„Tylko pocałunek”, a ona już była po uszy zabujana w Dylanie „Miłość to tylko mit”, Locke’u. Dzięki Bogu, że Audrey wyjeżdża za sześć dni. I on również. Możliwe, że już nigdy więcej go nie zobaczy.
Audrey głębiej zapadła się w sofę.
– Uważasz, że jestem naiwna.
Spojrzałam na młodszą siostrę, gotowa przedstawić jej wszystkie swoje obawy, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Nie mogłam nakazać jej zmienić tego, jak się czuła, tak samo jak ona nie mogła mi nakazać zmienić swoich uczuć do Donovana.
Ona nigdy by mi nie kazała modyfikować uczuć. Ona zachęcałaby mnie do tego, bym się z nimi pogodziła.
Więc zamiast tego pocałowałam ją we włosy.
– Uważam, że jesteś niesamowita.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko. To była właściwa odpowiedź. Siostrzany punkt dla mnie.
Audrey szturchnęła mnie w ramię.
– Hej. Opowiedz mi, co się wydarzyło między tobą a Donovanem. Nie był na randce z tamtą kobietą, prawda? – zapytała, chociaż brzmiała na przekonaną, jakby miała swoje źródła.
– Powiedział, że nie był. – Oparłam stopy na stoliku przed nami. – Skąd wiedziałaś?
Wzruszyła ramionami.
– Widziałam, jak na ciebie patrzył. – Ona również oparła stopy na blacie. – Co jeszcze?
– Powiedział, że wrócił do Stanów dla mnie.
– Żeby z tobą porozmawiać? Czy żeby z tobą być?
– Tego jeszcze nie wiem. Oczywiście będzie trzeba o tym porozmawiać.
Złapałam za kosmyk włosów i zaczęłam owijać go wokół palca, powtarzając w głowie wszystko, co powiedział. Tak wiele chciałam zapamiętać. Tak wiele słów chciałam obsesyjnie odtwarzać w głowie i trzymać je blisko serca.
– Powiedział, że mnie kocha – oznajmiłam miękko. Cóż, tak naprawdę tego nie powiedział. Ja to powiedziałam, a on potwierdził. Czy to to samo? Miałam nadzieję, że tak.
– Wow. To poważna sprawa. – Widziałam, że próbuje powstrzymać swój entuzjazm, bo wydawała się zupełnie wyluzowana. Podejrzewam, że robiła to dla mnie. Pewnie chciała wybadać, jak się z tym czuję, zanim ujawni swoją ekscytację.
Pokiwałam głową. To rzeczywiście poważna sprawa. Ale…
– Ale ty już wiedziałaś, że on cię kocha – powiedziała Audrey, wymawiając na głos to, czego ja nie potrafiłam.
– Tak. Wiedziałam.
I w tym tkwił problem. Wszystko, co powiedział, tylko potwierdziło moje podejrzenia. Jednak jeśli o niego chodzi, w ogóle nie zbliżyłam się do rozwiązania sytuacji. I minie kilka kolejnych dni, zanim będziemy mieć szansę na poczynienie jakichś postępów.
– Mimo to – odezwała się Audrey – na pewno miło było to usłyszeć.
Miałam już całą listę argumentów świadczących o tym, że „miło” nie ma żadnego znaczenia. Ale potem sobie przypomniałam, że powinnam po prostu skupić się na uczuciach, a nie na analizowaniu.
– Tak – odparłam szczerze. – To naprawdę było miłe.
Wcześniej słyszałam, jak Donovan mówił Dylanowi, że następnego dnia będzie w biurze. I tak naprawdę nie rozmyślałam nad tym, dopóki nie nastał następny dzień. Nagle poczułam niepokój i zdenerwowanie. Miałam wrażenie, że jestem zupełnie nieprzygotowana. Całą noc przerzucałam się z boku na bok, wierząc, że minie kilka takich nocy, zanim znowu go zobaczę. A teraz istniała możliwość, że dojdzie do tego wcześniej, i to sprawiało, że odchodziłam od zmysłów.
