Frank Herbert

Diuna


Скачать книгу

urządzono tak, by skusiła twego syna. H. naszpikował ją śmiercionośnymi pułapkami przeznaczonymi do wykrycia, zostawiając jedną, która może ujść uwagi”.

      Jessika powstrzymała odruch, by natychmiast biec do Paula; należało zapoznać się z treścią przesłania do końca. Jej palce śmigały po kropkach.

      „Nie orientuję się dokładnie w charakterze zagrożenia, ale wiąże się to jakoś z łóżkiem. Niebezpieczeństwo dla twego księcia ma związek ze zdradą któregoś z zaufanych towarzyszy lub adiutantów. H. zamierza zrobić z ciebie podarunek dla jakiegoś sługusa. O ile wiem, ta oranżeria jest bezpieczna. Wybacz, że nie jestem w stanie powiedzieć więcej. Moje źródła są ograniczone, jako że mój hrabia nie zaprzedał się H. Muszę kończyć. M.F.”

      Jessika odepchnęła liść i obróciła się, by gnać z powrotem do Paula. W tym momencie otworzyły się z trzaskiem drzwi śluzy powietrznej. Paul wpadł przez próg, ściskając coś w prawej dłoni, a następnie zatrzasnął drzwi. Ujrzawszy matkę, przedarł się do niej pomiędzy liśćmi, rzucił okiem na fontannę i włożył dłoń z zaciśniętym w niej przedmiotem pod strugę wody.

      – Paulu! – Złapała go za ramię, nie spuszczając oczu z jego palców. – Co to?

      – Grot-gończak. – Mówił obojętnie, ale w jego tonie wyczuła wysiłek. – Złapałem go w swoim pokoju i zgniotłem mu nos, ale ostrożność nie zawadzi. Woda powinna go załatwić.

      – Zanurz go! – rozkazała.

      Usłuchał.

      – Zabierz rękę – dodała po chwili. – Zostaw to w wodzie.

      Wyciągnął dłoń i otrząsając z niej wodę, spoglądał na nieruchomy kawałek metalu w fontannie. Jessika odłamała łodygę rośliny i szturchnęła nią morderczy oścień. Był martwy. Upuściła łodygę do wody i popatrzyła na Paula. Mierzył wzrokiem pokój z przenikliwą natarczywością, w której rozpoznała metodę BG.

      – W tym pomieszczeniu można wszystko ukryć – rzekł.

      – Mam powody uważać, że jest bezpieczne – odparła.

      – Mój pokój też miał być bezpieczny. Hawat powiedział…

      – To był grot-gończak – przypomniała mu. – To zaś oznacza, że w budynku musiał być ktoś, kto nim sterował. Wiązka prowadząca grot ma ograniczony zasięg. Mogli tę zabawkę przeszmuglować tutaj po inspekcji Hawata.

      Ale myślała o wiadomości z liścia. „…zdrada któregoś z zaufanych towarzyszy lub adiutantów”. „Nie Hawata przecież. Och, z pewnością to nie Hawat”.

      – Ludzie Hawata właśnie przeszukują dom – oznajmił Paul. – Ten gończak omal nie trafił starej kobiety, która przyszła mnie obudzić.

      – Szadout Mapes – powiedziała Jessika, przypomniawszy sobie spotkanie na schodach. – Ojciec wzywa cię na…

      – Z tym możemy zaczekać – przerwał jej chłopak. – Dlaczego uważasz, że ten pokój jest bezpieczny?

      Wskazała list i opowiedziała mu o nim. Odprężył się nieznacznie, lecz Jessiki nie opuściło wewnętrzne napięcie. „Grot-gończak! Matko Miłosierna!” Tylko swemu wyszkoleniu zawdzięczała to, że nie dostała napadu histerii.

      Paul powiedział, jakby chodziło o zwykłą rzecz:

      – To oczywiście Harkonnenowie. Musimy z nimi skończyć.

      Rozległo się pukanie do drzwi śluzy powietrznej i ktoś wystukał hasło korpusu Hawata.

      – Wejść! – zawołał Paul.

