w wieczornej dyskusji panelowej, której tematem były sposoby reagowania na próby ograniczenia dostępu do książek, takich jak Zabić drozda i Rzeźnia numer pięć. Ev i Debbie wyszli wcześniej, ja i Billy zostaliśmy do samego końca.
– Czyli do której? – spytał Ralph.
– Około wpół do dziesiątej.
– I co potem?
– Wypiliśmy piwo w barze, poszliśmy do pokoju i położyliśmy się spać.
Słuchał odczytu znanego autora kryminałów, kiedy mały Peterson został uprowadzony, pomyślał Ralph. Jadł kolację z co najmniej ośmioma ludźmi, kiedy mały Peterson zginął. Uczestniczył w dyskusji panelowej na temat zakazanych książek, kiedy Willow Rainwater, jak zeznała, wiozła go taksówką z Gentlemen, Please na dworzec w Dubrow. Na pewno wie, że pójdziemy do jego współpracowników, że odszukamy nauczycieli z Broken Arrow, że porozmawiamy z barmanem z baru w Sheratonie. Na pewno wie, że obejrzymy nagrania z hotelowego monitoringu, a nawet autograf w jego egzemplarzu najnowszego bestsellera Harlana Cobena. Musi to wszystko wiedzieć, nie jest głupi.
Wniosek narzucał się sam: jego wersja się potwierdzi. Jakkolwiek to niewiarygodne.
Samuels wychylił się nad stołem, z podbródkiem wysuniętym do przodu.
– Mamy uwierzyć, że byłeś z pozostałymi przez cały czas od trzeciej do ósmej we wtorek? Że ani na chwilę nie zostałeś sam?
Terry posłał mu spojrzenie, do jakiego są zdolni tylko nauczyciele liceum, w stylu: Obaj wiemy, że jesteś durniem, ale nie powiem tego wprost, żeby nie narobić ci wstydu przy rówieśnikach.
– Oczywiście, że nie. Poszedłem do kibla, zanim zaczął się odczyt Cobena. W restauracji też raz się załatwiłem. Kto wie, może zdołacie przekonać przysięgłych, że w ciągu półtorej minuty, bo tyle zajęło mi opróżnienie pęcherza, pojechałem do Flint, zabiłem biednego Frankiego Petersona i wróciłem do Cap City. Myślicie, że to kupią?
Samuels spojrzał na Ralpha. Ralph wzruszył ramionami.
– Na razie nie mamy więcej pytań – powiedział prokurator. – Pan Maitland zostanie osadzony w areszcie okręgowym do czasu postawienia w stan oskarżenia.
Ramiona Terry’ego opadły.
– Zamierzasz to ciągnąć – odezwał się Gold. – Naprawdę zamierzasz to ciągnąć.
Ralph spodziewał się kolejnego wybuchu Samuelsa, tym razem jednak prokurator okręgowy go zaskoczył. Wydawał się prawie tak znużony jak Maitland.
– Daj spokój, Howie. Wiesz, że przy tych dowodach nie mam wyboru. A kiedy jego DNA okaże się zgodne z zabezpieczonym na miejscu zbrodni, gra będzie skończona. − Wychylił się do przodu, kolejny raz naruszając przestrzeń osobistą Maitlanda. − Wciąż masz szansę uniknąć zastrzyku, Terry. Niewielką, ale lepsze to niż nic. Radzę, żebyś ją wykorzystał. Przestań wciskać kit i przyznaj się. Zrób to dla Freda i Arlene Petersonów, którzy stracili syna w najgorszych okolicznościach, jakie można sobie wyobrazić. Od razu ci ulży.
Terry nie odsunął się, na co Samuels być może liczył. Zamiast tego wychylił się naprzód − i to prokurator okręgowy się cofnął, jakby w obawie, że człowiek po drugiej stronie stołu może go czymś zarazić.
– Nie mam się do czego przyznawać, panie prokuratorze. Nie zabiłem Frankiego Petersona. Nigdy nie skrzywdziłbym dziecka. Zatrzymaliście niewłaściwego człowieka.
Samuels westchnął i wstał.
– No dobrze, miałeś swoją szansę. A teraz… niech Bóg ma cię w swojej opiece.
