Steve Cavanagh

Trzynaście


Скачать книгу

tu kilka minut z mapą, by potem bez trudu znaleźć drogę. Na planie wyspa wyglądała jak płytka drukowana, która potrzebowała do działania jedynie odpowiedniego zasilania. Kane pomyślał, że tym prądem zasilającym układ Manhattanu wcale nie są ludzie, jego mieszkańcy. Ani samochody czy pociągi.

      Tą energią są pieniądze.

      Manhattan jest napędzany zielenią banknotów.

      Stojąc w korku, przyjrzał się swojemu odbiciu w lusterku wstecznym. Nos porządnie spuchł. Może nawet trochę za bardzo, co sprawiało, że reszta twarzy również wydawała się nabrzmiała. Zanotował w myślach, że później musi obłożyć okolice nosa lodem, by nieco zmniejszyć opuchliznę. Powinien też nałożyć grubszą warstwę makijażu, bo teraz widać lekkie zasinienie.

      Zwykły człowiek nie mógłby znieść takiego bólu. Ale nie Kane. On był wyjątkowy. Tak mówiła mu matka.

      Nie znał własnego ciała. Czuł się od niego oddzielony.

      Kiedy miał osiem lat, odkrył, że nie jest taki jak wszyscy inni. Spadł z jabłoni w ogrodzie. Wspiął się wysoko i zleciał z najwyższych gałęzi drzewa. Nie płakał, gdy leżał na trawie. Nigdy nie płakał. Po chwili wstał, by ponownie wspiąć się na jabłoń, ale odkrył, że nie może przytrzymać się gałęzi lewą ręką. Jego nadgarstek był spuchnięty. Nie spotkał się wcześniej z czymś podobnym, więc poszedł do kuchni, by spytać matkę, dlaczego jego ręka wygląda tak dziwnie. Nim dotarł do domu, nadgarstek był już trzy razy grubszy niż zwykle i wyglądał tak, jakby ktoś włożył pod skórę piłkę tenisową. Do tej pory Kane pamiętał przerażoną minę matki w chwili, gdy spojrzała na jego rękę. Zadzwoniła po karetkę, a potem, zniecierpliwiona czekaniem, owinęła jego nadgarstek dwiema torbami mrożonego groszku, wsadziła Kane’a do samochodu i pojechała z nim na pogotowie.

      Nigdy wcześniej nie jechała tak szybko.

      Dobrze pamiętał drogę do szpitala. W radiu grali Stonesi, twarz matki lśniła od łez, kiedy mówiła do niego piskliwym, pełnym przerażenia głosem:

      – Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Nie panikuj. Poskładamy cię zaraz. Bardzo boli, kochanie?

      – Nie – odpowiadał.

      Prześwietlenie potwierdziło skomplikowane, wielokrotne złamanie ręki w nadgarstku. Przed założeniem gipsu należało odpowiednio nastawić kości. Lekarz wytłumaczył, skąd taka konieczność, i obiecał, że postarają się złagodzić ból przy pomocy gazu. Mały Joshua nie chciał jednak wdychać oparów o dziwnym zapachu i kilka razy ściągał z twarzy maskę.

      Podczas zabiegu nie płakał ani nie krzyczał. Tkwił w całkowitym bezruchu i wsłuchiwał się z dziwną satysfakcją w chrzęst kości nastawianych przez lekarza. Pielęgniarka przykleiła mu do koszulki plakietkę z napisem Dzielny pacjent. Powiedział jej, że nie potrzebuje żadnych lekarstw. Czuł się dobrze.

      Początkowo pracownicy pogotowia kładli to na karb szoku, lecz matka Kane’a wiedziała, że chodzi o coś więcej. Namówiła lekarzy, by poddali jej syna badaniom. Do dziś nie wiedział, skąd wzięła na to pieniądze. Początkowo lekarze przypuszczali, że coś złego dzieje się z jego mózgiem. Nie reagował, gdy kłuli go igłami. Słyszał słowo „nowotwór”, ale nie wiedział, co to oznacza. Wkrótce uznano, że jednak nie ma guza na mózgu. Matka przyjęła tę wiadomość z ulgą, nadal się jednak martwiła, więc przeprowadzono kolejne badania.

      Rok później zdiagnozowano u Joshuy Kane’a rzadką chorobę genetyczną: analgezję wrodzoną. Receptory bólu w jego mózgu w ogóle nie działały. Mały Joshua nie odczuwał bólu i nigdy nie miał go odczuwać. Pamiętał, że matka przyjęła to orzeczenie z radością i strachem jednocześnie. Cieszyła się, że syn nigdy nie zazna fizycznego bólu, mimo to się o niego bała. Kane wciąż miał przed oczami, jak matka siedzi na krześle w gabinecie lekarskim i patrzy na niego. Była w tej samej niebieskiej sukience co wtedy, gdy spadł z drzewa. Jej oczy wciąż lśniły tym samym strachem.

