za kierownicą i włączyłam klimę. Harley przymknął oczy, gdy zimne powietrze dmuchnęło mu w twarz.
– Dobra, wyrzuć to z siebie.
Wziął głęboki oddech i odwrócił się do mnie, widziałam po jego twarzy, że dobry humor wyparował.
– Co on ci zrobił?
Roześmiałam się. Nic nie mogłam na to poradzić. Bo co miałam odpowiedzieć? Knight robił mi wszystko. Wszystko, co człowiek może zrobić drugiemu człowiekowi. Wszystko jedno, czy było to dobre, złe, czy nienormalne – Knight zrobił mi każdą z tych rzeczy.
– Skrzywdził cię? – dopytywał się Harley.
– Taa. – Mój ton zdradzał więcej, niż zamierzałam. Mogłam go zbyć lekceważącym mruknięciem albo żachnąć się w stylu: „Co ci, kurwa, strzeliło do głowy?”.
Harleyowi chodziła szczena. Walnął pięścią w prawą dłoń.
– Czy on… cię pociął? – zapytał cichym i śmiertelnie spokojnym głosem.
Pod moimi powiekami przemknął obraz motylkowego noża, który Knight zawsze nosił w kieszeni. Sceny z jego monster trucka, kiedy mnie uczył, jak otwierać ten nóż i zamykać jednym ruchem. Moment, kiedy naciął wewnętrzną stronę mojego uda, gdy robił mi minetę. Gdy wysysał krew z rany, a moje ciało pulsowało pod jego palcami.
– Tak – przyznałam, patrząc w przestrzeń przed sobą i nic nie widząc. – Tak było. – Z wysiłkiem oderwałam się od przeszłości i wróciwszy do teraźniejszości, spojrzałam na Harleya. – Skąd wiesz? – zapytałam. Zimny powiew z klimy nie był w stanie nawet odrobinę schłodzić moich rozpalonych policzków.
– Kiedyś mieszkałem na squacie w Little Five Points z bandą punków i skinów – wyjaśnił Harley. – Jedną z nich była skinówa, laska o imieniu Darla. Bywała w Spirit of 69.
Moja dłoń odruchowo pomknęła do ust, gdy gwałtownie wciągnęłam powietrze. Wiedziałam, jak ta historia się skończy. Knight sam mi ją opowiedział. Jedyne dziewczyny, z którymi był przede mną, to właśnie skinówy, które poznał w barze Spirit of 69 w Atlancie, gdy pomagał sprzątać po godzinach. Kiedy spytałam, czy z którąś się umawiał, odparł, że nie – nie po tym, co im zrobił. Przyznał mi się, że skrzywdził te dziewczyny. Przyznał, że lubi „puszczać ludziom krew”. Knight stał przede mną i opowiadał mi z detalami, jakim jest potworem, a ja umykałam spojrzeniem w bok, bo podczas tej samej rozmowy wyznał mi jeszcze coś. Powiedział, że mnie kocha.
– Poznałaś ją? – zapytał Harley i jeszcze mocniej zacisnął szczęki.
Zamrugałam i potrząsnęłam głową.
– Otóż ten twój chłoptaś porżnął jej tyłek. I to tak, że musiałem ją zawieźć do szpitala, gdzie założyli jej szwy i zrobili cholerny zastrzyk przeciwtężcowy.
Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy.
Biedna Darla.
Biedny chory, psychopatyczny Knight.
– Czy ciebie też tak pociął? – zapytał Harley podniesionym głosem.
Potrząsnęłam głową.
– Czy kiedykolwiek podniósł na ciebie rękę?
Zawahałam się. Chciałam znów potrząsnąć głową, ale on już znał odpowiedź. A ja byłam straszną kłamczuchą.
– Kurwa! – wrzasnął, waląc pięścią w moją deskę rozdzielczą. – Bóg mi świadkiem, że jeśli zobaczę tego chuja, to będzie martwy.
Iście koci refleks, który rozwinęłam po miesiącach bycia dziewczyną Knighta, sprawił, że w reakcji na nagły wybuch Harleya wcisnęłam się w fotel. On zauważył mój nerwowy ruch i sięgnął do mnie ze zmarszczonym czołem.
