Christopher Macht

Spowiedź Hitlera 3. Szczera rozmowa o zaginionych skarbach


Скачать книгу

w tym dziwnego. Zresztą pan doskonale to rozumie. Opowieści o zaginionych skarbach od wielu lat rozpalały wyobraźnię ludzi. Jak widać, nadal tak się dzieje. O matko! Psia jego mać!

      Hitler niespodziewanie łapie się za serce. Szybko i ciężko oddycha. Odruchowo chcę mu pomóc, ale Führer błyskawicznie pokazuje, że da sobie radę. Trudno. Najwyżej skończę na szubienicy oskarżony o to, że chciałem zabić „ukochanego wodza”. Tymczasem jego oddech się uspokaja. Wszystko wraca do normy.

      – Wszystko w porządku?

      – Nigdy nie czułem się lepiej – odpowiada zgryźliwie Hitler.

      – Wróćmy zatem do skarbów i mojego pytania: czy narodowi socjaliści byli w posiadaniu cennych skarbów, o których tak wiele się mówi?

      – A jak pan sądzi, panie doktorze? Co podpowiada panu żydowska intuicja?

      – Intuicja podpowiada mi, że jeszcze wiele jest do odkrycia.

      – To zapytam inaczej. Lubi się pan kąpać?

      Nie mam pojęcia, co strzeliło do głowy temu szaleńcowi. Ale odpowiedź oczywiście jest tylko jedna…

      Prasa donosiła, że w 1945 roku z Banku Rzeszy zniknęły rezerwy złota warte ponad dwa miliardy dolarów… Zasoby Banku Rzeszy ukryte w kopalni soli w Merkers w Turyngii, odnalezione przez żołnierzy amerykańskich w kwietniu 1945 roku

      – Naturalnie, że lubię się kąpać. Obawiam się jednak, że nasza rozmowa odbiegła za daleko od tematu. Mieliśmy rozmawiać o skarbach…

      – Proszę mi wierzyć, że nadal to robimy! – na twarzy Hitlera zagościł szelmowski uśmiech. Ewidentnie poczuł, że w tej rozmowie to on króluje, a ja zachowuję się jak dziecko we mgle.

      – Co ma pan na myśli?

      – Za chwilę wskażę panu, gdzie ukryliśmy jeden ze skarbów. Pierwszą wskazówkę już pan zna: jest to miejsce związane z kąpielą. Ale o tym za chwilę. Widzę, że jest pan ciekaw, proszę więc śmiało pytać, póki jestem w nastroju, by o tym opowiadać.

      – Pytań jest wyjątkowo wiele! Nic dziwnego. Miłośnicy historii o skarbach istnieli od zawsze. To zresztą wyjątkowo fascynujące…

      – Muszę się wtrącić, doktorze. Przypominam, że od wygłaszania monologów jestem tutaj ja! Zresztą, kto jak kto, ale pan doskonale powinien zdawać sobie sprawę z tego, że czas to pieniądz. Zatem do meritum. Konkretne pytanie, proszę.

      – Myśli pan, że szybko zostaną odnalezione skarby, które schowaliście?

      – Oj, nieprędko. Jestem tego tak samo pewny, jak tego, że bogini Fortuna wybrała mnie, abym zmienił losy świata. Ukryliśmy skarby na tyle dobrze, że możemy spać spokojnie. Wydobędziemy je dopiero wtedy, gdy będą nam niezbędne.

      – Chce pan powiedzieć, że zwykli poszukiwacze skarbów w starciu z wami nie mają szans?

      – To, co pan robi, to typowo propagandowa metoda narzucania własnego zdania. Podrzuca mi pan jakąś myśl, licząc, że się jej chwycę, a tu nic z tego! Nie ze mną te numery, Bloch! Wracając do rzeczy, być może poszukiwacze skarbów mają szanse odnaleźć niektóre kryjówki, jeśli będą potrafili skorzystać z moich podpowiedzi. Ludzie nie są durniami, o czym często zapominają ci, którzy dochodzą do władzy. Trzeba wszystkich traktować na równi, pycha bowiem często poprzedza upadek. Sam się o tym przekonałem…

      Wśród licznych skarbów ukrytych w Merkers był sławny obraz francuskiego impresjonisty Édouarda Maneta W oranżerii

      – Adolf Hitler mówi o tym, że trzeba wszystkich traktować równo?! To zakrawa na żart.

