jedynak bez problemu władał językiem polskim. Klara czuła, że i bez tego dogadywaliby się bez słów. Jeszcze tamtego wieczoru powiedział jej, że jest kobietą jego życia i zrobi wszystko, by była przy nim szczęśliwa. Uwierzyła mu na słowo, a ostatnie miesiące jedynie potwierdziły, że to mężczyzna, na którego czekała całe życie. A dzisiaj… Dzisiaj ich szczęście miało się dopełnić, gdyż chciała przekazać mu wspaniałą nowinę.
Czuła jednak dziwny niepokój. Cieszyła się na spotkanie z Victorem, ale jakiś wewnętrzny głos kazał jej mieć się na baczności. Starała się o tym nie myśleć i zrobiła dosłownie wszystko, by ten wieczór był po prostu idealny i na zawsze zapadł im w pamięć. Przygotowała pyszną kolację, ulubione dania Victora, czyli sałatkę z kozim serem, mule z warzywami w białym winie, a na deser crème brûlée. Zapaliła świece, włączyła nastrojową muzykę i zrobiła się na bóstwo. Dobrze wiedziała, że Victor uwielbia ją w romantycznym wydaniu. Dlatego włożyła seksowną bieliznę, na nią zwiewną granatową sukienkę z dekoltem i czerwone szpilki. Do tego rozpuściła swoje piękne blond włosy o dość nietypowym odcieniu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.
Podskoczyła jednak na dźwięk dzwonka do drzwi.
– Słyszałem, że jest tu dama, która szuka na ten wieczór towarzystwa – oznajmił głos docierający zza ogromnego bukietu czerwonych róż, który po otwarciu drzwi ukazał się oczom Klary.
– Dama czeka z pyszną kolacją i jest w wyśmienitym humorze – odpowiedziała zawadiacko.
– Piękne kwiaty dla pięknej kobiety – dodał Victor z charakterystycznym dla siebie akcentem. Klara wzięła bukiet i wreszcie zobaczyła jego twarz, na której malował się piękny uśmiech. Aż jej serce szybciej zabiło. Kilkudniowy zarost dodawał mu wyjątkowej atrakcyjności. Szpakowate włosy idealnie współgrały z oliwkową karnacją i zieloną barwą dużych oczu, które mocno podkreślały ciemne brwi. Granatowy idealnie skrojony garnitur leżał doskonale na jego wysportowanej sylwetce, którą zawdzięczał miłości do sportu.
– Dziękuję… – odpowiedziała jakby sennie, a on zaczął łapczywie całować jej usta. Nie widzieli się ponad tydzień. Z Paryża wygonił go ważny projekt, a dokładnie kolekcja jesiennych płaszczy, którą jego firma postanowiła szyć w Bangladeszu. Musiał tam lecieć, by dopilnować każdego szczegółu, co Klara jak zwykle przyjęła z pokorą.
– Chciałbym się z tobą kochać… – rzucił niecierpliwie, na co ona zareagowała cichym pomrukiem. Huczało jej w głowie od jego zapachu.
– Najpierw obowiązki, potem przyjemności – odparła z rozbawieniem. Od razu wstawiła kwiaty do wazonu, włączyła ekspres do kawy i zamierzała podać kolację.
Zaskoczył ją. Stanął za jej plecami i zaczął całować włosy, szyję, ramiona. Szybkim ruchem podwinął jej sukienkę, złapał za pośladki i zaczął na nią napierać. Jego oddech przyspieszył, a dłonie zrobiły się gorące. Szeptał czułe słówka, zapewniając ją o swoim uczuciu.
– Proszę, zaczekaj… – upomniała go Klara, w jednej chwili wyrywając się z jego objęć. Obróciła się do niego i spojrzała prosto w oczy, w których widziała tylko pragnienie.
– Nie chcesz?
– Chcę, jasne, że chcę… Ale muszę ci coś powiedzieć.
– Na przykład to, że się stęskniłaś?
– Victor… To coś bardzo ważnego. Nie mieliśmy tego w planach, no ale tak wyszło. Bardzo się cieszę. Przed nami chyba najpiękniejszy moment w życiu.
– Co masz na myśli? – zapytał, jednocześnie odsuwając się od niej o krok.
