Widzę, że masz poważne problemy, skoro tak mówisz o sprawach, które jeszcze kilka tygodni temu były całym twoim życiem – skwitowała Aniela, po czym zarządziła, że najpierw zjedzą porządne śniadanie, a potem porozmawiają jak kobieta z kobietą, czyli tak od serca.
Mimo wszystko Klara robiła dobrą minę do złej gry. Uśmiechała się, żartowała, wciąż opowiadała o jakichś śmiesznych sytuacjach, które miały miejsce w Paryżu, ale gdzieś w głębi duszy narastał w niej coraz większy żal i poczucie, że dotarła do muru, którego nie da rady rozbić. Miała też tajemnicę, która była jak robak zjadający człowieka od środka. Nie mogła już dłużej wytrzymać, chciała wreszcie komuś wykrzyczeć to, co się stało. Dlatego tak jej zależało na przyjeździe babci. Tylko jej mogła powiedzieć o wydarzeniach, które położyły się cieniem na całym jej życiu i być może sprawiły, że już nigdy nie zazna szczęścia. Nie wiedziała, od czego zacząć, jak jej to przekazać. Czuła napływające do oczu łzy, wciąż pociągała nosem, oddychała z trudem. Nie umknęło to uwadze Anieli, która nie chciała jednak poganiać wnuczki i cierpliwie czekała, aż ona sama skieruje rozmowę na temat, który tak bardzo ją męczył.
– Babciu, w moim życiu wydarzyło się coś złego… – przyznała wreszcie Klara, nie mogąc już powstrzymać płaczu. Szlochała jak maleńkie dziecko, któremu stała się wielka krzywda. Przysiadła na sofie obok Anieli i mocno się do niej przytuliła. Trwały tak jakieś dziesięć minut, a gdy trochę się uspokoiła, uniosła na babcię zapłakane oczy. Było w nich wiele bólu i cierpienia, które kumulowały się przez ostatnie tygodnie.
– Powiesz mi, co się stało? – zapytała Aniela, głaszcząc wnuczkę po włosach. Dotyk jej dłoni sprawiał, że Klara znowu czuła się tak, jakby miała kilka lat i w objęciach babci była oddzielona od wszystkich niebezpieczeństw tego świata.
– Byłam w ciąży… – wyznała pospiesznie, zamykając przy tym oczy. Grymas na jej twarzy pozwalał sądzić, że ta rozmowa jest dla niej ogromnym ciężarem.
– W ciąży? Byłaś… to znaczy, że…
– Poroniłam… dokładnie trzy tygodnie temu. I to jest, babciu, dla mnie wielka kara od losu, bo moje dziecko od początku było niechciane. Czuję się winna, nie wiem, jak sobie z tym poradzić – dodała, patrząc na Anielę wzrokiem pełnym wyrzutów sumienia.
– Poczekaj, zacznijmy od początku. Powoli wszystko mi opowiedz, mamy czas.
– Nie wiem, od czego zacząć…
– Od tego, że się zakochałaś, bo domyślam się, że na początku tej całej historii było gorące uczucie. Nie mylę się, prawda?
– No więc, nazywa się Victor Morino, jego matka jest Polką, ojciec Francuzem. Jest ode mnie starszy prawie piętnaście lat, na stałe mieszka w Paryżu. Poznaliśmy się kilka miesięcy temu, podczas bankietu po udanym pokazie mody. Podszedł do mnie, miło zagadnął.
– Zauroczył cię?
– To za mało powiedziane. Po prostu się w nim bez pamięci zakochałam. Wiesz, babciu, tak bardzo, że już w myślach planowałam nasze wspólne życie.
– Którego on nie chciał?
– To nie tak. Pierwsze miesiące były bajką. Poza gorącym romansem połączyło nas coś, co można nazwać pokrewieństwem dusz. Victor był moim przyjacielem, a poza tym jako mężczyzna zbliżył się do ideału. Czułam, że jestem dla niego najważniejsza. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. A na pewno te dni, kiedy Victor był w Paryżu. Jest właścicielem dużej firmy, która szyje ubrania dla sieciówek. Z tego powodu dużo podróżuje, zwłaszcza do Azji, bo właśnie tam zleca szycie kolejnych kolekcji, co jest w sumie przykre, bo to nic innego jak wykorzystywanie biednych ludzi do pracy za grosze w skrajnych warunkach. Ale Victor zawsze powtarzał, że ten świat już jest tak urządzony i nic nam do tego.
– Oszukał cię?
