Christopher Macht

Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach


Скачать книгу

byłoby się panu wyprzeć tej znajomości. W pana otoczeniu szeptano, że Hanussen to „prorok Hitlera”.

      Po tych słowach twarz Hitlera zrobiła się czerwona. Do tego stopnia, że trudno mi opisać stan, w którym się znalazł. Rozwścieczony chwyta mnie za fraki, przyciąga do siebie i z obłędem w oczach woła: – Nazwiska!

      Bez słowa próbuję się wyrwać z jego objęć. Ten jednak nadal w pełnym opętaniu gapi się w moje ślepia i szeptem powtarza: – Nazwiska. Podaj nazwiska!

      Czuję bezsilność. Nigdy wcześniej nie widziałem go w takim stanie. Hitler do tej pory skutecznie kontrolował swoje emocje. Tymczasem nadal tkwię w bezruchu, przytrzymywany za marynarkę. Muszę przeczekać, aż furia minie. Słyszę, jak jego przyspieszony oddech powoli wyhamowuje.

      Chwilę później, jakby za dotknięciem różdżki, Führer przypomina sobie, co właśnie narobił:

      – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Najmocniej przepraszam, doktorze – mówi ciszej, po czym wypuszcza mnie z objęć.

      Dopiero teraz uświadamiam sobie, do czego doszło przed momentem. Hitler wydaje się roztargniony, ale również ma świadomość tego, co przed chwilą zaszło.

      – Nawet nie wiem, od czego mam zacząć – mówi. – Czasem tak mam, że coś się ze mną dzieje… Co to dokładnie jest? Nie mam pojęcia. Raz prawie rozkazuję zabić podejrzanych o zdradę, a zaraz potem przytulam zwierzęta. Dzieje się ze mną coś dziwnego.

      Wkupił się w łaski niemieckiej elity i nagle zaczął żyć jak pączek w maśle. A że przy okazji przewidział kilka faktów związanych z moją ścieżką polityczną, to już inna sprawa… Hanussen podczas seansu spirytystycznego

      – Myśli pan, że wstępują w pana demony?

      – Kto to wie?

      – Wróćmy do jasnowidzów. Dlaczego określenie „prorok Hitlera” tak bardzo pana rozzłościło?

      – Właściwie to sam nie wiem. Po prostu przypinanie różnych postaci do mojego nazwiska jest niedorzeczne.

      – Chce pan powiedzieć, że nie miał wiele wspólnego z Hanussenem?

      – Tego nie powiedziałem. Po prostu ten były cyrkowiec, który później przepoczwarzył się w jasnowidza, mocno mnie rozczarował.

      – Cofnijmy się nieco. Skąd jasnowidz w pańskim otoczeniu?

      – Musi pan wiedzieć, że on mamił wszystkich swoim niby duńskim arystokratycznym pochodzeniem. Wszystko po to, by odwrócić uwagę od żydowskich korzeni. Z dossier Hanussena przygotowanego przez ludzi Himmlera z SS pamiętam, że jego kariera zaczęła się od pierwszej wojny światowej. Walczył na froncie, wylądował w szpitalu i tam zaczął zabawiać innych rannych. Dopiero pod koniec lat dwudziestych znalazł się w Berlinie. Tutaj zaczęła się jego prawdziwa kariera. Wkupił się w łaski niemieckiej elity i nagle zaczął żyć jak pączek w maśle. A że przy okazji przewidział kilka faktów związanych z moją ścieżką polityczną, to już inna sprawa.

      – Dlaczego błyskotliwa kariera Hanussena nagle zakończyła się jego śmiercią w niejasnych okolicznościach?

      – Niektórzy wprost mówili, że to był cwany oszust. W pewnym momencie wyszło na jaw, że miał używać podsłuchów, udając, że potrafi przewidzieć przyszłość. A to była jedna wielka bzdura. Mimo to interes szedł mu bardzo dobrze. Do tego stopnia, że kupił drukarnię i zaczął wydawać pismo okultystyczne. Rósł w potęgę i trzeba było przeciąć tę wstęgę sukcesów.

      – Kto jeszcze z wyznawców wiedzy tajemnej wkradł się w łaski narodowych socjalistów?

      – Tajemnicą poliszynela jest, że w naszym otoczeniu było sporo astrologów. Ale nie tylko my korzystaliśmy z ich usług. Myśli pan, że Brytyjczycy z nich nie korzystali?!