      Samochód z tyłu zatrąbił przynaglająco, przywołując go do teraźniejszości. Godzinę później Kane był w Brooklynie. Zgasił silnik, wysiadł z auta i esemesem przesłał swoje namiary człowiekowi, który miał mu pomóc.

      Gdyby ktokolwiek zaalarmował policję, Kane zostałby o tym w porę ostrzeżony.

      Przeszedł wzdłuż szeregu identycznych dwupiętrowych domów zamieszkiwanych przez klasę średnią. Mieszkanie mieściło się na pierwszym piętrze, nad garażem. Świeża farba skrywała rdzę na ogrodzeniu. Dotarł do domu należącego do niejakiego Wally’ego Cooka.

      Twarz Cooka pojawiała się na tablicy z kandydatami na przysięgłych w biurze Carp Law częściej niż którakolwiek z innych fotografii. Był członkiem partii liberalnej, przekazywał część zysków ze swojego biura detektywistycznego na ACLU, a w weekendy udzielał się jako trener małej ligi baseballowej.

      Kane nie mógł zakładać, że prokuratura odrzuci kandydaturę Wally’ego Cooka, a jego obecność wśród przysięgłych byłaby zdecydowanie zbyt niebezpieczna. Poza tym zajmował miejsce, które mogłoby przypaść Kane’owi.

      Na podjeździe przed domem Cooka stały dwa pojazdy: samochód osobowy i furgonetka. W oknie na pierwszym piętrze paliło się światło. Po pokoju przechadzała się trzydziestokilkuletnia kobieta z małym dzieckiem na rękach. Cook podszedł do nich, pocałował kobietę i zniknął w głębi domu. Kane wyjął z pochwy nóż do filetowania i podszedł do frontowych drzwi.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCAZY BAADASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGRoQgjQrHBFVLR8CQzYnKCCQoWFxgZGiUmJygpKjQ1 Njc4OTpDREVGR0hJSlNUVVZXWFlaY2RlZmdoaWpzdHV2d3h5eoOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOk paanqKmqsrO0tba3uLm6wsPExcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4eLj5OXm5+jp6vHy8/T19vf4+foBAAMB AQEBAQEBAQEAAAAAAAABAgMEBQYHCAkKCxEAAgECBAQDBAcFBAQAAQJ3AAECAxEEBSExBhJBUQdh cRMiMoEIFEKRobHBCSMzUvAVYnLRChYkNOEl8RcYGRomJygpKjU2Nzg5OkNERUZHSElKU1RVVldY WVpjZGVmZ2hpanN0dXZ3eHl6goOEhYaHiImKkpOUlZaXmJmaoqOkpaanqKmqsrO0tba3uLm6wsPE xcbHyMnK0tPU1dbX2Nna4uPk5ebn6Onq8vP09fb3+Pn6/9oADAMBAAIRAxEAPwD8I7i3hit8ecn+ rjf939+SOqTkYrV8iSK3SaKXzPL+f/VfJ/rKzbiEWtw8MvyPHXonJqBIlkfytn9+p79oPNzFN5nm fP5kkVQwD/nlv/1cn+rrRvxLal4rqaDfH8ksX/PSP93QGpl7h61LpZEuoQxSw+ZUW0elS2cImuEh 83ZQGox55Ztnm03cPWnSqN/Sm7R6UBqOyPL/AHdKS2O1OtIfO34lSNP+WvmVDgb382gNQIxV3SrW K5L8xyPHDJ+7k/5af5/1lUm7Vf0yWX7HNiH/AFcUj/62gVM7b4OCeLx3u0sXG6C2kcXX35I45P8A V17sIod9zo9rMn2CPVLeD/RvMgks447eOTzI/wDtp+8/55+XXhPwfiux4sSGL/S3jik/dxy/u7j9 5H+7k/6Z/wCskr3WKKzluEs/tl9s/dwS2UsX7vy47fzI/wB5/q45P3kf/fuOueZRrSGaW4m82aO1 8u1uPNktvLk8ySSPzJLiOT/WR+XT7O1mi0e2htZpNkcUflXNt/rI/L8v93/5Dko+y3l/vs7qbZc2 /wDrY/8AURySf6yP95/zzk/d/u6s2/72R5pfkeTy38z78f7uTzP/AI5+8qAG