Mieczysław Gorzka

Totentanz


Скачать книгу

szklankę. Zabrzęczały nieroztopione kostki lodu.

      – Sytuacja wygląda tak: po dwudziestej drugiej na zapleczu klubu jeden z właścicieli spotyka się z kurierami z Ukrainy, negocjują cenę. Na stole leży kilka paczek białego proszku, są warte kilkaset tysięcy złotych. Niespodziewanie ktoś wyciąga broń. Ginie dwóch Ukraińców, właściciel klubu i ochroniarz, który stał na czatach. Ktoś zgarnia torbę z narkotykami i prawdopodobnie całą kasę. Chłopcy z narkotyków są przekonani, że zaczyna się nowa wojna w mieście. Po tym zdarzeniu wszyscy dilerzy gdzieś się ulotnili, na rynku nie ma towaru, bossowie się przyczaili i czekają na rozwój wypadków. Jeden z informatorów doniósł, że wszyscy są w szoku. Podziemie narkotykowe nie ma pojęcia, co się stało i kto za tym stoi.

      – Ktoś na gościnnych występach?

      – Możliwe. Ale nie z tym problemem do ciebie przychodzę.

      Paulina spojrzała na niego z powagą. Znał ten wyraz jej oczu, żarty się skończyły.

      – O strzelaninie zawiadomił policję twój nowy partner, aspirant Szawczak. Akurat tak się złożyło, że był w tym klubie. Trochę dziwne, nie?

      – Do czego zmierzasz?

      – Według mnie to, co mówi Parol, trochę się nie trzyma kupy. Podobno zobaczył, jak ten zabity ochroniarz wyciągnął pistolet i wbiegł na zaplecze. To skłoniło Szawczaka do tego, aby pójść za nim. Tam znalazł już tylko zwłoki ochroniarza pod drzwiami pokoju, w którym dobijano targu. Drzwi były zamknięte, zajrzał do środka i znalazł trzy ciała. Wezwał policję, nikogo więcej nie widział.

      Marcin milczał.

      – Nasi od narkotyków łyknęli tę historię, ale mnie się ona nie podoba. Za dużo zbiegów okoliczności. Parol nie potrafił sensownie wytłumaczyć, co robił w tym klubie. Nie miał przy sobie broni. Jeśli widział, jak ochroniarz wyciąga gnata i znika w drzwiach, nie powinien tam wchodzić nieuzbrojony i bez wsparcia. To było szaleństwo. Marcin, za długo jestem w zawodzie, żeby wierzyć w bajki. Poza tym raport z balistyki był bardzo interesujący. Zabójca używał pistoletu Smith & Wesson kaliber dziewięć milimetrów, z tłumikiem. Oddał osiem strzałów. Siedem kul utkwiło w ciałach ofiar, a jedna w futrynie drzwi na zaplecze. Kilka centymetrów w bok i mogła wlecieć na salę, gdzie bawiły się setki osób. Ten chybiony strzał nie daje mi, cholera, spokoju.

      – Czego ode mnie oczekujesz?

      – Zanim komukolwiek powiem o swoich wątpliwościach, chciałam porozmawiać z tobą. Co wiesz o Szawczaku? Może być umoczony?

      – Dobrze, że przyszłaś najpierw do mnie. – Marcin westchnął. – Parol jest czysty.

      Uśmiechnęła się ironicznie jednym z tych złośliwych uśmiechów, które tak lubił.

      – Jesteś pewien? – zapytała. – Zadałam sobie trochę trudu i dotarłam do policyjnego informatora kręcącego się po klubie Tester. Pokazałam mu zdjęcie Szawczaka. Jest pewien, że widział, jak Szawczak kupuje narkotyki.

      – Matka Parola jest zaawansowaną narkomanką – wyjaśnił Marcin. – Mieszkają razem. Jak pojechaliśmy do Łeby, przy whisky o wszystkim mi opowiedział. Odwyk mógłby ją zabić, więc sam kupuje jej narkotyki.

      Paulina pokręciła głową z niedowierzaniem.

      – Cholera, nie wiedziałam. Skąd ma kasę na narkotyki? Chyba nie z policyjnej pensji?

      – Jest graczem komputerowym – mruknął Marcin. – W sieci ludzie grają nie tylko dla przyjemności. Istnieje spory rynek, na którym gra się o duże pieniądze. Szawczak podobno jest dobry. Ma stałych klientów, którzy wynajmują go na sieciowe turnieje. Sami nie grają, bo są za słabi, ale chcą wygrać. Za każdą wygraną płacą procent od wygranej w twardej walucie. Poza tym sprzedaje gotowe postacie do gier.