– Od rana układałam sobie w głowie scenariusz dzisiejszej kolacji. No wiesz… Jak będzie, kiedy ci to powiem, takie babskie podejście do sprawy – zaśmiała się, chcąc ukryć lekkie zdenerwowanie. – Mam nadzieję, że zapamiętamy te chwile jako wyjątkowe. Mamy wielkie szczęście. Jestem w ciąży. Zostaniesz ojcem – oznajmiła z entuzjazmem.
– Jak to? – zapytał oszołomiony i zrobił kolejny krok w tył.
– No zazwyczaj oznacza to, że dwoje ludzi mocno się kocha i z tej miłości pojawia się dziecko. Wiem, że nie planowaliśmy, ale widocznie los sprawił nam niespodziankę.
– Przecież się zabezpieczaliśmy… – stwierdził lekko zmieszany Victor.
– Pamiętasz nasz ostatni wypad na Majorkę? Tam daliśmy się ponieść emocjom. Jak widać, chwila zapomnienia wystarczy, żeby zostać rodzicem – dodała, po czym zbliżyła się do niego, chcąc się przytulić. W ostatniej chwili mocno ją od siebie odepchnął, aż uderzyła biodrem o kant stołu. Spojrzała na niego z przestrachem. Nigdy tak się nie zachowywał.
– Żadnego dziecka nie będzie – oznajmił ostro Victor, a jego oczy pociemniały.
– Co ty mówisz? – Była przerażona jego reakcją.
– Niczego ci nie obiecywałem. Żadnych dzieci, rodziny i innych historii. Było nam dobrze, ale nie chcę mieć dzieciaka i kłopotów. Zresztą… Nie lubię, jak ktoś mnie w coś wrabia, a ty właśnie to robisz – dodał, a ona poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w twarz.
– Victor… Będziemy mieli dziecko, kochamy się…
– Masz załatwić ten problem. Pieniądze nie grają roli. Znajdź dobrego i dyskretnego lekarza, wszystko ma być załatwione po cichu. Nie potrzebuję komplikacji. A jeśli tego nie zrobisz, to nie próbuj się nawet ze mną kontaktować.
Oniemiała patrzyła, jak odwraca się od niej, by po chwili wyjść i trzasnąć drzwiami.
Czuła się tak, jakby spadała w otchłań bez dna.
Rozdział I
Gdy jedynym wyjściem jest ucieczka
W tym miejscu zacierała się granica między niebem a ziemią. Paryskie lotnisko im. Charles’a de Gaulle’a można było porównać do pszczelego ula. Zewsząd dochodził gwar rozmów zmieszany z komunikatami z głośników umieszczonych wysoko nad głowami pasażerów napływających tłumnie z każdej strony. Niemal każdy miał przynajmniej jedną walizkę, która zazwyczaj pasowała do stroju. Te bardzo eleganckie skórzane były najczęściej własnością biznesmenów w idealnie skrojonych garniturach. Z kolei te w mocnych kolorach, z naklejkami i przypiętymi ozdobami, należały do pasażerów z różnych zakątków świata lub miejscowych, których od wymarzonego urlopu dzieliło zaledwie kilka godzin.
Klara rozejrzała się uważnie dookoła, by jeszcze raz ze zdziwieniem stwierdzić, że pośród tych wszystkich ludzi zmierzających w różne strony świata ona i jej problemy wydają się pozbawione wielkiego znaczenia, chociaż dla niej były życiową katastrofą. Pomyślała sobie, że każdy człowiek ma jakiś plan na życie, budowany najczęściej od dzieciństwa. Niejednokrotnie już wtedy pojawiają się myśli o wymarzonym życiu. Ktoś chce zostać strażakiem, rolnikiem, kierowcą, a ktoś inny marzy o prowadzeniu kwiaciarni lub o życiu w luksusach, jak to bywa w bajkach. Pierwsze niepowodzenia i troski pojawiają się dość szybko. Już nastolatek widzi, że jego plany i marzenia czasami mają się nijak do szarej rzeczywistości. Jeszcze dobitniej dociera to do człowieka u progu całkiem dorosłego życia, kiedy ma zdecydować, kim będzie, jaką