nowe filmy do kina, a później na lody. Wtedy ojciec przypominał mu, że najważniejsze jest to, że spędzają czas wszyscy razem.
Czasami, gdy była ładna pogoda, urządzali sobie wieczór rozrywek rodzinnych na zewnątrz. Pakowali mięso na zimno i sałatki ze Snack Space i wybierali się do parku narodowego. Zjadali obiad przy drewnianym stole i obserwowali wiewiórki, ptaki i szopy pracze.
Później szli na wycieczkę którymś z wyznaczonych szlaków. Te wypady zawsze stanowiły miłą odmianę, ale Oswald wiedział, dlaczego podczas wieczorów rozrywek rodzinnych wychodzili z domu tylko na pikniki: były za darmo.
Tego wieczora zostali w domu. Mama przygotowała spaghetti i chleb czosnkowy. Zagrali w Cluedo – mama jak zwykle wygrała, po czym wszyscy razem rozsiedli się w piżamach na kanapie z olbrzymią miską popcornu i obejrzeli nową wersję starego filmu science fiction.
Kiedy film się skończył, tata stwierdził:
– To było niezłe, ale nie tak dobre jak prawdziwa wersja.
– Jak to prawdziwa? – zdziwił się Oswald. – Ta jest prawdziwa.
– Niezupełnie – odparł tata. – Ten film dzieje się w tym samym świecie co oryginał, ale to tylko tania podróbka w porównaniu z tym, co oglądałem w dzieciństwie.
Ojciec zawsze był taki zawzięty. Nie mógł po prostu obejrzeć czegoś dla przyjemności.
– Więc najlepsze filmy to zawsze te, które oglądałeś w dzieciństwie? – zapytał Oswald.
– Nie zawsze, ale w tym wypadku tak.
Oswald widział, że tata szykuje się na jedną ze swoich ulubionych rzeczy: dyskusję.
– Ale efekty specjalne w oryginalnej wersji były beznadziejne – stwierdził Oswald. – Same kukiełki i gumowe maski.
– Wolę kukiełki i modele niż efekty komputerowe – odparł ojciec, odchylając się na kanapie i kładąc nogi na stoliku do kawy. – To wszystko jest takie płytkie i sztuczne. Nie ma w tym ciepła, głębi. Poza tym lubisz stare filmy o Zendrelixie, a w nich efekty specjalne są okropne.
– Tak, ale oglądam je dla zgrywu – odparł Oswald, chociaż tak naprawdę uważał, że Zendrelix jest całkiem fajny.
Z kuchni wyszła mama z miseczkami pełnymi lodów. Nie tak dobrymi, jak w zamkniętej lodziarni, ale też nie można było na nie kręcić nosem.
– Słuchajcie, chłopaki, jeśli zaraz nie skończycie się kłócić, to następny film wybiorę ja i będzie to komedia romantyczna!
Oswald i ojciec natychmiast zamilkli.
– Tak myślałam. – Mama rozdała lody.
Oswald leżał w łóżku i rysował mechaniczne zwierzęta, gdy na stoliku nocnym zabzyczała komórka. Poza rodzicami tylko jedna osoba pisała do niego esemesy.
Czesc – napisał Ben.
Czesc – odpisał Oswald. – Jak tam lato?
Super. Wakacje w Myrtle Beach. Jest swietnie. Wszedzie minigolf i jaskinie gier.
Zazdroszcze – odpisał szczerze Oswald.
Plaża, jaskinie gier i minigolf – to brzmiało naprawdę świetnie.
Zaluje, ze cie tu nie ma – napisał Ben.
Ja tez
A jak u ciebie?
OK. – odpisał Oswald.
Przez chwilę miał ochotę napisać, że jego lato jest znacznie fajniejsze niż w rzeczywistości, ale nie mógł kłamać Benowi.
Duzo chodze do biblioteki, obiad w pizzerii Jeffa
Tylko tyle?
Rzeczywiście – w porównaniu z wyjazdem Bena nad morze wyglądało to żałośnie.
