powinna usiąść – stwierdził Marcus, przyciągając krzesło.
Syn Matthew teraz też wyglądał jak dwudziestoparoletni surfer, który zeszłej jesieni w październiku zjawił się w domu Bishopów. Skórzany rzemyk z dziwną kolekcją przedmiotów zbieranych przez stulecia nadal wisiał na jego szyi wplątany w blond włosy. Na stopach Marcus miał ulubione converse’y. Nowy był jedynie smutny, pełen rezerwy wyraz jego oczu.
Sarah była wdzięczna za obecność Marcusa i Ysabeau, ale osobą, którą naprawdę pragnęła mieć w tej chwili przy sobie, był Fernando. W tym trudnym okresie okazał się dla niej opoką.
– Dziękuję, Marcusie – powiedział Matthew, sadzając żonę na krześle.
Phoebe próbowała wcisnąć jej do ręki szklankę wody. Kiedy Diana spojrzała na nią pustym wzrokiem, Matthew wziął naczynie i postawił je na stole.
Wszyscy patrzyli na wdowę.
Sarah nie czuła się pewnie w takich sytuacjach. To Diana była w rodzinie historyczką. Wiedziała, od czego zacząć i jak uporządkować ciąg zagmatwanych wydarzeń w spójną opowieść ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, może nawet z wiarygodnym wytłumaczeniem, dlaczego Emily umarła.
– Nie ma łatwego sposobu, by to opowiedzieć – zaczęła Sarah.
– Nic nie musisz nam mówić – odezwał się Matthew z oczami pełnymi współczucia. – Wyjaśnienia mogą poczekać.
– Nie. Oboje musicie wiedzieć. – Sarah sięgnęła po szklaneczkę whiskey, którą zwykle miała pod ręką. Teraz jej nie znalazła. Z niemą prośbą spojrzała na Marcusa.
– Emily umarła w starej świątyni – powiedział Marcus, biorąc na siebie trudne zadanie.
– Tej poświęconej bogini? – zapytała szeptem Diana, marszcząc w skupieniu czoło.
– Tak. – Sarah zakaszlała, żeby usunąć gulę z gardła. – Emily spędzała tam ostatnio coraz więcej czasu.
– Była sama? – Wyraz twarzy Matthew już nie był ciepły i pełen zrozumienia. Jego głos stał się lodowaty.
W pokoju zapadła cisza, tym razem ciężka i niezręczna.
– Emily nie pozwalała nikomu ze sobą chodzić – wyjaśniła Sarah, stawiając na szczerość. Gdyby minęła się z prawdą, Diana od razu by się zorientowała. Też była czarownicą. – Marcus próbował ją przekonać, żeby kogoś ze sobą zabierała, ale Emily odmawiała.
– Dlaczego chciała być sama? – spytała Diana, widząc niepokój ciotki. – Co się działo, Sarah!
– Od stycznia Em zwracała się ku wyższej magii. – Sarah odwróciła wzrok od wstrząśniętej siostrzenicy. – Miała straszne przeczucia śmierci i nieszczęścia. Chciała je zrozumieć.
– Ale Em zawsze mówiła, że wyższa magia jest zbyt mroczna, żeby czarownice mogły bezpiecznie się nią posługiwać – powiedziała Diana silniejszym głosem. – Mówiła, że czarownica, która uważa, że jest odporna na zagrożenia, przekona się boleśnie, jak potężne są te moce.
– Mówiła z doświadczenia – potwierdziła Sarah. – Ta magia potrafi uzależniać. Ona poznała jej atrakcyjność, ale nie chciała, żebyś o tym wiedziała, skarbie. Od dziesięcioleci nie dotknęła kamienia do wróżb ani nie próbowała wzywać duchów.
– Wzywać duchów? – Matthew zmrużył oczy. Z ciemną brodą wyglądał naprawdę groźnie.
– Myślę, że próbowała wezwać Rebeccę. Gdybym zdawała sobie sprawę, jak daleko posunęła się w tych swoich próbach, starałabym się ją powstrzymać. – Oczy Sarah wypełniły się łzami. – Peter Knox musiał wyczuć moc Emily, a wyższa magia zawsze go fascynowała. Gdy ją znalazł…
– Knox? – powtórzył Matthew cicho, a Sarah zjeżyły się włoski na karku.
