Marcin Podlewski

Głębia. Powrót. tom 2


Скачать книгу

znowu nerwowo się uśmiechnęła. Odchrząknęła, podnosząc oczy na Stone’a. – Spotkanie zostało ograniczone tylko do tych osób i ich zaufanych współpracowników. Zostało ono także zamknięte dla Zakonu Pustki i przedstawicieli Księstw Granicznych. Poprowadzi je, jak zwykle, Mówca Eterion.

      – Zamknięte dla Zakonu? Mistrz Ojciec Thero nie będzie zadowolony... A Marszałkowie Próżni?

      – Nie zjawią się. Rada podkreślała, że spotkanie nie ma charakteru wojskowego.

      Everett kiwnął głową, mamrocząc niewyraźne podziękowania. Opiekunka pożegnała się i zgasła.

      Wszyscy. Najpotężniejsi ludzie w Wypalonej Galaktyce, może nie licząc Marszałków. I sekty. Brakowało tylko przedstawiciela Elohim... ale oni nigdy nie interesowali się zbytnio poczynaniami Rady. Tak czy owak, chodzi o coś większego, zdecydował Stone. Coś się z tego wykluje. Czyżby kolejny konflikt zbrojny?

      Ostatnie walki w Wypalonej Galaktyce nie dotykały Federacji, rozciągającej się od 250 do 110 stopnia galaktycznego obrębu, zwanego także Obrębem Północnym, w którego centrum mieścił się sektor terrańskiego Układu Słonecznego, pokaźna część Bliskiego Ramienia Trzech Kiloparseków, Ramienia Oriona, Ramienia Perseusza i Ramienia Zewnętrznego. Błękit znajdował się na umownej granicy przecięcia wpływów Federacji i Ligi – na tak zwanej Linii Zachodniej na 250 stopniu, tuż przed obszarem Obrębu Zachodniego, należącego do Ligi i ciągnącego się aż do stopnia zerowego (oznaczanego także na mapach jako stopień 360) na domyślnym południu galaktycznym. To, co pozostało – czyli Obręb Wschodni, zajmujący obszar od zerowego do 110 stopnia – zajmowało już Państwo.

      Ostatnie walki, z tego, co pamiętał Everett, toczyły się na południu galaktycznym, w obszarze Strzelca – w resztkach jego Ramienia i w połowie Ramienia Krzyża, pomiędzy żarłoczną Ligą i wygłodzonym Państwem. Cóż... było o co walczyć. Poszczególne obszary Triumwiratu Zjednoczenia – określane mianem Sektorów bądź Obrębów – były może nierówne pod kątem wielkości, ale nie chodziło tu o wielkość, a o ilość nadających się do życia systemów; a w tym konkretnym sektorze było ich sporo i część ocierała się niemal o ustaloną na Linii Południowej granicę.

      Dobrze, zróbmy to na spokojnie. Najpierw powinien dokładnie zapoznać się z dokumentami. Jedno było pewne: chodziło o jakiś łakomy kąsek.

      Tansky, zdecydował. Nie wytrzymał, chociaż obiecał, że zostawi gmeranie w Strumieniu. Na pewno to on coś namieszał! Mieliśmy go kontrolować, a on zwiał sobie gdzieś do Systemów Zewnętrznych. Co nawyprawiał ten galaktyczny kretyn? Poprzestawiał lokalizację Obrębów?!

      Na Tych, Którzy Odeszli... jeśli ten świr naprawdę coś nawyczyniał, a Kontrola tego nie monitorowała, to jestem bardziej niż skończony... Wyciągną moje pochodzenie i ekstradują mnie do Państwa, do systemów więziennych w Krzyżu, a Cydia wyląduje w jakimś burdelu na Granicy Galaktycznej!

      Tylko spokojnie, stwierdził, przecierając spocone nagle czoło. Tylko spokojnie.

      Po pierwsze, to może być przypadek. Z materiałów wynika, że niejaki Myrton Grunwald, kapitan skokowca „Wstążka”, przejął nielegalnie jakiś technologiczny relikt z Wojny Maszynowej. Zrobił to w układzie Hades w Ramieniu Zewnętrznym, podlegającym pod jurysdykcję Księstwa Granicznego Gatlark... w obszarze wpływów Federacji, gdzieś na Północy Galaktycznej. Zjawiła się tam Nox, która rzekomo wiedziała o relikcie (czyżby Dinge coś jednak odkrył?!), i jakiś zawieruszony niszczyciel Księstwa. „Wstążkę” zaatakowano... zaraz, a po co? Stone zagłębił się w dokumenty. Ach tak. Wygląda na to, że Kontrola usiłowała ją przejąć i Grunwald skoczył wtedy do pobliskiego, wypalonego sektora 32C. Cóż, przynajmniej wyjaśniła się sygnatura papierów... Tak czy owak, okazało się, że byli tam Stripsowie – i zrobiło się nieprzyjemnie.

