Sławomir Koper

Ukraina. Przewodnik historyczny


Скачать книгу

z najbardziej lukratywnych urzędów Rzeczypospolitej Obojga Narodów było starostwo jaworowskie, stolica bogatych włości królewskich na zachód od Lwowa. Starostwo stanowiło łakomy kąsek dla magnaterii, dlatego zarządzali nim przedstawiciele najznaczniejszych rodów państwa. Należał do nich kasztelan krakowski Jakub Sobieski, po którym stanowisko przypadło jego synowi. Król Jan III chętnie przebywał w Jaworowie również po zwycięskiej elekcji i miasteczko było świadkiem wielu znaczących wydarzeń w dziejach naszego kraju. W 1675 roku Sobieski podpisał w Jaworowie tajne porozumienie z Francją, którego celem miało być odzyskanie Prus Książęcych. Dziewięć lat później do miasteczka przybyły poselstwa Świętej Ligi antytureckiej (austriackie, weneckie, państw niemieckich), odbyło się wówczas słynne wesele jaworowskie (wspólna zabawa dworu królewskiego, zaproszonych gości i miejscowej ludności). Wówczas wójt jaworowski ofiarował królowi trzy pary siwych wołów jako symboliczne zadośćuczynienie za trudy poniesione dla ojczyzny, do legendy przeszły też tańce króla z piękną żoną miejscowego kowala pod zazdrosnym okiem Marysieńki.

      Droga z przejścia granicznego w Medyce omija miasteczko od południa, do Jaworowa łatwiej dojechać szosą z przejścia w Krakowcu. Niestety, pomimo sławnej przeszłości niewiele jej reliktów przetrwało do dzisiaj. Po rezydencji królewskiej nie pozostał już niemal żaden ślad, a ostatni z pawilonów został zniszczony podczas II wojny światowej. Łaskawszy los spotkał dwie cerkwie unickie ufundowane przez Sobieskiego. Pierwszą z nich wybudowano w 1670 roku pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny na tzw. Małym Przedmieściu. Wewnątrz zachował się ikonostas z 1671 roku, a obok wznosi się dzwonnica ozdobiona arkadową galeryjką. Równie cenna jest drewniana cerkiew Zaśnięcia Matki Bożej przy ulicy Łożynskiego, z ikonostasem i carskimi wrotami z XVII wieku. W mieście funkcjonuje również świątynia katolicka – położony na wschód od rynku późnorenesansowy kościół pod wezwaniem Świętych Piotra i Pawła. Ufundowano go w 1645 roku dla zakonu dominikanów, a po kasacie klasztoru przekazano miejscowej parafii. W roku 1945 świątynię przekształcono w magazyn, a do funkcji sakralnych przywrócono w 1989 roku. Lata dewastacji zrobiły swoje, ale we wnętrzu godne uwagi są cudem zachowane obrazy św. Anny Samotrzeć i św. Barbary oraz epitafium fundatora – Filipa Rykowskiego.

      Według obiegowych opinii, ludność mieszkająca w pobliżu rezydencji monarszej powinna być zadowolona z własnego losu ze względu na bliskość królewskich łask, ponieważ władcy z reguły inwestowali w najbliższe otoczenie. Zachowane relacje jednak wyraźnie informują, że para królewska była w Jaworowie wręcz znienawidzona, na co zresztą sobie zasłużyła. Mimo spektakularnych gestów (jak wspomniane wesele) zachowanie Jana III i Marysieńki dalekie było od galanterii, a dwór królewski prezentował sarmatyzm w najgorszym wydaniu. Oto kilka relacji pochodzących z zapisków posła francuskiego:

      „Królowa kazała zbić pod swoimi oknami kogoś ze służby bardzo mocno, mimo że jest to w obyczaju tego kraju, nie robiono tego tak na oczach wszystkich; może to przykład króla, który postępuje w ten sposób, nawet porucznika gwardii urządził tak, że się nigdy nie podniesie…” [47].

      „W czasie wesela jednej z dwórek królowej, podczas gdy król tańczył, dworzanin wojewody ruskiego ciął drugiego szablą w głowę…” [48]

      „Wojewoda Jabłonowski i marszałek dworu Sieniawski nawymyślali sobie przy królu i omal się nie pobili; poszło o jakiegoś dworzanina wojewody, który jakoby obraził marszałka. Nazajutrz przy uczcie, podczas gdy król siedział przy stole, marszałek dworu, widząc tego dworzanina, wyrżnął go w łeb maczugą…” [49].

      Jan III Sobieski

      Jan III Sobieski przejawiał czasami specyficzne poczucie humoru i pewnego dnia polecił przebudować mostki nad pobliskimi kanałami na huśtawki. I, stojąc w oknie rezydencji, zaśmiewał się do łez, kiedy wszyscy, bez względu na wiek, stan czy płeć, niespodziewanie wpadali do wody. I jak tu się dziwić, że pewnego dnia „jacyś zuchwalcy wybili szyby kamieniami tak, że kamienie powpadały do sali balowej” [50].