– Kiedy ją znaleźliśmy, Knox i Gerbert też tam byli – wyjaśnił Marcus z nieszczęśliwą miną. – Em dostała ataku serca. Musiała być w ogromnym stresie, kiedy próbowała stawić opór Knoksowi. Była ledwo przytomna. Próbowałem ją reanimować. Sarah również. Ale nic nie mogliśmy już zrobić.
– Dlaczego Knox i Gerbert tam byli?! – krzyknęła Diana. – I co, u licha, Knox chciał uzyskać, zabijając Em?
– Nie sądzę, żeby Knox chciał ją zabić, kochanie – powiedziała Sarah. – Czytał w jej myślach albo usiłował to zrobić. Jej ostatnie słowa brzmiały: „Znam tajemnicę Ashmole’a nr 782, a ty nigdy jej nie poznasz”.
– Ashmole’a nr 782? – Diana osłupiała. – Jesteś pewna?
– Tak. – Sarah żałowała, że siostrzenica znalazła ten rękopis w Bibliotece Bodlejańskiej. Właśnie on był powodem większości ich obecnych problemów.
– Knox twierdził, że de Clermontowie mają brakujące strony manuskryptu i znają jego sekrety – odezwała się Ysabeau. – Verin i ja mówiłyśmy mu, że się myli, ale jedyne, co odciągało go od tego tematu, to dziecko. Margaret.
– Nathaniel i Sophie poszli za nami do świątyni – wyjaśnił Marcus w odpowiedzi na zdumione spojrzenie Matthew. – Margaret była z nimi. Zanim Emily upadła nieprzytomna, Knox zobaczył Margaret i zapytał, jakim cudem dwa demony spłodziły czarownicę. Powołał się na przymierze. Zagroził, że Kongregacja przeprowadzi śledztwo, czy nie doszło, jak to określił, do „poważnego naruszenia prawa”. Gdy my próbowaliśmy ocucić Emily i zabrać dziecko w bezpieczne miejsce, Gerbert i Knox się wymknęli.
Do niedawna Sarah zawsze uważała Kongregację i przymierze za zło konieczne. Nie było łatwo trzem gatunkom z innego świata – demonom, wampirom i czarownikom – żyć wśród ludzi. Wszystkie one w którymś momencie historii padały ofiarą ludzkiego strachu i przemocy, więc już dawno temu zgodziły się na przymierze w celu zminimalizowania ryzyka, że ich świat przyciągnie niepotrzebną uwagę. Ograniczało ono bratanie się gatunków, a także udział w ludzkiej polityce czy religii. Dziewięcioosobowa Kongregacja wprowadziła te ustalenia w życie i pilnowała, żeby byty ich przestrzegały. Teraz, kiedy Diana i Matthew wrócili do domu, Kongregacja mogła iść do diabła i zabrać ze sobą swoje przymierze, jeśli chodzi o Sarah.
Diana odwróciła głowę, a po jej twarzy przemknął wyraz niedowierzania.
– Gallowglass? – wyszeptała, czując w salonie zapach morza.
– Witaj w domu, cioteczko.
Złota broda zalśniła w blasku słońca. Diana przez chwilę ze zdumieniem patrzyła na wielkoluda, potem wyrwał się jej szloch.
– No, no! – Gallowglass porwał ją w niedźwiedzi uścisk. – Minęło trochę czasu od chwili gdy mój widok doprowadził kobietę do łez. Poza tym to ja powinienem płakać. Jeśli chodzi o ciebie, rozmawialiśmy zaledwie parę dni temu, a dla mnie minęły wieki.
Wokół Diany zamigotał tajemniczy blask, jakby powoli rozpalającej się świecy. Sarah zamrugała. Naprawdę będzie musiała odstawić alkohol.
Matthew i jego bratanek wymienili spojrzenia. Kiedy łzy Diany popłynęły większym strumieniem, a blask wokół niej stał się intensywniejszy, na twarzy jej męża odmalowała się jeszcze większa troska.
– Niech Matthew zabierze cię na górę. – Gallowglass sięgnął do kieszeni i wyjął z niej pogniecioną żółtą bandanę. Podał ją Dianie.
– Wszystko z nią dobrze? – zaniepokoiła się Sarah.
– Jest trochę zmęczona – odparł Gallowglass, prowadząc razem z Matthew Dianę do pokoju w odległej wieży.
Gdy wszyscy troje wyszli,