      Drzwi stanęły otworem i do środka zerknął wysoki mężczyzna w mundurze Atrydów z insygniami Hawata na czapce.

      – O, jesteś, sir – rzekł. – Ochmistrzyni powiedziała, że tu będziesz. – Rozejrzał się po pokoju. – W piwnicy była kamienna pryzma, a w niej człowiek. Miał konsolę gończaka.

      – Chcę być przy przesłuchaniu – oświadczyła Jessika.

      – Przykro mi, moja pani. Sponiewieraliśmy go w trakcie aresztowania. Umarł.

      – Nie ma po czym go zidentyfikować?

      – Jeszcze niczego nie znaleźliśmy, moja pani.

      – Czy to był ktoś miejscowy? – zapytał Paul.

      Jessika skinęła głową, doceniając bystrość pytania.

      – Wyglądał na miejscowego – odparł człowiek Hawata. – Wydaje się, że wsadzili go do tej pryzmy z górą miesiąc temu i zostawili, by czekał w niej na nasze przybycie. Kamień i zaprawa w miejscu, gdzie przedostał się do piwnicy, były nienaruszone, kiedy badaliśmy wczoraj dom. Ręczę za to swą reputacją.

      – Nikt nie kwestionuje twej sumienności.

      – Ja ją kwestionuję, moja pani. Powinniśmy użyć sond akustycznych tam, na dole.

      – Rozumiem, że właśnie teraz to robicie – powiedział Paul.

      – Tak, sir.

      – Przekaż mojemu ojcu, że się spóźnimy.

      – Tak jest, sir. – Zerknął na Jessikę. – Jest rozkaz Hawata, by w takich okolicznościach jak te otoczyć panicza strażą w bezpiecznym miejscu. – Ponownie rozejrzał się po pokoju. – Co to za pomieszczenie?

      – Mam powody uważać, że jest bezpieczne – stwierdziła. – Sprawdziliśmy je oboje, Hawat i ja.

      – Postawię tu zatem wartę przed wejściem, moja pani, póki raz jeszcze nie przeczeszemy rezydencji. – Skłonił się, zasalutował Paulowi i wycofał się tyłem, zatrzaskując drzwi.

      – Nie lepiej, żebyśmy później sami przeszukali dom? – Paul przerwał nagłą ciszę. – Twoje oczy potrafią zobaczyć rzeczy, które umkną innym.

      – To skrzydło było jedynym miejscem, którego nie zbadałam – powiedziała. – Odłożyłam to na później, ponieważ…

      – Ponieważ Hawat zajął się nim osobiście – dokończył chłopak.

      Spojrzała mu w twarz.

      – Nie ufasz Hawatowi? – spytała.

      – Ufam, ale on się starzeje… Jest przepracowany. Moglibyśmy ulżyć mu trochę.

      – To by go tylko upokorzyło i zmniejszyło jego sprawność – powiedziała. – Mucha się nie dostanie do tego skrzydła, gdy on o tym usłyszy. Będzie mu wstyd, że…

      – Musimy poczynić własne kroki – rzekł Paul.

      – Hawat służy z honorem trzeciemu już pokoleniu Atrydów – odparła. – Zasługuje na wszelki szacunek i zaufanie, na jakie nas stać… po wielekroć.

      – Kiedy ojcu nie podoba się coś, co robisz, mówi „Bene Gesserit!”, jakby to było przekleństwo.

      – A co takiego nie podoba się we mnie twemu ojcu?

      – Że się z nim spierasz.

      – Nie jesteś swoim ojcem, Paulu.

      A chłopak pomyślał: „Zmartwię ją, ale muszę jej powiedzieć, co ta Mapes naplotła o zdrajcy wśród nas”.

      – Co ty ukrywasz? – spytała Jessika. – To do ciebie niepodobne, Paulu.

      Wzruszył ramionami i zrelacjonował matce rozmowę z Fremenką. A Jessika pomyślała o liściu z informacją. Nagle podjęła decyzję. Pokazała liść Paulowi i zdradziła mu treść ostrzeżenia.

      – Ojciec musi się