      Przypomnijmy sobie sprawę wydry Króla Jegomości opisaną przez Jana Chryzostoma Paska. Dobrotliwy Jan III tak się zirytował faktem, że jakiś żołnierz niechcący zabił jego ulubionego zwierzaka, iż polecił go rozstrzelać. Uproszony o łaskę, zmienił karę na przepuszczenie nieszczęśnika pod kijami pułku wojska, co było równoznaczne z zatłuczeniem go na śmierć. Oglądany z bliska Sobieski dużo traci ze swojego uroku.

      Inną ulubioną siedzibą Jana III była Żółkiew – kilkunastotysięczne miasteczko w połowie drogi od przejścia granicznego w Hrebennem do Lwowa. W ostatnich latach, dzięki niebagatelnym nakładom inwestycyjnym, miejscowość stała się ważną atrakcją turystyczną. To prawdziwa perła ziemi lwowskiej, miasto, które koniecznie należy odwiedzić, miejsce, gdzie zachowały się znaczące ślady polskiej przeszłości.

      Miasto lokował w 1603 roku Stanisław Żółkiewski – kanclerz koronny i hetman wielki, jeden z najwybitniejszych wodzów w dziejach Rzeczypospolitej. Nie żałował środków na ozdobienie i rozwój siedziby (zmienił przy okazji jej nazwę z Winnicy na Żółkiew). I chociaż sam był gorliwym katolikiem, to ściągał do miasta prawosławnych, żydów, Ormian, budował świątynie różnych wyznań. Jednak jego najwspanialszą inwestycją pozostała katolicka kolegiata pod wezwaniem Królowej Niebios i Świętych Wawrzyńca i Sebastiana na rynku miejskim. Ten przepiękny obiekt (wybudowany w latach 1605-1618) nazywano niegdyś „skarbcem pamiątek narodowych” i „panteonem rycerskiej sławy”, co w pełni oddawało jego charakter. I nawet teraz, kiedy zniknęła już większość dawnego wyposażenia, można obejrzeć odnowione nagrobki i sarkofagi Stanisława i Jana Żółkiewskich, Jakuba Sobieskiego (ojca króla), Stanisława Daniłowicza. A w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów w kolegiacie wisiały ogromne płótna, przedstawiające najważniejsze bitwy Żółkiewskich i Sobieskich (Bitwa pod Kłuszynem, Sobieski pod Chocimiem, Sobieski pod Parkanami, Bitwa pod Wiedniem). Aktualnie malowidła z resztą wyposażenia przechowywane są w muzeum w Olesku, jednak w salach wystawowych do niedawna eksponowane było tylko jedno z nich (Bitwa pod Wiedniem). Można żałować, że płótna nie powróciły na swoje miejsce – kolegiata odzyskałaby wiele z dawnego kolorytu, nawiązując do przeszłości obiektu i miasta.

      Kolegiata w Żółkwi (fot. Zbigniew Czerwiński)

      Zamek w Żółkwi (fot. Zbigniew Czerwiński)

      W połowie XIX stulecia przeprowadzono szeroko zakrojoną akcję zbierania funduszy na odnowienie budowli. Podczas prac renowacyjnych natrafiono na szczątki synów Jana III – Jakuba i Konstantego, a ich ponowny pogrzeb stał się wydarzeniem patriotycznym łączącym ze sobą Polaków z trzech zaborów. Następne ważne uroczystości odbyły się w rocznicę odsieczy wiedeńskiej w 1933 roku – już w wolnej Polsce.

      Po II wojnie światowej kolegiatę zamieniono w magazyn i dopiero upadek sowieckiego imperium umożliwił jej renowację. Dzisiejszy wygląd świątynia zawdzięcza polskim konserwatorom, którzy ocalili gmach od ruiny. Stan budowli jest bardziej niż zadowalający, szkoda tylko płócien z Oleska. Dziesiątki polskich konserwatorów i studentów wzięło udział w pracach przy odnowie kolegiaty, które trwały dwadzieścia lat. Finansowało je wiele polskich instytucji oraz ukraińskie Towarzystwo Ochrony Zabytków we Lwowie. Ale przed konserwatorami jeszcze daleka droga, na renowację czekają elewacje świątyni i pobliska dzwonnica.

      Dziedziniec zamku w Żółkwi (fot. Zbigniew Czerwiński)

      Stanisław Żółkiewski był autorem jednego z największych triumfów w dziejach oręża polskiego. W 1610 roku odniósł wspaniałe zwycięstwo nad Rosjanami pod Kłuszynem, do niewoli trafił