      – Proszę nie być małostkowym i nie czepiać się słówek. Żądam tego, i to natychmiast!

      – Dobrze, dobrze. Spokojnie, tylko rozmawiamy…

      – Może i tak, może mnie nieco poniosło…

      – Nadal nie odpowiedział pan na moje pytanie o skarby Trzeciej Rzeszy. Wie pan, ile mogły być warte?

      – Prasa donosiła, że w 1945 roku z Banku Rzeszy zniknęły rezerwy złota warte ponad dwa miliardy dolarów. Powiem tylko tyle – to jest kropla w morzu!

      – Jaka była szacunkowa wartość skarbów, które zostały przez was zawłaszczone?

      – Tak szczegółowej wiedzy nie mam. Z prostego powodu: tego po prostu było za dużo. Nie potrafiłbym wszystkiego spamiętać ani zliczyć, mimo że pamięć zawsze miałem przednią!

      – Ale chyba znał pan jakieś szczegóły…

      – Ależ oczywiście. Musi mi dać pan słowo, że to, co teraz powiem, nie wyjdzie poza cztery ściany tego pomieszczenia!

      – Obiecuję…

      – Radziłbym nie łamać tej obietnicy. Proszę mi wierzyć, że rozkaz powieszenia pana na szubienicy nie sprawiłby mi szczególnej przyjemności. Ale skoro pan obiecuje, to zakładam, że dotrzyma pan słowa. Podam pierwszy z brzegu przykład – w kopalni pod Frankfurtem schowaliśmy 200 ton złota z rezerw Banku Rzeszy.

      – Te pieniądze nadal są tam schowane?

      – A dlaczego by nie? Oczywiście, że tak! I jeszcze długo skarb będzie tam ukryty, zapewniam.

      – 200 ton złota to ogromne bogactwo. Żeby je przewieźć do schowka, trzeba było całej kolumny ciężarówek.

      – A myśli pan, że jak wyglądało ukrywanie tych bogactw? Dopiero teraz mogę mówić o tym otwarcie, bo wiem, że zachowa to pan tylko dla siebie, prawda?

      – Prawda…

      – No właśnie… Oczywiście ciężarówki pod osłoną nocy jeździły w wyznaczone miejsce. Tam chowano skarby, a zbędni świadkowie znikali bez śladu. Wiadomo, że im mniej świadków, tym mniejsze prawdopodobieństwo wykrycia kryjówki, w której ukryto kosztowności.

      – Dużo było takich kryjówek?

      – Więcej niż doktor ma włosów na głowie, ha, ha!

      Hitler rechocze niczym ropucha wysyłająca sygnały godowe. Trudno, przeczekam, aż skończy mu się ten żabi rechot. Uf. Chwilę później śmiech ustaje. Wódz przeciera dłonią twarz, po czym pokazuje lewą ręką, bym kontynuował.

      – Zapytam raz jeszcze. Sporo jest takich kopalń, tajemniczych komnat?

      – Zdecydowanie tak! Wcześniej zacząłem mówić o wodzie. Tak podpowiadałem panu, gdzie szukać miejsca, w którym dawno temu ukryliśmy sporo kosztowności. No wie pan, biżuteria, złoto i inne świecidełka. Coś, co ucieszyłoby każdą srokę, jak mawia lud.

      – Co ma pan na myśli?

      – Chodzi o idealne miejsce na ukrycie skarbu. Austria, malutkie jezioro w Salzkammergut na obszarze Styrii. Jezioro Toplitz, bo o nim mowa, jest trudno dostępne. Nie ma jakiejś zabójczej głębokości. Może 50, może 100 metrów. Długość – kilometr, może dwa. Dostęp do niego jest tylko od południowego zachodu. Resztę linii brzegowej chronią gęsty las i niebezpieczne skały. Czy można sobie wymarzyć lepsze miejsce do ukrycia cennych rzeczy?

      – Nie.

      – No