dodatkowo zabierać innej korespondencji. Oczywiście usługa tego typu była wyceniana znacznie drożej niż normalna.
Niestety, wspaniała kamienica Bandinellich z upływem lat popadła w zaniedbanie i jeszcze kilka lat temu przypominała prawdziwą ruinę. Po remoncie władze Lwowa zorganizowały tutaj muzeum poczty. I trzeba pochwalić miejscowych rajców za doskonały pomysł. Lepszego miejsca na placówkę tego rodzaju nie można przecież znaleźć w całym Lwowie.
Z kamienicą Bandinellich sąsiaduje kamienica Wilczków (numer trzeci), która tę nazwę zawdzięcza swoim pierwszym właścicielom. W dziejach Lwowa rodzina ta zasłynęła krwawym pojedynkiem o rękę Anny Wilczkówny (1580). W latach 1771-1772 kamienicę przebudowano w stylu późnego baroku. W pierwszej połowie XIX stulecia zamieszkał w niej hrabia Stanisław Skarbek – osoba wielce zasłużona dla Lwowa. Mieszkanie przy rynku wiązało się z pewnymi uciążliwościami, ponieważ narażało hrabiego na pokusy hazardu uprawianego w pobliskiej kamienicy Królewskiej. W ciągu jednej, szczególnie gorącej nocy zdołał on przegrać do hrabiego Józefa Kalinowskiego kilka majątków ziemskich. Skarbek był człowiekiem honoru – wywiązał się z długu, ale przyrzekł więcej nie brać kart do ręki. Obietnicy nie dotrzymał, co nie przeszkodziło mu zostać fundatorem pierwszego lwowskiego teatru z prawdziwego zdarzenia.
Pod numerem czwartym znajduje się słynna Czarna Kamienica – najbardziej chyba znany budynek lwowskiego rynku. Gmach uzyskał charakterystyczną elewację (boniowanie w kształcie diamentu), ale dzisiaj jego fasada jest bardziej brudnoszara niż czarna. Budynek powstał w latach 1588-1589 na miejscu poprzedniego, zniszczonego w słynnym pożarze z 1571 roku. Jego autorami byli dwaj znakomici architekci: Paweł Rzymianin i Piotr Barbon. Ciekawostką jest fakt, że początkowo budynek miał tylko jedno piętro. Trzecia kondygnacja powstała pod koniec XVI stulecia, a czwarta pojawiła się dopiero w 1884 roku w efekcie adaptacji strychu. Najsłynniejszym mieszkańcem Czarnej Kamienicy był znany lekarz Marcin Anczowski, na którego polecenie wykonano słynne boniowanie fasady (1675-1677). Kamienicę zajmuje obecnie Lwowskie Muzeum Historyczne, którego bogate zbiory dokumentują nowożytną i współczesną historię Lwowa.
Do tej samej placówki należy również pochodząca z 1580 roku kamienica Królewska (nr 6), której ozdobą jest przepiękny renesansowy dziedziniec z trzema rzędami arkad. W kamienicy mieści się obecnie ciekawa i warta obejrzenia ekspozycja rzemiosła artystycznego. Obiekt powstał na zamówienie kupca Konstantego Korniakta, ale swoją nazwę zawdzięcza temu, że nabyła go później rodzina Sobieskich. W tym właśnie budynku na czas swoich pobytów we Lwowie zatrzymywał się król Jan III; tutaj też w roku 1686 odbywały się polsko-rosyjskie rokowania zakończone podpisaniem tzw. pokoju grzymułtowskiego.
Czarna Kamienica (fot. Maciej Szczepańczyk)
Rodzina Korniaktów pochodziła z Krety, a pierwszym członkiem rodu, który zamieszkał we Lwowie, był specjalizujący się w handlu winem Michał Korniakt. Po jego bezpotomnej śmierci w 1563 roku interesy rodziny przejął młodszy brat, Konstanty. Karierę handlową rozpoczynał w Stambule, na Wołoszczyźnie pełnił funkcję wyższego urzędnika skarbowego, a dobre kontakty z hospodarami podtrzymywał aż do śmierci (udzielał im wysokich pożyczek). Od 1560 roku Konstanty Korniakt coraz częściej mieszkał we Lwowie, chociaż nie cieszył się specjalną przychylnością władz miejskich. Jako człowiek niezwykle bogaty (miał trzy domy w mieście), nie zwracał uwagi na humory samorządowców, rozwijając kontakty z władcami Polski. Umiejętnie pomnażał majątek – zajmował się na wielką skalę handlem winami greckimi, bawełną, miodem mołdawskim, skórami i futrami oraz zachodnimi suknami. Dodatkowym źródłem dochodu były pożyczki na procent, udzielane polskiej i litewskiej szlachcie. Z finansów Korniakta korzystał nawet król Zygmunt August, od którego przedsiębiorca otrzymał w zamian dzierżawę lwowskich opłat celnych.
