Zaraz po wejściu do domu zadzwoniła do niego. Nie odebrał, więc zostawiła wiadomość na komórce. Zaczęła nerwowo dreptać. Żałowała, że nie kazała dzieciom wrócić do domu na kolację.
O tej wieczornej porze za oknem prawie nic już nie było widać. Ciemne niebo znieruchomiało nad czarną wodą. Nieliczne światła jaśniały tu i ówdzie na przeciwległym brzegu. W pomarańczowej poświacie padającej od lampy na ganku Jude widziała siebie jako zjawę uwięzioną w szybie.
Stała tak, postukując nogą o podłogę, wpatrzona w swoje odbicie, gdy Zach i Mia weszli przez drzwi niczym rabusie do banku, przepychając się i przekrzykując.
– Zachary, muszę z tobą porozmawiać – powiedziała Jude.
Stanęli jak wryci i unieśli głowy idealnie zsynchronizowanym ruchem.
– Hę? – bąknął Zach, demonstrując, jak mistrzowsko panuje nad angielską mową.
Jude wskazała sofę w dużym pokoju.
– Teraz.
Zach zsunął się na miękkie poduchy.
– O co chodzi? – spytał i już mrużył oczy, krzyżował ramiona. Blond kosmyk przesłonił jedno zielone oko.
Mia klapnęła obok brata.
– Możesz odejść, Mio – rzekła Jude do córki tonem nietolerującym nieposłuszeństwa.
– Mamo, proszę...
– Odejdź – powtórzyła Jude.
Z teatralnym westchnieniem dziewczyna wstała i wybiegła wzburzona z pokoju. Jude przypuszczała, że nie oddaliła się zbytnio i podsłuchuje z holu. Usiadła na krześle naprzeciw Zacha.
– Co masz mi do powiedzenia, Zachary?
– O co ci chodzi? – spytał, nie patrząc jej w oczy. – Poszliśmy na kolację do Pizza Factory. Miałaś dziś zebranie. Kazałaś nam zjeść poza domem. Nie jest jeszcze późno.
– Nie chodzi o dzisiejszą kolację. Masz mi coś do powiedzenia, oboje o tym wiemy – rzekła ostro Jude.
– Chodzi ci o futbol – spytał Zach, zarazem zbolały i pełen rezerwy. – Trener zadzwonił.
– Na takiej małej wyspie? Myślisz, że w ten sposób o wszystkim się dowiaduję? Doprawdy, Zachu. I co by mi powiedział trener Williams, gdyby zadzwonił?
– Że od pięciu dni nie byłem na treningu.
– Podobno jesteś kontuzjowany. Ciekawe, jakoś nie widzę, żebyś utykał.
Jego przygarbione plecy wystarczyły za odpowiedź.
– Okłamałeś mnie.
– Formalnie rzecz biorąc, nie powiedziałem...
– Nie próbuj tego, Zachu. To ci nie pomoże. Dlaczego opuściłeś treningi?
Mia wróciła do pokoju i usiadła obok brata. Wzięła go za rękę.
– Powiedz jej – rzekła cicho. – Mieliśmy ci powiedzieć dziś wieczorem, po twoim powrocie do domu, mamo. Słowo.
Jude skrzyżowała ręce na piersi i padła wyczekująco na oparcie. Nie było sensu odprawiać córki. Niepotrzebnie zadała sobie ten trud.
– Tak, proszę bardzo, Zachu. Oświeć mnie.
– Byłem z Lexi.
– Jak mam to rozumieć? – spytała Jude.
– Zakochałem się w niej – wyjaśnił.
Zakochany. W Lexi.
Ze wszystkich wymówek, jakie sobie wyobrażała, ta nie trafiła nawet na listę. Zach zakochał się w przyjaciółce siostry.
Spojrzała na córkę, która nie uśmiechała się ani nie okazywała złości.
– Mia?
– Spoko, madre – powiedziała.
Jude nie wiedziała, jak zareagować, a miała przed sobą dzieci podobne jak dwie krople wody, zdające się oddychać w jednym rytmie, nachylone ku sobie, zatroskane, a zarazem wyzywające, czekające, co powie po usłyszeniu nowiny. Ukryły to przed nią, co ją trochę ubodło.
– Od jak dawna?
– Od kilku tygodni – odparł Zach.
Mia się wzdrygnęła. Jude poznała, że córkę to zabolało, przynajmniej trochę.
Jude wypuściła wstrzymany oddech. To może przynieść zgubne skutki. Co się stanie, jeśli... kiedy Zach zerwie z Lexi? A jeśli Lexi przestanie przychodzić? Mia będzie niepocieszona.
Starannie dobierała słowa.
– Nie będę ci mówić, Zachu, z kim masz chodzić na randki, a z kim nie, to oczywiste. Lexi jest ważna dla nas wszystkich. Musisz pamiętać, że przyjaźniła się z Mią, zanim zacząłeś się z nią umawiać, i będzie przyjaciółką Mii, kiedy przestaniesz. No i nie mamy przed sobą sekretów w naszej rodzinie. Wiesz o tym. Okej?
– Okej.
Uśmiechnął się wesoło. Jak zwykle spodziewał się, że postawi na swoim.
– A co do treningów. Od jutra nie opuścisz żadnego ani razu się nie spóźnisz i przez najbliższy tydzień obędziesz się bez samochodu. Nie życzę sobie, żeby mnie okłamywano.
Uśmiech Zacha zgasł.
– To nieuczciwe.
– Podobnie jak kłamstwo – rzekła Jude.
Przez okna dużego pokoju wdarł się blask reflektorów, oświetlając na moment Zacha i Mię.
Otworzyły się drzwi i do domu wszedł Miles z przerzuconą przez ramię kurtką i powieścią pod pachą. Obszedł kominek i zobaczył wszystkich troje stojących w milczeniu. Wyczuwając kłopoty, zasępił się.
– Co się dzieje?
– Nic – odparł Zach. Spojrzał na Mię i dał znak głową.
Wbiegli razem po schodach i zniknęli.
– Czemu tak czmychnęli? – spytał Miles, rzucając sportową kurtkę na sofę. Podszedł do eleganckiego barku z lustrami w kącie pokoju. Chwilę potem podał żonie białe wino.
– Zach chodzi na randki – rzekła Jude, wdzięczna, że o tym pomyślał.
– Znowu? – skomentował Miles. – Szybko się uwinął.
– Z Lexi.
Przez chwilę się nad tym zastanawiał.
– No cóż. Dobrze.
– Nie. Wcale nie jest dobrze. Urywał się z treningów.
Usiadł obok żony.
– Na pewno wygłosiłaś kazanie. Od jutra wyjdzie na prostą.
– Ale dlaczego zszedł z prostej drogi? Od pierwszego roku w liceum Zach co miesiąc umawiał się z inną dziewczyną. O ile wiem, nigdy przy tym z niczego nie zrezygnował. Lexi musi być dla niego wyjątkowa. Powiedział nawet, że się zakochał.
– Hm.
Przygryzła wargę.
– Widzę problemy, Milesie. Lexi jest praktycznie członkiem rodziny. A zazdrość bywa brutalna. Pamiętasz, jak się kłócili o figurkę kapitana Hooka?
– Figurkę kapitana Hooka? Chyba żartujesz.
Popatrzyła na niego.
– Sytuacja jest delikatna. Wszystko może się popsuć.