      – To jest legalne? – zapytała.

      – Pewnie mógłby się nim zainteresować urząd skarbowy. – Marcin wzruszył ramionami.

      – Nie wiedziałam, że jego matka jest narkomanką.

      – Ja też dowiedziałem się niedawno. Dopiero jak się porządnie zalał, opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Facet nie miał lekko. Kiedyś może ci powiem.

      Marcin nachylił się w jej kierunku.

      – Paulina, Parol to uczciwy facet i dobry gliniarz. Pogadam z nim, ale wydaje mi się, że naprawdę znalazł się w złym czasie i miejscu. Nie ciągnij tego.

      Popatrzyła mu prosto w oczy.

      – Okej. Postaram się, żeby nikt nie drążył tego tematu. Ale muszę wiedzieć, co tam się stało naprawdę. Nie mamy nawet pojęcia, czy strzelał ktoś z zewnątrz, czy może jeden z uczestników transakcji.

      – Dzisiaj do niego zadzwonię. A drugi temat?

      – Jaki temat? – zdziwiła się.

      – Powiedziałaś, że masz do mnie dwie sprawy: służbową i prywatną.

      Milczała. Kiedy mu się przyglądała, jej oczy nagle zabłysły. Jak zwykle była szczera i bezpośrednia.

      – Chciałabym pójść z tobą do łóżka – rzuciła szybko.

      – Ale… – zaczął.

      – Zamknij się, dobrze? – przerwała stanowczo.

      Patrząc mu prowokująco w oczy, rozpięła guziki białej bluzki i ściągnęła ją jednym ruchem. Potem odpięła zamek spodni, które zsunęły się natychmiast na podłogę.

      – Posłuchaj… – próbował jeszcze coś powiedzieć, ale mu nie pozwoliła.

      Usiadła mu okrakiem na kolanach i zamknęła usta pocałunkiem. Po chwili jej dłonie wślizgnęły się za gumkę bokserek. To była Paulina Czerny, dla niego ciągle najważniejsza kobieta w życiu. Zareagował natychmiast. Czując jego podniecenie, oderwała wargi od jego ust i spojrzała mu w oczy z kpiącym uśmieszkiem.

      Kochali się w łóżku, ale szybko uznali, że jest za gorąco. Przenieśli się na chłodne kafelki kuchni, tam z kolei było zbyt twardo. Skończyli w pokoju na dywanie, przed otwartymi drzwiami balkonowymi, gdzie przeciąg delikatnie chłodził ich spocone ciała.

      Potem leżeli jeszcze chwilę obok siebie. Wreszcie Paulina wstała i zapaliła papierosa, siedząc nago tyłem do niego na progu drzwi balkonowych.

      – A jak zobaczą cię sąsiedzi? – zapytał.

      Odpowiedziało mu wzruszenie ramion i cisza. Marcin zaniepokoił się nagle, że Paulina żałuje. To było tak piękne i niespodziewane, że nie mogło być prawdą. On również się nie odzywał. Patrzył, jak po karku spływa jej kropla potu i zatrzymuje się gdzieś w okolicach kręgosłupa. Pod lewym ramieniem dostrzegł fragment blizny po operacji. Cztery lata wcześniej Paulina została postrzelona i lekarze ledwo ją uratowali.

      W końcu zgasiła papierosa i objęła kolana rękami.

      – Marcin?… Musimy ustalić pewne zasady.

      – Zasady?

      – Nie możemy być razem. Próbowaliśmy dwa razy i kończyło się katastrofą. Nie mam zamiaru więcej cierpieć z twojego powodu. Nieważne, czy mnie kochasz, czy ja ciebie kocham. Jesteśmy jak woda i oliwa. Tych składników nie da się połączyć. Nawet jak zamieszasz, po pewnym czasie oddzielają się od siebie.

      Marcin milczał. Paulina mówiła dalej:

      – Jak każda kobieta czasem potrzebuję czułości. A czasem męskiego ciała, dzikiego seksu i orgazmu. Z tobą jest mi w łóżku bosko. Nie chcę szukać gdzie indziej, skoro ty możesz mi to dać.

      Marcin patrzył w sufit.

      – Mam być twoim facetem tylko do łóżka? Na każde skinienie? Kiedy będziesz