Tomasz Piątek

Duda i jego tajemnice


Скачать книгу

Świątynią Opatrzności Bożej. Wiatr porwał wtedy hostię, którą Andrzej Duda uratował przed upadkiem na ziemię (chwyciwszy opłatek w powietrzu, podał kardynałowi Kazimierzowi Nyczowi)8.

      W pojęciu wielu katolików znalezienie się hostii na ziemi mogłoby oznaczać profanację i obrazę Boga. Katolicy wierzą bowiem, jakoby hostia w sposób fizyczny i dosłowny stanowiła ciało Chrystusa.

      Wiele osób uznało wtedy, że Duda to mąż opatrznościowy, który uratuje polski katolicyzm przed zachodnimi świeckimi wpływami. Inni jednak uznali, że Duda sam hostię sprofanował, ponieważ tę brać do ręki powinien jedynie ksiądz (tradycjonaliści katoliccy uważają, że tylko ciało duchownego zostało odpowiednio uświęcone, by trzymać w dłoniach ciało Boga).

      Poemat najwyraźniej zmierza do tego, żeby odeprzeć ataki tradycjonalistycznych krytyków i nadać ciału prezydenta pożądane cechy…

      Spróbujmy pokrótce wyjaśnić te zawiłości teologiczno-poetyckie.

      Według tradycyjnie rozumianej doktryny katolickiej ksiądz ma prawo operować hostią i brać ją do ręki, a operując hostią, uczestniczy w cudownej przemianie. Operowanie hostią przez księdza prowadzi do transformacji zwykłego chleba, który staje się Najświętszym Sakramentem.

      Tymczasem poemat mówi nam, że podobną moc ma również Andrzej Duda, który uczestniczy w przemianie opłatka w „ciało zwycięstwa”. Z kontekstu wynikałoby, że chodzi o zwycięstwo narodu polskiego. Duda byłby więc narodowym kapłanem zwycięstwa.

      Utwór pojawił się w sieci około 12 czerwca 2015 r., zatem pięć dni po tym, jak Andrzej Duda „uratował hostię”. Ze wszystkich stron internetowych, które zamieściły poemat, najwcześniejszą datę powstania podaje strona serwisu Ogniwo Miłosierdzia: 7 czerwca 2015 r., czyli dzień pochwycenia hostii przez Dudę. Czy to możliwe, żeby ktoś zdążył napisać poemat i zamieścić go w sieci tego samego dnia, w którym nastąpiło wydarzenie opisywane w utworze? Natchnienie czyni cuda, jednak to mało prawdopodobne. Strona serwisu Ogniwo Miłosierdzia, na której zamieszczono poemat, w całości jest poświęcona pobożności Andrzeja Dudy oraz domniemanym znakom jego niebiańskiego namaszczenia na przywódcę katolickiego narodu polskiego. Poemat to tylko jedna z wielu treści przedstawionych na stronie. Można więc przypuścić, że dodano go później do pierwotnej treści strony z dnia 7 czerwca, która w chwili powstania nie zawierała poematu.

      O ile wiemy, Milewska-Duda nie odżegnała się od autorstwa utworu: nie wysłała sprostowania ani do TOK FM, ani do „Gazety Wyborczej”, ani do redakcji katolickich stron internetowych, które zamieściły „wiersz matki prezydenta”.

      Serwis Ogniwo Miłosierdzia jako źródło poematu podaje ultrakatolickie Radio Maryja. Jednak nie znaleźliśmy utworu na stronach tej rozgłośni. Czyżby było tak, że tekst został wygłoszony na antenie, ktoś go spisał ze słuchu i wrzucił do sieci?

      Chyba jednak nie, albowiem serwis Puls Polonii – który zamieścił poemat wcześnie, 12 czerwca 2015 r. – jako pierwotne źródło podaje nie Radio Maryja, lecz portal Niepoprawni9.

      Gdy zajrzeliśmy na Niepoprawnych, okazało się, że portal opublikował utwór tego samego dnia, 12 czerwca 2015 r., jednak pod innym tytułem (A Polska niech będzie jak hostia w twych rękach) jako utwór internetowego poety kryjącego się pod pseudonimem Lwów’4710.

      Kim jest Lwów’47?

      Na pewno nie jest matką prezydenta Dudy.

      To autor agresywnych, antysemickich, antyukraińskich i antyzachodnich wierszy propagandowych. W jednym z nich czytamy, że „talmudyczne widać prawo / wciąż panuje nad Warszawą (…) w losie gojów i w mamonie / Polsce trzeba przybić dłonie / i wydźwignąć na ramiona / aby była pohańbiona”. Inni autorzy portalu Niepoprawni zdradzają, że Lwów’47 to Kazimierz Józef Węgrzyn11 – prawicowy poeta, który zaczął karierę na łamach katolickiego czasopisma „Gość Niedzielny”12.