22
SZPITAL OGÓLNY WE FLINT CITY
ZAKŁAD PATOLOGII I SEROLOGII
Do: Detektyw Ralph Anderson
por. PS Yunel Sablo
prokurator okręgowy William Samuels
Od: dr F. Ackerman, kierownik zakładu patologii
Data: 12 lipca
Temat: Uzupełnienie wyników autopsji/OSOBISTE I POUFNE
Wedle życzenia przedstawiam własną opinię.
Czy Frank Peterson mógł przeżyć akt sodomii opisany w raporcie z sekcji zwłok (przeprowadzonej 11 lipca przeze mnie w asyście dr. Alvina Barklanda), czy nie, nie ulega wątpliwości, że bezpośrednią przyczyną zgonu było wykrwawienie (tj. upływ wielkiej ilości krwi).
Na twarzy, gardle, ramieniu, piersi, prawym boku i torsie Petersona znaleziono ślady ugryzień. Obrażenia te, w połączeniu ze zdjęciami z miejsca zbrodni, wskazują na następujący przebieg wydarzeń: Peterson został brutalnie rzucony plecami na ziemię i ugryziony co najmniej sześć, a być może nawet tuzin razy. Zabójca działał w amoku. Następnie ofiara została przewrócona na brzuch i zgwałcona w odbyt. Wtedy Peterson prawie na pewno był już nieprzytomny. Albo w trakcie aktu sodomii, albo tuż po nim sprawca doznał wytrysku.
Opatrzyłam niniejsze pismo nagłówkiem „osobiste i poufne”, ponieważ gdyby pewne aspekty tej sprawy wyszły na jaw, prasa, nie tylko lokalna, ale i krajowa, zrobiłaby z tego tanią sensację. Otóż brakuje pewnych części ciała Petersona, mianowicie płatka prawego ucha, prawego sutka oraz fragmentów tchawicy i przełyku. Sprawca mógł zabrać te części ciała, wraz z dużym płatem skóry karku, jako trofea. To, jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, najlepszy możliwy scenariusz. Alternatywna hipoteza jest taka, że zabójca je zjadł.
Jako prowadzący śledztwo podejmiecie decyzje, jakie uznacie za stosowne, zalecam jednak stanowczo, aby powyższe fakty i wnioski, które z nich wyciągnęłam, zachowano w tajemnicy nie tylko przed prasą, ale i sądem, chyba żeby okazały się absolutnie konieczne dla uzyskania wyroku skazującego. Można oczywiście wyobrazić sobie reakcję rodziców chłopca na takie informacje, ale kto by tego chciał? Proszę o wybaczenie, jeśli przekraczam swoje uprawnienia, w tym przypadku jednak uznałam, że nie mam innego wyjścia. Jestem lekarzem, jestem koronerem okręgowym, ale jestem też matką.
Błagam, schwytajcie człowieka, który bestialsko zgwałcił i zamordował to dziecko, i to jak najszybciej. Inaczej prawie na pewno zrobi to znowu.
dr Felicity Ackerman
Szpital Ogólny we Flint City
Kierownik zakładu patologii
Koroner okręgu Flint
23
Sala ogólna komisariatu policji Flint City była duża, ale czterej mężczyźni czekający na Terry’ego Maitlanda zdawali się wypełniać ją po brzegi – dwaj policjanci stanowi i dwaj funkcjonariusze służby więziennej z aresztu okręgowego, wszystko chłopy na schwał. Terry, choć wciąż oszołomiony tym, co mu się przydarzyło (co się nadal działo), mimowolnie był lekko rozbawiony. Areszt znajdował się cztery przecznice od komisariatu. Zorganizowali taką obstawę, żeby przetransportować go o kilkaset metrów.
– Ręce przed siebie – rozkazał jeden z oficerów więziennych.
Terry wystawił ręce do przodu i patrzył, jak nowe kajdanki zatrzaskują się na jego nadgarstkach. Rozejrzał się za Howiem, nagle wystraszony jak wówczas, gdy miał pięć lat i po raz pierwszy szedł do przedszkola, a mama puściła jego dłoń. Howie siedział na rogu pustego biurka i rozmawiał przez komórkę; widząc minę Terry’ego, zakończył rozmowę i pospieszył do niego.
– Proszę nie dotykać aresztanta – powiedział oficer więzienny.
Gold jednak go zignorował. Objął Terry’ego ramieniem i szepnął:
– Wszystko będzie dobrze.
A potem, zaskakując swojego klienta i samego siebie, pocałował go w policzek.
Terry zabrał ten pocałunek