Majątek i pozycja społeczna kupca widoczna jest w architekturze kamienicy Królewskiej. Większość kamienic budowano na szerokość trzech okien, natomiast kamienica pod numerem szóstym jest dwa razy szersza i mieści sześć okien. Korniakt nie musiał liczyć się z wydatkami, a dodatkowy podatek od liczby otworów okiennych również nie stanowił dla niego problemu. Nie żałował również środków na podniesienie obronności Lwowa – z jego funduszy powstała wieża Korniaktowa, która odgrywała ważną rolę w systemie obronnym Lwowa.
Handel uważany był jednak za zajęcie niegodne szlachetnie urodzonych, a Korniakt miał wielkie ambicje. Nabywał majątki ziemskie – stał się właścicielem ponad 40 wsi w ziemi przemyskiej i lwowskiej, miasteczek Hussakowa i Kulikowa, a dodatkowo otrzymał jeszcze w dzierżawę Szczerzec pod Lwowem. W 1575 roku ożenił się z Anną Dzieduszycką, po czym przestał osobiście angażować się w handel, powierzając swoje interesy odpowiednim specjalistom. Tym sposobem jego dzieci mogły się już zaliczać w poczet magnaterii polskiej i zawierać związki małżeńskie z Chodkiewiczami, Tarnowskimi i Ossolińskimi. Jednocześnie rodzina Korniaktów przeszła z prawosławia na katolicyzm.
Wnuk Konstantego, Karol Franciszek, prowadził już życie godne polskiego magnata. Studiował w Krakowie, Grazu i Padwie, podróżował po zachodniej Europie, bywał w Niemczech, Włoszech, Francji, Hiszpanii, Anglii, Belgii i Holandii. Był dworzaninem Władysława IV, towarzyszył swojemu wujowi, Jerzemu Ossolińskiemu, w jego słynnym wjeździe do Rzymu w 1633 roku.
Podczas pokoju utrzymywał przeszło 60 żołnierzy dworskich, brał udział w wojnach z Kozakami, Szwedami, Węgrami i Rosjanami, wystawiając wówczas na własny koszt chorągiew jazdy. Odznaczył się podczas obrony Lwowa przed Chmielnickim, a także w bitwach pod Zborowem i Beresteczkiem. Na jego synach wygasła męska linia rodu.
Kamienica na rynku nie należała już wówczas do rodziny Korniaktów. W 1623 roku zakupił ją zakon karmelitów, po czym jej właścicielami zostali Sobiescy. Ojciec przyszłego króla, kasztelan krakowski Jakub Sobieski, uważał, że ród powinien posiadać odpowiednią rezydencję we Lwowie, a w mieście nie było lepszego gmachu niż kamienica Korniakta. Została ona przebudowana na polecenie Jana III w roku 1678. Otrzymała wówczas attykę i włoski dziedziniec z trzema rzędami krużganków.
Jan III Sobieski nie był jedynym polskim monarchą mieszkającym na lwowskim rynku pod numerem szóstym. W 1634 roku kamienicę tę przez miesiąc zajmował Władysław IV, ale zapewne nie wspominał najlepiej tego pobytu. Chorował wówczas na ospę i nie mógł korzystać z uroków życia, a przecież był ich wielbicielem, jak mało który z naszych władców. Nie wiadomo, czy Władysława odwiedzała wówczas jego faworyta, Jadwiga Łuszczewska, mieszkająca na co dzień w kamienicy Jakuba Reguły pod numerem trzydziestym.
W drugiej połowie XVIII wieku kamienica Królewska zyskała wątpliwą sławę jaskini hazardu. Wraz z francuskimi żonami władców Polski – Władysława IV, Jana Kazimierza i Jana III Sobieskiego – do kraju przywędrowała moda na grę w karty. Przy stoliku w kamienicy Królewskiej zasiadali nawet posłowie polscy i rosyjscy podczas rokowań zakończonych podpisaniem pokoju grzymułtowskiego. Ale prawdziwe szaleństwo rozpętało się wraz z pojawieniem się faraona – gry typowo hazardowej. W kamienicy mieszkał wówczas Kazimierz Rzewuski – wielki wielbiciel karcianego stolika. W jego mieszkaniu oraz w domostwach Ponińskich, Szumańskich i Korytkowskich wygrywano i tracono ogromne kwoty. Książę Poniński, chcąc mieć lepszą kontrolę nad sytuacją, założył nawet oddzielny fundusz. Gromadził na nim wygrane i z niego też spłacał karciane długi. W 1795 roku zgromadził niebotyczną kwotę 94 000 florenów i zapowiedział, że po przekroczeniu 100 000 przestanie oddawać się ulubionej rozrywce. Fortuna jednak się odwróciła i niebawem zyski skurczyły się, ale nie stracił na hazardzie, podobnie jak Jan Ochocki, który po miesiącu intensywnej gry zakupił karetę z parą koni krwi angielskiej, konia do jazdy wierzchem, meble do mieszkania i wynajął trzech służących. Hazard stał się tak popularny, że władze centralne postanowiły interweniować. Cesarz Józef II specjalnym edyktem zakazał gier hazardowych swoim galicyjskim poddanym. Cesarski zakaz przyniósł jednak skutki odwrotne do zamierzonych – dopiero wtedy zaczęto