Na to wygląda
Przykro mi – odpisał Ben, po czym dodał: – Ta pizzeria przyprawia o gesia skorke
Esemesowali jeszcze przez chwilę i chociaż Oswald cieszył się, że kolega się odezwał, to smutno mu było, że Ben jest tak daleko i tak dobrze się bawi bez niego.
W poniedziałek rano Oswald był w złym humorze. Nie pomogły nawet usmażone przez mamę naleśniki. W samochodzie ojciec włączył za głośno radio. Leciała jakaś głupia piosenka o traktorze. Oswald ściszył muzykę.
– Hej, stary, to kierowca wybiera muzykę. Wiesz o tym – zawołał tata.
Podkręcił potworną piosenkę jeszcze głośniej.
– To zła muzyka – odparł Oswald. – Próbuję cię uratować przed tobą samym.
– Cóż, mnie nie podobają się piosenki z gier, których słuchasz – powiedział tata. – Ale nie wpadam do twojego pokoju i ich nie wyłączam.
– No tak. Ale ja cię nie zmuszam, żebyś ich słuchał.
Ojciec ściszył radio.
– Co się dzieje, synu? Coś cię gnębi, bo na pewno nie chodzi o moje upodobanie do muzyki country.
Oswald nie miał ochoty gadać, ale najwyraźniej zostanie do tego zmuszony. Gdy zaczął mówić, zdziwił się, że z jego ust popłynęła fala narzekań.
– Mam dość robienia w kółko tego samego. Wczoraj napisał do mnie Ben. Jest w Myrtle Beach i doskonale się bawi. Chciał wiedzieć, co u mnie, a gdy powiedziałem mu o bibliotece i codziennym obiedzie w pizzerii Jeffa, to wiesz, co odpisał? Że mu przykro i że ta pizzeria przyprawia o gęsią skórkę.
Ojciec westchnął.
– Przykro mi, że nie możesz pojechać na wakacje i świetnie się bawić, Oz. Marnie stoimy finansowo. Żałuję, że to dotyka również ciebie. Jesteś dzieckiem. Nie powinieneś się martwić o pieniądze. Mam nadzieję, że na jesieni dadzą mi w końcu cały etat. To bardzo pomoże, a jeśli awansują mnie na menedżera, dostanę dodatkowe półtora dolara za godzinę.
Oswald wiedział, że nie powinien mówić tego, co właśnie mu się nasunęło, ale się nie pohamował.
– Tata Bena dostał pracę, która jest jeszcze lepiej płatna niż ta, którą miał w fabryce.
Ojciec zacisnął palce na kierownicy.
– Tak, cóż. I musiał się przeprowadzić pięćset mil stąd, żeby pracować – powiedział z napięciem ojciec, zaciskając zęby. – Dużo o tym rozmawialiśmy z twoją mamą i postanowiliśmy się nie przeprowadzać, zwłaszcza że mieszka tu twoja babcia i czasem potrzebuje pomocy. To nasz dom, synu, i chociaż nie wszystko układa się idealnie, musimy się cieszyć tym, co mamy.
Oswald czuł, że przekracza granicę marudzenia i zbliża się do miejsca, w którym czeka na niego kara. Ale czemu niektórzy ludzie dostają od życia to, co najlepsze, a inni muszą się zadowolić bezpłatnymi wizytami w bibliotece i tanią pizzą?
– I dlatego codziennie wyrzucasz mnie na ulicę niczym śmiecia. Jeśli to z tego mam się cieszyć, nie wiem, jak wygląda coś gorszego.
– Nie sądzisz, że trochę przesadzasz z…
Oswald nie czekał na słowa krytyki ojca. Wyskoczył z samochodu i zatrzasnął drzwi. Tata odjechał, pewnie zadowolony, że się go pozbył.
Tak jak podejrzewał, w bibliotece nie było książki, którą miał ochotę przeczytać. Przejrzał kilka czasopism