      Sekta zainteresowała się artefaktem, tak samo jak niszczyciel Kontroli i siły militarne Zjednoczenia, przybyłe na miejsce w postaci krążownika i niszczyciela. Oba okręty miały sygnatury jurysdykcji federacyjnej. Przeskoczył tam też ten cały niszczyciel Gatlarku... i wtedy się zaczęło.

      Doszło do potyczki pomiędzy zmobilizowanymi siłami Księstwa, Kontroli i Zjednoczenia a siłami Stripsów. W trakcie całego zamieszania Grunwald zwiał do sektora NGC 1624, w którego obrzeżach obecna była dziura głębinowa, prowadząca w głąb Ramienia Perseusza – a dokładnie do NGC 637, Tranzytu Perseusza, znajdującego się około ośmiu tysięcy lat świetlnych od centralnego punktu wszelkich wyliczeń galaktycznych, legendarnej, wypalonej Terry. Sprawa wydawała się zatem załatwiona, bo w Tranzycie czekały już na Grunwalda siły Zjednoczenia.

      Problem polegał tylko na tym, że „Wstążka” nigdy nie dotarła do NGC 637.

      Wleciała do dziury głębinowej w NGC 1624, ale wyglądało na to, że zagubiła się w Głębi. Sprawa utknęła tym samym w martwym punkcie. Oczywiście zrobiło się solidne zamieszanie. W trakcie akcji zginęli ludzie – między innymi zniszczeniu uległ statek Nadzorcy Kontroli, wyposażony w eksperymentalne działo tunelowe.

      No pięknie.

      Po co zatem spotkanie, skoro sprawa jest już zamknięta?

      Plotki, doczytał Stone. Niepotwierdzone informacje o pojawieniu się „Wstążki” w Ramieniu Perseusza. Sprawę prześwietlono i wznowiono. Z priorytetem. Ciekawe...

      No dobrze, uznał. Nie ma czym się denerwować. Najważniejsze, że raport wszędzie podaje: Grunwald, Grunwald, Grunwald. Nigdzie nie ma Tansky’ego jako głównego sprawcy zamieszania. Po prostu był członkiem załogi tego całego skokowca. Nie ma zatem powodów do niepokoju. Jeśli tylko umiejętnie to rozegram, to może sprawa rozejdzie się po kościach. Nawet jeśli skokowiec się odnajdzie, wyśle się go w nicość razem z tym przeklętym komputerowcem, a relikt maszynowy wpisze w tabelkę „straty”. Jakoś się to przyklepie. Jeśli tylko...

      Ale to nie był koniec. Dokument urywał się w połowie, a na karcie migotały wesołe, komputerowe literki:

      Następna część raportu zostanie ujawniona po podaniu kodu dostępowego CRB.

      Kod dostępowy? W ściśle tajnym dokumencie? Czy wszyscy powariowali? Everett wzruszył ramionami i popukał palcami w wyrysowaną na kartce klawiaturkę, która błysnęła na zielono, ujawniając kolejną część tekstu.

      Uwaga! Kolejna informacja została sygnowana pierwszym stopniem tajności! Aby zapoznać się z jej treścią, proszę ponownie wprowadzić kod dostępowy CRB oraz przyłożyć kciuk w oznaczone miejsce w celu sprawdzenia genowego.

      To jakieś szaleństwo, pomyślał Stone. Nagle zrobiło mu się zimno. Na Tych, Którzy Odeszli! Tansky, w co ty mnie wpakowałeś? Ręka zaczęła mu lekko drżeć, gdy ponownie wprowadził kod i przyłożył palec do zainstalowanego w dokumencie genoczytnika. Klawiaturka zniknęła, a zamiast niej pojawiła się masa drobnego druku poprzedzonego wersalikami, od których serce Everetta szarpnęło się w piersi niczym ptak uwięziony w klatce.

      Potwierdzone Ryzyko Maszynowe – głosił napis.

      A Obcy podskoczyli i zagrali na skrzypkach, pomyślał przerażony Stone.

      To koniec mojej kariery, zrozumiał. Zaczną wszystko badać, i to dogłębnie, a wtedy wyjdzie sprawa z Tanskym. Jeśli sprawa tyczy się ryzyka maszynowego... moment... aktywowanej Maszyny z czasów Wojny Maszynowej?! W Wypalonej Galaktyce lata gdzieś prawdziwa, pieprzona Maszyna?! I to czwartego stopnia?!

      Zjednoczenie tego nie odpuści, zrozumiał w nagłym, bolesnym przebłysku. Zrobią wszystko, by dorwać to urządzenie. Triumwirat zaryczy jednym głosem, a Klan dostanie, cóż, szału. Wszyscy wielcy tego świata nie dopuszczą, by komuś ze „Wstążki” spadł choćby włos z głowy. Wszystko po to, by ich ująć i dokładnie przeskanować im mózgi.

      Najpierw,