– Victor był dla mnie dobry. Dbał o moje bezpieczeństwo, wynajął mi apartament, bym nie musiała pomieszkiwać w tanich hotelach, wspierał mnie w moich wyzwaniach. Myślałam, że tak właśnie postępuje człowiek, który kocha. Mówił, że jestem kobietą jego życia, że chce się przy mnie ustatkować. Myślisz, że byłam głupia, wierząc w jego słowa?
– Byłaś zakochana, a zakochana kobieta nie dostrzega pewnych sygnałów, które powinny dać jej do myślenia, że być może ukochany nie do końca jest wobec niej uczciwy.
– Wszystko popsuło się w połowie września.
– Wtedy dowiedział się, że jesteś w ciąży?
– Tak, powiedziałam mu i byłam pewna, że oszaleje ze szczęścia.
– A on cię zostawił?
– Gorzej… Kazał mi usunąć ciążę i powiedział, że jeśli tego nie zrobię, to nie mam po co do niego wracać – wyznała Klara, nie mogąc już powstrzymać płaczu.
Długo nie mogła się uspokoić. Wciąż przypominała sobie tamten wieczór, kiedy Victor przyszedł do niej, a ona przekazała mu radosną nowinę. Nigdy nie zapomni jego spojrzenia pełnego złości, żalu i pretensji. Zostawił ją wtedy samą, wyszedł i przez kolejne dwa tygodnie nawet się nie odezwał. Dzwoniła do niego, pisała, wystawała pod drzwiami jego mieszkania. Przepadł jak kamień w wodę. Postanowiła na niego czekać, mając nadzieję, że wszystko przemyśli, opamięta się i wróci do niej z przeprosinami i obietnicą, że zrobi wszystko, by ona jak i ich wspólne dziecko byli szczęśliwi i mieli dobre życie. Naprawdę żyła nadzieją, że to wszystko da się jeszcze jakoś poukładać. Ale kolejne dni mijały, a ukochany nie dawał znaku życia.
Po dwóch tygodniach do Klary odezwała się koleżanka z informacją, że widziała Victora w Bordeaux z jakąś kobietą. Klara nie mogła w to uwierzyć, spakowała walizkę i pojechała tam, by na własne oczy sprawdzić, czy Victor naprawdę mógłby jej zrobić takie świństwo. Wszystko potwierdziło się jeszcze tego samego wieczoru, kiedy w ogródku restauracji zobaczyła ukochanego z młodą, bardzo atrakcyjną kobietą. Obejmowali się, całowali. Podeszła do nich i poprosiła Victoria o rozmowę. Odpowiedział jedynie, żeby nie robiła scen i wracała do Paryża. Kazał jej się wynosić z wynajmowanego apartamentu. Te słowa były dla niej jak siarczysty policzek. Doznała największego upokorzenia w życiu. Zrozumiała, że została sama i że musi coś ze sobą zrobić, bo za kilka miesięcy zostanie matką. Postanowiła, że na razie nie powie nikomu o swojej sytuacji. Ani babci, ani matce. Ratunek znalazła u Majki, która przygarnęła ją do siebie i nie zadawała trudnych pytań o to, co tak naprawdę wydarzyło się w związku Klary i Victora. Potem wynajęła niewielki pokoik w hostelu i jakoś sobie radziła, wierząc w to, że los wreszcie się do niej uśmiechnie.
Nie chciała ciągle rozpamiętywać swojej sytuacji, rzuciła się w wir pracy, powtarzając sobie, że wszystko będzie dobrze. Ale nie było… Początki ciąży należały do bardzo trudnych. Źle się czuła, wymiotowała, z trudem wstawała rano z łóżka. Ale pracowała, wiedząc, że nie może wypaść z obiegu, a pierwsza odmowa udziału w pokazie mogłaby ją kosztować utratę kontraktu. Po jakimś czasie Majka domyśliła się wszystkiego. Namawiała ją, by przestała tyle pracować i pomyślała o zdrowiu swoim i dziecka.
Pewnego dnia Victor wreszcie się odezwał. Poprosił o spotkanie. Klara po raz kolejny naiwnie uwierzyła, że być może mężczyzna jej życia wreszcie chce naprawić swoje błędy. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie w jego oczy, by wiedziała, że ta rozmowa będzie dla niej kolejnym ciosem. Znowu zażądał, by usunęła ciążę i powtarzał, że nie może sobie pozwolić na to, by jego życie tak bardzo się skomplikowało z powodu dziecka, którego przecież nigdy nie chciał. Klara próbowała go jeszcze jakoś przekonać, nawet zaproponowała, że nie muszą być razem, ale dziecko wychowają wspólnie, by miało chociaż