– Hej – powiedział, ujmując moją rękę, przyciśniętą do piersi, i przyciągając ją do siebie. Znowu patrzył na mnie tymi oczami szczeniaczka. – Nie jestem taki jak on, okej? Obiecuję. Nigdy, kurwa mać, nie skrzywdziłbym kobiety. Przenigdy. Nawet gdybyś dała mi po tej pieprzonej gębie. Tutaj. Widzisz? No, wal. – Podniósł moją rękę i zaczął uderzać się nią w policzek, dodając za każdym razem małe efekty dźwiękowe. Nie przestawał, dopóki nie rozchichotałam się histerycznie.
– A co by było, gdybym walnęła cię w jaja? – wykrztusiłam przez łzy.
– Sprawdźmy. – Harley przesunął moją rękę od twarzy do krocza.
Wyszarpnęłam ją z krzykiem.
– Dupek! – Z chichotem walnęłam go w ramię.
– Pudło – stwierdził. – Moje jaja są tutaj. – Uniósł biodra i z uśmiechem pokazał na wybrzuszenie w spodniach.
Zaśmiewałam się jak szalona, zastanawiając się, czym sobie zasłużyłam na takie obłędne szczęście. Przez ostatnie trzy miesiące bez ustanku modliłam się o kogoś, kto ochroni mnie przed gniewem Ronalda McKnighta. Kogoś, kto by mu się postawił, zamiast, kurde, serwować mu moje ciało na cholernej tacy, gdy tylko Knight napinał te swoje sterydowe mięśnie. Kogoś, kto był skłonny zadrzeć z samym diabłem. I wymodliłam go sobie – siedział teraz na miejscu pasażera, rozśmieszając mnie i podstępem próbując nakłonić do dotknięcia jego fiuta.
Harley James naprawdę był darem bogów.
8
Od tygodni starałam się o dodatkowe zmiany w pracy, a oni ze wszystkich nocy wybrali właśnie tę i zaproponowali mi dyżur.
Jeden z pracowników był chory i potrzebowali mnie, abym go zastąpiła przez parę dni na wieczornej zmianie. Mogłam odmówić swojej menedżerce albo wymyślić jakąś wymówkę, jednak: A) byłam straszną kłamczuchą, B) potrzebowałam kasy i C) kiedy zadzwoniła, byłam o krok od rozerwania zębami poplamionych smarami spodni Harleya, siedzącego obok mnie, i lekko spanikowałam.
Znałam tego faceta zaledwie od dwóch dni. Dwa dni i już straciłam dla niego głowę. Pamiętałam, jak Juliet mówiła, że w szkole nie przepuścił żadnej cipce. Po skończeniu szkoły też nie, o czym wspomniał jego brat, robiąc aluzję do dziwkarstwa. Choć bardzo chciałam go znowu zobaczyć, wiedziałam, że muszę zwolnić tempo. Harley stał się dla mnie światłem na końcu długiego, ciemnego tunelu i mimo obaw, że może ono oznaczać nadjeżdżający pociąg, pędziłam na jego spotkanie.
Kiedy w czwartek zajechałam pod dom Harleya, myślałam tylko o tym, żeby nie zdjąć nogi ze sprzęgła, dopóki nie wyłączę zapłonu – tak na wszelki wypadek, gdyby patrzył. Dyskretnie przejrzałam się w lusterku wstecznym, drżącą ręką wyciągnęłam kluczyki ze stacyjki i zdjęłam okulary przeciwsłoneczne. Kiedy wysiadłam i stanęłam w ostrym popołudniowym słońcu, poczułam, jak serce podchodzi mi do gardła, co było dużo gorsze niż uwierający tyłek w welurowych legginsach w tygrysie pasy, które miałam na sobie.
Tłumaczyłam sobie, że wybrałam te spodnie, bo wszystkie inne były brudne, ale przecież siebie nie mogłam okłamać. Rano wbiłam się w tygrysi zdzirowaty ciuch, bo chciałam, żeby Harley od razu go ze mnie zdarł. A przy tym masochistycznie pragnęłam usłyszeć, jak mnie ruga moje katolickie poczucie winy.
Wiesz, że jedziesz dać mu dupy, prawda?, szeptało.
Nieprawda, protestowałam. Oboje mamy wolny dzień i chcemy go miło spędzić razem.
Moje poczucie winy wywróciło oczami. Tak, w pustej melinie, kiedy jego brat jest w pracy. Co będziecie tam robić? Grać w dupniaka?
Może, pomyślałam. Może zagramy w gry wideo. Nie wiem.
Nie wyglądają mi na spodnie do gier wideo.
Pierdol się, wino.
Oj, będę musiała