      – No chyba nie…

      – I tu mocno się pan myli! Oczywiście, że korzystali. Mieli swojego jasnowidza, który doradzał nawet angielskiemu wywiadowi. Nazwiska teraz panu nie podam, ale pamiętam, że miał na imię Louis.

      – Skupmy się jednak na panu, bo mam zaszczyt rozmawiać z Adolfem Hitlerem, a nie z Winstonem Churchillem…

      – Naszym najważniejszym astrologiem był Szwajcar Karl Ernest Krafft. Z nim to w ogóle była ciekawa historia. Zaczęło się od tego, że napisał list do swojego znajomego, w którym donosił, że moje życie będzie zagrożone między 7 a 10 listopada 1939 roku. Tym znajomym był doktor Heinrich Fesel, współpracownik Himmlera. Ten jednak sprawę zignorował i dopiero później okazało się, że 8 listopada 1939 roku, w trakcie zgromadzenia starych towarzyszy partyjnych, w monachijskiej piwiarni wybuchła bomba, która miała mnie zabić. Uniknąłem śmierci tylko dlatego, że opatrzność nade mną czuwała i wyszedłem chwilę przed eksplozją. Było wielu zabitych i rannych. Ja na szczęście wyszedłem z tego bez szwanku. Jakiś czas później dotarła do mnie informacja, że doktor Fesel o wszystkim wiedział. Kazałem gestapo w Berlinie aresztować astrologa. Tam – że tak powiem – dość dobrze go przesłuchali, ale uwierzyli w tłumaczenia, że za wszystkim kryje się znajomy astrolog ze Szwajcarii. Joseph Goebbels za moją cichą zgodą zatrudnił tego cudzoziemca.

      – Pan również korzystał z jego pomocy?

      – Z usług Kraffta korzystało wielu towarzyszy z NSDAP. Byli nawet tacy, którzy prosili go o to, by układał horoskopy naszych wrogów – na przykład Józefa Stalina, Winstona Churchilla i kilku innych przywódców.

      – A co z panem?

      – Zdarzało się, że przed podjęciem ważnej decyzji konsultowałem ją z Krafftem.

      – Coś szczególnego utkwiło panu w pamięci?

      – Oj, tak. Krafft twierdził, że wskaże odpowiednią datę, kiedy powinniśmy zaatakować Sowietów, mając korzystny układ planet. Zgodnie z jego radą uderzyliśmy na ZSRR 22 czerwca 1941 roku. Kolejne miesiące pokazały, że astrolog miał rację. Utwierdzało mnie to w przekonaniu, że warto go słuchać. Krafft mówił również, że będziemy odnosić sukcesy do końca 1942 roku. I to, niestety, się spełniło. Ale wówczas Kraffta nie było już u mego boku, podobnie jak i innych magów.

      – Co takiego się stało, że postanowił pan odciąć się od tego towarzystwa?

      – Czarę goryczy przelała niechlubna ucieczka tej świni Hessa, miłośnika wszelkiej maści okultystów, astrologów i magów. Uznałem wówczas, że skoro Hess uciekł do Szkocji negocjować pokój z Brytyjczykami, na co nie miał mojej zgody, zdradził mnie i Rzeszę. Karę musieli ponieść wszyscy jego poplecznicy. Dlatego oczyściłem otoczenie z tych wszystkich magów. Jednym z nich był właśnie Krafft, którego też kazałem aresztować. Potem podobno zachorował na tyfus i zmarł. Nie ma co dłużej rozważać tego tematu!

      Gdzie ukryto zaginione skarby Trzeciej Rzeszy

      Odkąd zakończyła się druga wojna światowa, wielu ludzi na całym świecie zadaje sobie to samo pytanie: gdzie się podziały skarby Trzeciej Rzeszy? Naziści okradali niemal wszystkich ze wszystkiego, co cenne i co mogli zagarnąć. Muzea, galerie sztuki, siedziby banków, prywatne majątki. Jest wiele legend na ten temat. Trudno jednak je zweryfikować, ponieważ czołowych nazistów nie ma już wśród żywych. Mam na myśli chociażby potwierdzenie, że te skarby rzeczywiście istniały. Bo o tym, że ktoś wyjawi, gdzie zostały ukryte, nawet nie śmiem marzyć.

      W tym