      Dlaczego więc autorstwo przypisano Janinie Milewskiej-Dudzie? Otóż Lwów’47 zaraz pod tytułem swego utworu zamieścił następujące zawołanie: „«Chciałabym, żeby nasza polityka była święta» – Janina Milewska-Duda”. Wielbiciele Andrzeja Dudy nie zorientowali się, że to tylko motto…

      Wypadałoby spytać, dlaczego Janina Milewska-Duda nie odżegnała się głośno od autorstwa poematu. Trudno przypuścić, żeby matka prezydenta nie wiedziała o utworze, który był publikowany przez witryny katolickie, wyszydzany przez witryny antyklerykalne, komentowany przez „Gazetę Wyborczą” i czytany na głos w TOK FM – a wszystkie te media podawały Janinę Milewską-Dudę jako autorkę lub przypuszczalną autorkę.

      Najwyraźniej poemat Kazimierza Józefa Węgrzyna do tego stopnia zgadzał się z odczuciami Milewskiej-Dudy, że nie mogła się od niego odciąć. Nawet jeśli wiedziała, że autor to agresywny antysemita występujący w internecie jako Lwów’47.

      ROZDZIAŁ 2

      Klan

      Gdy Andrzej Duda parł do zwycięstwa w wyborach prezydenckich w 2015 r., tygodnik „Polityka” zaczął badać, skąd ten „czarny koń” się wziął.

      Duda ostatecznie zwyciężył w drugiej turze wyborów, w dniu 24 maja 2015 r. Tydzień później Krzysztof Burnetko – współautor wydanej przez wydawnictwo Arbitror książki List do Marka Edelmana. Za wolność wczoraj i dziś – opublikował na łamach „Polityki” artykuł pt. Saga pierwszej rodziny (w internecie: Ród Dudów13).

      Również Burnetko musiał się przedzierać przez liczne warstwy lukru, który serwowano mu na temat przeszłości prezydenta i jego bliskich. Do tych rodzinnych legend autor podszedł jednak z profesjonalnym dystansem, dlatego pozwolimy sobie zacytować obszerne fragmenty artykułu.

      „Andrzej Duda w swojej kampanii co rusz odwoływał się do rodzinnych tradycji (…). Na autorytet rodziców kandydat Duda powoływał się w najtrudniejszych momentach walki o prezydenturę, nawet gdy brzmiało to humorystycznie. Ot, choćby kiedy podczas debaty telewizyjnej Bronisław Komorowski zarzucił mu koniunkturalne zmiany zdania w kwestii górnictwa. Pretendent odparł wówczas, że problemy kopalń zna świetnie, bo jego rodzice pracują naukowo na krakowskiej AGH (…).

      Urodził się w maju 1972 r. Mama polityka wspomina: «Mieszkaliśmy we troje w ciasnym pokoiku w hotelu asystenckim. Na dziewięciu metrach kwadratowych! (…) Kuchnia i łazienka były wspólne, a Andrzej bawił się na korytarzu. I w ten skromny sposób żyliśmy przez 8–9 lat. Takie polskie życie w komunistycznym państwie, jakie prowadziły miliony uczciwych ludzi». Ojciec uzupełnia: «Ten korytarz w hotelu to była agora. Andrzej od najmłodszych lat przyzwyczajał się, że jest partnerem dla dorosłych. Dzięki temu zawsze był wygadany, co często denerwowało naszych gości».

      (…)

      Na wakacje Andrzej zamieniał otoczenie krakowskich inżynierów na galicyjski klimat Starego Sącza, cichego miasteczka w widłach Dunajca i Popradu – rodzinnej miejscowości ojca. Autorzy broszury podkreślają, że prócz zabawy pomagał przy żniwach i w codziennych obowiązkach, a nadto «kontynuował rodzinną tradycję służenia do mszy świętej» w tamtejszym klasztorze klarysek, w którym zresztą «wcześniej ministrantami byli jego ojciec i wujkowie».

      Osobny wątek tyczy roli dziadka Alojzego, którego najstarszy wnuk miał uwielbiać. Tu już wspomina sam Andrzej Duda: «Zawsze był ten sam rytuał: najpierw idziemy do kościoła, potem do sklepu po chleb, a na rynku dziadek kupował biały ser. W domu dziadek kroił grube pajdy, ser wrzucał