Postawiłam na najprostszy z możliwych planów – ukryję się.
Mój gabinet nie znajdował się w pobliżu gabinetu Donovana, a poza tym skoro brałam wolną środę, by spędzić ten czas z siostrą, musiałam nadgonić tylko parę rzeczy związanych z pracą, więc byłam zajęta. Wykonam swoje zadania, schowam się w moim małym gabinecie i wszystko będzie w porządku.
Ten plan działał przez większość dnia. Późnym popołudniem skończyłam już większość najbardziej naglących projektów. Przez cały dzień nie wychodziłam nawet z gabinetu.
Musiałam tylko zanieść parę dokumentów do podpisu. Nie mogłam wysłać ich mailem, bo zawierały dane osobowe klienta.
Ruszyłam na koniec korytarza i zerknęłam w stronę gabinetu Donovana. Było tam ciemno, więc powinnam poczuć ulgę. I tak się stało. Mniej więcej. Nawet nie wiedziałam, czy rzeczywiście przyszedł dzisiaj do biura, tak jak planował. Teraz w ogóle się tego nie dowiem, bo jestem zbyt wielkim tchórzem, by go poszukać.
Naprawdę jestem żałosna.
Chciałam się z nim zobaczyć; a jednocześnie nie chciałam. To deprymowało nawet mnie.
W każdym razie gabinet Westona znajdował się w przeciwnym kierunku, a poza tym to, czy Donovan tu był, czy nie, nie miało znaczenia.
Ruszyłam się do gabinetu Westona.
Po drodze minęłam przeszkloną salę konferencyjną i zauważyłam, że nie jest pusta. Weston, Nate i Dylan siedzieli na odległym końcu długiego stołu. Za nimi… stał Donovan. I wyglądał, jakby właśnie przyszedł i jeszcze nie zdążył usiąść.
Gdy tylko ich dostrzegłam, odwróciłam gwałtownie głowę i ruszyłam korytarzem przed siebie. Nie widzieli mnie. Byli pochłonięci rozmową. Nie musiałam im przerywać.
Boże, miałam motylki w brzuchu jak jakaś nastolatka. A to wszystko przez obecność Donovana. Nie chciałam go widzieć, ale chciałam, by on zobaczył mnie. Poczułam, że się rumienię, nie mogłam myśleć i…
– Sabrino – zawołał Weston przez otwarte drzwi, przyglądając się papierom w mojej ręce. – To dla mnie?
Zalała mnie adrenalina, bo poczułam się „przyłapana”. Spojrzałam na dokumenty – niemal zapomniałam, jaki miałam pierwotnie plan.
– Właśnie chciałam zanieść je do twojego gabinetu.
Przywołał mnie dwoma palcami.
– Wezmę je.
Moje serce biło tak głośno, że aż je słyszałam. Cholera, nagle zapomniałam, jak się chodzi w szpilkach. Jakimś cudem udało mi się do niego podejść, nie wyrąbawszy się na twarz. I udało mi się nie spojrzeć w stronę Donovana.
– Spotkanie kierownictwa? – zapytałam, jakby odezwanie się miało sprawić, że wydam się bardziej pozbierana niż w rzeczywistości.
– Tak naprawdę tylko się obijamy – stwierdził Weston.
– Ach. – Głupie, ale okej. W porządku. Poszło mi całkiem nieźle.
Jednak po tym, jak położyłam dokumenty obok Westona, uniosłam głowę i zobaczyłam Donovana dokładnie naprzeciwko. Patrzył na mnie tak jak zawsze – jakby potrafił przejrzeć mnie na wylot i mnie znał. Zawsze mnie denerwowało, gdy tak na mnie patrzył. Jednak dzisiaj przypomniałam sobie, że kocha to, co widzi, i znowu poczułam motylki w brzuchu.
– Cześć – powiedziałam cicho. Jak idiotka. Jak zakochany dzieciak.
Kąciki jego ust uniosły się lekko i tylko dla mnie. Gdybyśmy byli sami, pocałowałabym go. Jeden pocałunek