Arystofanes

Żaby


Скачать книгу

rel="nofollow" href="#n35" type="note">35. Ksantias, jadąc na osiołku, trzyma nosidła na karku, a do nich przyczepiona para juk36 z bagażem pana.

      SCENA I

      Ksantias, Dionizos.

      KSANTIAS

      Wasza Miłość pozwoli coś z tych modnych żartów,

      Z których zawsze pękamy od śmiechu w teatrze?

      DIONIZOS

      Mów acan37, coć się widzi, lecz przebogi, wara

      Z tym: „brzuch boli” wyjeżdżać; to mi żółć porusza!

      KSANTIAS

      Ani z innym dowcipem?

      DIONIZOS

      Z każdym, byle nie z tym,

      Że popuścisz na scenie, jeśli juk nie puścisz…

      KSANTIAS

      Cóż to znowu? Rzecz powiem śmieszną do rozpuku…

      DIONIZOS

      Mówże śmiało rzecz śmieszną, tylko tego nie mów…

      KSANTIAS

      przerywając

      Czegóż to?

      DIONIZOS

      Puszczę juki, bo mi się chce bardzo.

      KSANTIAS

      Czyż i tego nie mogę rzec, że tobół taki

      Dźwigając, zahurkotam, gdy mi go nie zdejmą?

      DIONIZOS

      Nie bratku, chyba na to, żebym zwymiotował.

      KSANTIAS

      zuchwale

      I po cóż tedy noszę cały ten tu bagaż,

      Gdy nie mogę nic zrobić takiego, co Frynich

      Lub Likis i Ameipsjas38 zwykli zawsze czynić,

      Gdy w komediach swych dają pachoła z jukami?

      DIONIZOS

      Nie czyń tego, bo zawsze, ilekroć w teatrze

      Patrzę na ich pomysły, powracam do domu

      Jak gdybym się postarzał o cały rok z nudów!

      KSANTIAS

      z dąsami

      O trzykroć nieszczęśliwy, o mój biedny grzbiecie!

      I gniesz się pod jukami, i stęknąć nie możesz!

      DIONIZOS

      Acan jesteś bezczelny, acan mi tu bryka:

      Gdy ja, bóg Dionizos, syn dzbana, sam pieszo

      Maszeruję z mozołem, trutnia tego szczędząc,

      Aby się nie oberwał, ten gałgan kaprysi!

      KSANTIAS

      Więc ja niby nie dźwigam?

      DIONIZOS

      Co?? Ty dźwigasz, jadąc?

      KSANTIAS

      Jadę, lecz dźwigam.

      DIONIZOS

      Jakżeż??

      KSANTIAS

      Z ogromnym wysiłkiem.

      DIONIZOS

      Czy tych sakw, które trzymasz, twój osioł nie dźwiga?

      KSANTIAS

      Nie, broń Boże; co niosę, tego on nie dźwiga.

      DIONIZOS

      Jakże ty dźwigać możesz, gdyś sam jest dźwigany?

      KSANTIAS

      Nie wiem tego, lecz wiedzą o tym moje bary.

      DIONIZOS

      żartem

      Kiedy twierdzisz, że osioł tobie nie pomaga,

      Na odwrót chwytaj osła i dźwigaj go teraz!

      KSANTIAS

      do siebie

      Biada mi, nieszczęsnemu! Czemużem nie walczył

      W bitwie morskiej!39 Zaiste miałbyś ty się z pyszna!

      DIONIZOS

      Złaź, obwiesiu! – Więc wreszcie jestem już na miejscu,

      Przy podwojach, do których tak wytrwalem dążył.

      Ksantias schodzi z osła, którego potem odprowadza niewolnik Heraklesa. Dionizos bije w drzwi kołatką bardzo gwałtownie.

      Hej chłopie, słyszysz, puszczaj!

      Wychodzi Herakles, sługa Heraklesa zabiera po chwili osła.

      SCENA II

      Ciż sami, Herakles.

      HERAKLES

      ostro

      Kto tam we drzwi tak wali, co za hajdamaka40?

      zobaczywszy i poznawszy Dionizosa, nieco się cofa i ze zdumieniem patrzy na niezwykły strój jego

      Gadajże do stu katów, co się to ma znaczyć?

      DIONIZOS

      przestraszony, stłumionym głosem do swego niewolnika

      Hej, chłopcze!

      KSANTIAS

      Cóż takiego?

      DIONIZOS

      po cichu

      Jak to, ślepyś?

      KSANTIAS

      Cóż więc??

      DIONIZOS

      półgłosem

      Ale to się mnie przeląkł!

      KSANTIAS

      Boi się… wariatów!

      HERAKLES

      wybuchając